Strzelił gola w debiucie przed 14 laty. Powtórzył to w poniedziałek, gdy wrócił na stadion przy ulicy Reymonta. Wisła zdobyła pierwsze punkty w tym roku, a autorem zwycięskiego trafienia został Jakub Błaszczykowski. Nazwisko legendy skandowało ponad 21 tysięcy widzów, a gdy piłkarz schodził do szatni żegnała go owacja na stojąco i gromkie „dziękujemy”.
To niezwykle ważne zwycięstwo zespołu Macieja Stolarczyka. Wisła nie wróciła do grupy mistrzowskiej, ale wciąż traci do górnej ósemki tylko punkt. Przed krakowianami seria trudnych spotkań z Lechią w Gdańsku, Pogonią Szczecin u siebie, Koroną w Kielcach oraz Cracovią i Legią u siebie.
REKLAMA
Nowe władze klubu obawiały się tego meczu. I nie chodziło wyłącznie o formę zawodników po bardzo słabym występie w Zabrzu. Po zmianach, wręcz rewolucji, i zerwaniem współpracy ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków, zastanawiano się, jak zareaguje część trybun – czy nie dojdzie do przerwania meczu i innych złych sytuacji, przez które ucierpiałby wizerunek Białej Gwiazdy. Klub, choć został utrzymany przy życiu, wciąż ma duże problemy i szuka inwestora. Niespodziewane wydarzenia mogłyby zniechęcić chętnych, z którymi są prowadzone rozmowy.
Nie udało się wyeliminować wyzwisk
Na szczęście nie wydarzyło się nic złego. Sektor C przywitał Jakuba Błaszczykowskiego efektowną oprawą bez pirotechniki i hasłem i przyśpiewką „Miłość większa od milionów. Kuba wreszcie witaj w domu!”. W sektorze za bramką nie było też flag „Wisła Sharks”.
Do przerwy – poza małymi incydentami – trybuny skupiły się na pozytywnym dopingu. Po zmianie stron nie było już tak dobrze, a skandowanie nazwiska Błaszczykowskiego mieszało się z wyzwiskami o Krzysztofie Mączyńskim czy klubie gości.
Bez zawahania
Gdy „Mąka” przyjechał na Reymonta z drużyną ze stolicy poradził sobie z hejtem i miał spory udział w zwycięstwie Legii. W poniedziałek znów dawał się Wiśle we znaki dzięki stałym fragmentom. Uderzenie pomocnika z rzutu wolnego kapitalnie obronił Mateusz Lis, który spadając na murawę uderzył twarzą w słupek i potrzebował pomocy medycznej. Lis miał też szczęście, gdy po dośrodkowaniu piłka odbiła się od pleców Patryka Plewki i musnęła poprzeczkę.
Nazwisko Błaszczykowski było wieczorem odmieniane przez wszystkie przypadki, ale najgłośniej wybrzmiało w 40. minucie, gdy 105-krotny reprezentant Polski ze stoickim spokojem wykorzystał rzut karny. Wywalczył go Krzysztof Drzazga, którego sfaulował Robert Pich. Nim Paweł Gil wskazał na jedenasty metr, musiał wspomóc się VAR-em
Przed spotkaniem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłych w ostatnim czasie byłego premiera Jana Olszewskiego i wiślackiego szewca Władysława Nowakowskiego. Mecz oglądała rekordowa jak na poniedziałkowy mecz liczba kibiców – 21 289.
Wisłą Kraków – Śląsk Wrocław 1:0 (1:0)
Bramka: Błaszczykowski (40., karny).
Wisła: Lis – Palcić, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak – Basha, Plewka – Błaszczykowski (81. Burliga), Drzazga, Peszko (72. Klemenz) – Kolar (46. Wojtkowski)
Śląsk: Słowik – Broź, Celeban, Golla, Cholewiak – Łabojko (61. Chrapek), Mączyński – Musonda, Radecki, Pich (77. Ahmadżadeh) – Piech (58. Robak).
Żółte kartki: Basha, Peszko, Burliga – Mączyński, Broź, Ahmadżadeh.
Sędziował Paweł Gil (Lublin).