Najpóźniej do końca roku współwłaścicielem Wisły Kraków będzie Jarosław Królewski. 36-latek zakomunikował chęć odsprzedania swoich akcji za symboliczną złotówkę i rozpoczął poszukiwania dla klubu nowego właściciela. W tym celu przez cztery godziny rozmawiał z Wojciechem Kwietniem.
– Jest to spotkanie, które może być moim ostatnim jako właściciela Wisły Kraków – rozpoczął łamiącym głosem. Po czym zrobił długą przerwę i ukrył twarz w dłoniach. A potem przeszedł do konkretów, nie unikając odpowiedzialności, ale pozostawiając jednocześnie zbyt wiele znaków zapytania.
Brak DNA
36-latek był współwłaścicielem klubu od kwietnia 2020 roku, kiedy podjął się misji ratowania Białej Gwiazdy wraz z Jakubem Błaszczykowskim i Tomaszem Jadżyńskim. Wszyscy posiadają po 26,84 proc. kapitału zakładowego. W grudniu 2021 po 3,75 proc. trafiło do trójki: Władysława Nowaka, Adama Adamczyka i Adama Łanoszki, zarządzających firmą Nowak-Mosty. 8,23 proc. to akcjonariusz rozproszony – kibice, którzy mogli kupować akcje w dwóch transzach.
– Przychodzi taki moment, w którym musimy powiedzieć wprost, że zawiedliśmy. My, osoby, które budowały Wisłę Kraków – zaznaczył we wtorek Jarosław Królewski. Podzielił się swoją opinią, co jego zdaniem przyczyniło się do tego, gdzie dzisiaj jest Wisła – w środku tabeli Fortuna 1. Ligi – i co spowodowało, że zdecydował się przyznać do porażki.
– Wisła nie przegrała żadnej wojny o swoje istnienie. Ale akceptacja tej średniości była dla mnie jedną z najtrudniejszych rzeczy – przyznał.
– Kluczowym problemem było to, że nie zbudowaliśmy DNA Wisły Kraków. Nie zbudowaliśmy klubu, który jest jakiś, który ma kulturę organizacyjną, DNA – począwszy od pracowników, przez zawodników, trenerów i kadrę. Ludzi, którzy chcą do czegoś dążyć. Stworzyliśmy nijaki klub. To skończyło się spadkiem – zaakcentował.
Dodał, że Wisła, kiedy opuszczała ekstraklasę, miała jeden z największych budżetów w historii klubu: – Czuję się za ten spadek odpowiedzialny. Królewski przyznał, że przeanalizował wszystkie mecze Wisły, pod wodzą tercetu właścicieli. – Wygraliśmy tyle, ile powinniśmy. Przy odrobinie szczęścia, mogliśmy wygrać maksymalnie trzy więcej. Mimo wszystko te wskaźniki pokazały, że nie powinniśmy w poprzednim sezonie spaść z ligi. Ale powinniśmy spaść sezon wcześniej – powiedział.
– Nie wszystko było złe. Wykonaliśmy dużo pracy, aby te dodatkowe środki wygenerować, zbudować zaufanie kibiców i sponsorów. Nasza frekwencja (piąta największa w polskiej piłce klubowej – przyp. red.) – jest na to dowodem – dodał.
Królewski: Wisła potrzebuje większościowego właściciela
Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie wśród zarządzających Wisłą nie było jednomyślności. Królewski uważa, że nie da się tego zmienić. Jedyną drogą jest przejęcie klubu przez większościowego właściciela.
– Wisła Kraków potrzebuje lidera, osoby, który która wyjdzie i powie: ja będę brać decyzje za dalszy los klubu – zaznaczył. Przyznał, że daleko mu do tego, jak dziś jest budowana Wisła Kraków. – Również z tego względu, że mam mały wpływ na to, jak ona wygląda. Także z własnego powodu – dodał.
Co dalej z Wisłą? Królewski odchodzi, ale zapowiada: kiedyś wrócę
Jarosław Królewski chce pozbyć się swoich akcji i zaproponował ich odsprzedanie pozostałym akcjonariuszom za symboliczną złotówkę, a rozłożenie pożyczek na lata. – Tak, aby nie wpływały na dalsze funkcjonowanie klubu – zaakcentował. Ta propozycja jest teraz analizowana przez pozostałych współwłaścicieli klubu. – Te warunki, biorąc pod uwagę sytuację klubu, to promocja – zaznaczył.
Królewski przyznał, że nie myślał o tym, aby to on mógł przejąć większościowy pakiet Wisły Kraków i stać się osobą decyzyjną. Ale… – Jeśli taką propozycję dostanę, to na pewno ją rozważę – zaznaczył.
Kto przejmie akcje Królewskiego? Opcje są trzy: odkupienie ich przez pozostałych właścicieli, znalezienie zewnętrznego inwestora lub przejęcie akcji przez kibiców.
– Myślałem, że szybciej uda się w tej kwestii podjąć decyzję, ale wygląda na to, że chwilę ten proces jeszcze potrwa. Takim terminem naszych wspólnych decyzji jest koniec roku. Do tego czasu pośród współwłaścicieli musimy podjąć decyzję, kto będzie osobą wiodącą. Jeśli do końca roku zmiany nie nastąpią, będę chciał spotkać się z zarządem Socios i zaproponuję swoje akcje stowarzyszeniu – poinformował.
36-latek dał do zrozumienia, że będąc poza klubem dalej chce wspierać Wisłę – również finansowo. – Myślę, że jeszcze kiedyś do Wisły Kraków wrócę. Jak będę mocniejszy – zaakcentował, dopytywany o emocje, jakie przyczyniły się do tej decyzji. – Pewnie teraz pojawi się tysiąc wpisów kibiców „oby nie” – dodał z uśmiechem.
Kwiecień nowym właścicielem Wisły?
Królewski na własną rękę rozpoczął poszukiwania nowego właściciela dla Wisły Kraków. Przyznał, że sam rozmawia z dwoma podmiotami z Europy Zachodniej.
– Cieszę się, że takie rozmowy się toczą, zarówno z podmiotami polskimi, jak i zagranicznymi. Na moje doświadczenie, to jeszcze długa droga przed nami. Od chęci do realizacji – zaakcentował.
Królewski poinformował, że w sprawie przejęcia Wisły rozmawia z Wojciechem Kwietniem – krakowskim biznesmenm, właścicielem Wieczystej Kraków.
– Spotkaliśmy się w poniedziałek, rozmawialiśmy ponad cztery godziny. Byłem pozytywnie zaskoczony na wielu obszarach – jaką jest osobą, jak bardzo silnie przesiąkniętą piłką nożną. To też osoba, która zawsze wspierała Wisłę i jej decyzje na pewno będą racjonalne, jeśli dojdzie do partnerstwa. Pan Wojtek musiałby być do tego przekonany – powiedział, dodając: – Na pewno spotkamy się jeszcze raz, aby porozmawiać.
Właściciel firmy technologicznej Synerise zaakcentował, że wielu ludzi, potencjalnie interesujących się Wisłą odstrasza presja. A wiele osób, które zgłaszają się do klubu po prostu myślą o zarobku – albo dzierżawie terenów, albo wysokooprocentowanych pożyczkach.
Królewski ma zamiar, na wzór Legii Warszawa, zlecić przeprowadzenie raportu, aby pokazać, jaką wartością dla regionu i miasta jest Wisła.
Królewski: Nie żałuję ani dnia
– Wchodziłem do klubu, kiedy ten posiadał 100 mln długu. Dziś sytuacja jest dużo lepsza, a Wisła i tak budzi wątpliwości, aby przejąć akcje za złotówkę – zaznaczył. Nie chciał jednak informować o szczegółach sytuacji finansowej. – Niedługo mamy Walne Zgromadzenie, o wszystkim się państwo dowiedzą – zwrócił się do dziennikarzy. Przyznał jednak, że klub nie posiada zaległych zobowiązań wobec piłkarzy, czy pracowników. Strata, spowodowana spadkiem z ekstraklasy, wyniesie od 8 do 12 mln złotych.
– Nie uważam, że Wisła będzie miała problem z przetrwaniem w tym sezonie. Na pewno jej na to nie pozwolę – dodał.
– Wisła była moim dzieckiem. Jeszcze nigdy nie poświęciłem żadnemu projektowi, który nie był dla mnie fundamentalny, tyle pracy. Te kilka milionów, które wrzuciliśmy do klubu, to nic przy tym, co udało się osiągnąć. W wielu dziedzinach decyzje podejmuje się bardziej racjonalnie. W piłce nożnej jest inaczej – argumentował.
– Czas, który tu spędziłem był wspaniały. Nawet pomimo tych porażek. Warto było to zrobić. Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w klubie – zakończył.