Reprezentacja Polski w pierwszym dniu turnieju World Rugby HSBC Sevens Challenger nie zdołała awansować do półfinałów i w sobotę będzie walczyć o piąte miejsce. Pierwszymi rywalkami Polek będą Kolumbijki. Na kibiców czekają również półfinały i walka o zwycięstwo w całej imprezie w rywalizacji mężczyzn i kobiet.
Nasz zespół w sobotę czeka walka o piątą lokatę. Rywalkami Biało-Czerwonych będzie Kolumbia, a to spotkanie rozpocznie się o godz. 11:44. Kibice będą także świadkami walki o zwycięstwo w rywalizacji kobiet i mężczyzn. Wśród pań w półfinałach spotkają się Tajlandia i Argentyna oraz Kenia i RPA, natomiast u panów półfinałowe pary stworzą Niemcy i Portugalia oraz drużyna Samoa, która zmierzy się z Kanadyjczykami.
Niewielka strata do przerwy
Na początek rywalizacji Polki mierzyły się z zawodniczkami z RPA, które w klasyfikacji generalnej ustępowały tylko liderującym Kenijkom i były jednymi z głównych faworytek do wygrania całego cyklu. Przyjezdne zaczęły zresztą to spotkanie od mocnego uderzenia i dwóch szybkich przyłożeń, po których objęły prowadzenie 14:0. To jednak nie podcięło skrzydeł naszej drużyny, która ruszyła do odrabiania strat. Już w piątej minucie Oliwia Krysiak wykończyła składną akcję całego zespołu, a chwilę później Anna Klichowska w swoim stylu rozerwała szyki obronne i po raz drugi wpadła z piłką na pole punktowe rywalek. Do przerwy przegrywaliśmy tylko 10:14.
Jednak po zmianie stron ekipa z RPA znów zaatakowała i grając w przewadze, po żółtej kartce Hanny Maliszewskiej, Maria Tshiremba zdobyła dwa przyłożenia. Ekipie z Południowej Afryki nie udało się podwyższyć, ale i tak ich przewaga wzrosła. Polki próbowały, ale trudno im było przedostać się pod pole punktowe rywalek. RPA tuż przed końcem spotkania dorzuciło kolejne przyłożenie, autorstwa Patience Mokone i ostatecznie wygrały 29:10. – Mecz nie poszedł po naszej myśli. Wiadomo, chciałyśmy wygrać, ale taki jest sport. Wyciągamy z tego wnioski, postaramy się poprawić, bo mecz z Argentyną jest dla nas bardzo ważny. Chcemy zwyciężyć i zapewnić sobie awans do półfinału – bojowo zapewniała Hanna Maliszewska. Wtórowała jej Julia Druzgała, która podkreślała, że bardzo dobrze czuje się w Krakowie i przed własną publicznością nie brak motywacji do walki.
Dobre złego początki
W swoim drugim występie reprezentacja Polski musiała stawić czoła Argentynkom, które w pierwszym spotkaniu dość wyraźnie pokonały Czeszki 31:7. Ekipa z Ameryki Południowej w Krakowie zameldowała się w znakomitych nastrojach i od hotelu do stadionu kroczyła w rytm latynoskich hitów. W meczu z Czeszkami zaprezentowała sporo tego luzu także na murawie, czego obawiali się także fani Biało-Czerwonych , bo Argentynki to jeden z najbardziej widowiskowo grających zespołów w całym challengerze
Początek spotkania jednak był bardziej udany w wykonaniu Polek i to one włączyły swoją playlistę. Po kilkudziesięciometrowym sprincie na pole punktowe wpadła Oliwia Strugińska, a chwilę później ta sztuka udała się Marcie Morus. Julia Druzgała raz udanie podwyższyła i gospodynie wyszły na prowadzenie 12:0. Potem niestety oglądaliśmy już tylko popisy w rytmie tanga.
Jeszcze przed przerwą Marianela Escalante zaliczyła pierwsze przyłożenie dla naszych rywalek. Po zmianie stron Argentynki jeszcze trzykrotnie meldowały się w naszym polu punktowym i ostatecznie wygrały ten mecz 24:12, pieczętując awans do półfinału, a tym samym zapewniając sobie bilety do Los Angeles. – Jestem dumna z dziewczyn, bo wiem, że każda z nas walczyła, niezależnie od tego, czy miałyśmy szansę awansu do turnieju w Los Angeles, czy nie. Zawsze staramy się wyjść na mecz i zagrać jak najlepsze rugby, bo tylko takie podejście pozwala się rozwijać – mówiła po meczu Natalia Pamięta. Pytana o to, co stało się w drugiej części gry, że rywalki nam odskoczyły, przyznała, że Polki zaczęły ryzykować w ofensywie, co przełożyło się na niepotrzebne błędy. – Musimy nauczyć się ryzyka, gry na kontakcie, bo te najlepsze zespoły właśnie tak osiągają przewagę – dodała.
Na zakończenie piątkowych zmagań Polki czekał mecz z dobrze znanymi Czeszkami, które podobnie jak nasz zespół miały za sobą dwie porażki. Zespół naszych południowych sąsiadek zaczął od bardzo mocnego uderzenia, bo już w pierwszej akcji, po rozpoczęciu, minęły naszą obronę i zdobyły błyskawiczne przyłożenie. Biało-Czerwone odpowiedziały jednak równie szybko, po wspaniałym rajdzie i przyłożeniu Anny Klichowskiej.
Czeszki nie zdążyły się otrząsnąć, a już po raz kolejny mogły tylko przyglądać się świetnej akcji Polek, tym razem w wykonaniu Marty Morus. Nasz zespół wyszedł na prowadzenie 10:5, z którego jednak nie mogliśmy się zbyt długo cieszyć, bowiem po biegu przez kilkadziesiąt metrów Kristyny Rigertovej Czeszki zaliczyły drugie przyłożenie. Nasza drużyna nie powiedziała jednak w tej części gry ostatniego słowa i tuż przed końcem pierwszych siedmiu minut na polu punktowym zameldowała się Julia Druzgała, dzięki czemu do przerwy Polki prowadziły 15:10.