Po trzech meczach rundy wiosennej Biała Gwiazda ma komplet punktów. W piątek jej bohaterem został Luis Fernandez.
W piątek zajmujący ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli opolanie prowadzili 1:0, ale w drugiej połowie całkowicie oddali pole gry Wiśle. Zwycięstwo dały dwa gola Hiszpana, który doskonale odpowiedział na źle strzelony wcześniej przez siebie rzut karny. Uderzył po ziemi, w środek bramki. Tam został Artur Haluch, który wyczuł intencje strzelca. – Zmarnowałem pierwszą „jedenastkę” od dziesięciu lat – przyznał po spotkaniu Fernandez.
Potem jednak wziął sprawy w swoje ręce, zdobył dwa gole, windując się na czoło klasyfikacji strzelców tego sezonu Fortuna 1. Ligi. W 17 występach trafił 13 razy, tyle samo, co Kamil Biliński z Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Nie schował głowy w piasek
– Luis pokazał fantastyczny charakter i oddanie dla zespołu. Gdy nie strzela się karnego, przeżywa się to bardzo mocno i on też to przeżył. Ale potem udowodnił swoją jakość, swój charakter, swoją wielkość. Strzelił dwie bramki, które przesądziły o zwycięstwie – akcentował po meczu z Odrą trener Radosław Sobolewski.
– Nie poddał się. Inny zawodnik mógłby po takim karnym się schować, ale on wziął wszystko na swoje barki. Prawdziwy lider. Cieszymy się, że go mamy, musimy na niego chuchać i dmuchać – dodał kapitan zespołu Igor Łasicki.
Trzy punkty zdobyte w takich okolicznościach mocno podbudowały Wiślaków. Tym bardziej po słabszej pierwszej połowie, która nie przyniosła fajerwerków.
– Zagraliśmy bardzo konsekwentnie, od samego początku do samego końca. Pierwsza połowa też była dobra, to był wstęp do drugiej. Mimo, ze straciliśmy przypadkową bramkę, konsekwentnie chcieliśmy kruszyć mur Odry. Czasem trzeba się podnosić kilka razy. Po raz kolejny ta drużyna pokazuje charakter, a on zaczyna mi się podobać. Bardzo cenię sobie to zwycięstwo – przyznał Sobolewski.
W drugiej połowie Wisła praktycznie nie schodziła z połowy Odry. Jej grę rozruszały zmiany, szczególnie skrzydłowi. Asystę przy drugim goli zaliczył Alex Mula, który dał Wiśle sporo świeżości i sam też mógł zdobyć gola.
Nie było męskich słów
– Dawno nie wygraliśmy takiego meczu, który przegrywaliśmy 0:1 i potrafiliśmy odwrócić jego losy. To była kwestia czasu, że strzelimy gole – podkreślił Łasicki, dodając, że tym razem w przerwie meczu nie było „suszarki” od trenera i latających butelek. – Było inaczej, niż w Gdyni. Dostaliśmy wskazówki, zaczęliśmy grać solidnie, od strony do strony, wykorzystywaliśmy przestrzenie i wolne miejsce – dodał.
Od początku nowej rundy Wisła prezentuje się bardzo solidnie także pod względem wydolnościowym. Obrońca Wisły przekonuje, że to zasługa solidnej pracy na zimowym obozie przygotowawczym w Turcji.
Motor napędowy Wisły
– Z Odrą wystarczyło nam energii i mam nadzieję, że ta wygrana będzie naszym motorem napędowym. W zespole czuć inną, pozytywną atmosferę. Jest wielu nowych zawodników, mamy wyrównaną kadrę, a rywalizacja jest duża. Trener wszczepił nas wiślacki charakter. Walczymy do końca i mam nadzieję, że tak pozostanie. Pamiętajmy, że na początku sezonu też wygraliśmy cztery pierwsze mecze i wiadomo, jak było potem – przypomina kapitan Wisły.
W następnej kolejce Biała Gwiazda zagra z GKS-em Katowice. Wcześniej - w sobotę - podejmie w sparingu Polonię Bytom.