Kapłan, który gromadził sportowe skarby. Nie żyje ks. Stanisław Wajdziak

Ks. Wajdziak z byłymi piłkarzami Wisły: M. Motyką i P. Skrobowskim fot. A. Godny/MZPN

Wielki pasjonat sportu, były kapelan Hutnika, a od 2013 roku małopolskiego futbolu zmarł w sobotę w wieku 61 lat. Błogosławił związki małżeńskie zawodników Hutnika i chrzcił ich dzieci. Jego plebania w Pleszowie wypełniona była setkami sportowych pamiątek.

Wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Marek Koźmiński poznał księdza Wajdziaka w 1989 lub 1990 roku. Pamięta, że młodego kapłana wszędzie było pełno, a piłkarze traktowali go jak dobrego kolegę. Na siłę nie poruszał z nimi tematów dotyczących religii, ale zawsze był gotowy do rozmowy na każdy temat. Nosił przy sobie obrazki, które chętnie wręczał napotkanym sportowcom z Nowej Huty.

Tak bardzo zaangażował się w życie klubu z Suchych Stawów, że w 1991 roku... wszedł w skład nowego zarządu. Później zrezygnował z funkcji ze względu na nadmiar innych obowiązków.

– Pamiętam sytuacje, że chodził razem z prezesem i przekonywał piłkarzy do podpisania kontraktów. Jednocześnie był bardzo skromny, przeżywał nasze porażki, pocieszał nas – wspomina Kazimierz Węgrzyn, były obrońca Hutnika, a potem także Wisły i Cracovii.



Niezwykła więź

– Odszedł człowiek pełen pasji, który miał normalne podejście do dzisiejszego świata. Takich kapłanów jest coraz mniej. Można z nim było porozmawiać na każdy temat. Nie tworzył sztucznej bariery, piwo też mu smakowało – podkreśla Koźmiński.

Między piłkarzami i kapelanem wytworzyła się niezwykła więź. Nic dziwnego, że wielu prosiło go, by błogosławił ich małżeństwom. W jednej z najważniejszej chwil w życiu towarzyszył przed ołtarzem między innymi Węgrzynom, Koźmińskim, Waligórom i Bukalskim.

Ślub kościelny Marka Koźmińskiego odbył się 26 grudnia. Obrońca grał już wtedy we włoskim Udinese i wrócił do Polski tuż przed Bożym Narodzeniem. Był pewny, że kapelan o wszystko zadba. Sprawy związane z liturgią srebrny medalista olimpijski z Barcelony miał z głowy.

– Był dobrym duchem naszej drużyny. Towarzyszył nam nie tylko podczas ślubu, ale ochrzcił nasze dziecko – wspomina Krzysztof Bukalski, były napastnik między innymi Hutnika i Wisły, który od nas dowiedział się o śmierci księdza Wajdziaka i nie mógł zebrać myśli.

Nie pokazywał, że cierpi

Informacja o śmierci byłego kapelana Hutnika, a od 2013 kapelana małopolskiej piłki, była dla naszych rozmówców ogromnym zaskoczeniem. Nie tak dawno spotykali go na meczach ekstraklasy i spotkaniach w Małopolskim Związku Piłki Nożnej. Zawsze był uśmiechnięty, pełen wigoru. Nie wyglądał na człowieka walczącego z chorobą, która w końcu go pokona.

– Zawsze bardziej dbał o innych niż o siebie. Nie lubił się skarżyć. Może dlatego ci, którzy tak często go nie widywali, nie dostrzegali jego cierpienia? – zastanawia się ksiądz Czesław Sandecki, proboszcz parafii pw. św. Judy Tadeusza w Czyżynach i dziekan Dekanatu Kraków-Mogiła.

W ostatnich miesiącach choroba zaatakowała tak mocno, że ksiądz Wajdziak nie mógł już służyć wiernym parafii pw. św. Wincentego w Pleszowie, której od 2001 roku był proboszczem. Spędził je w Domu Księży Chorych w Swoszowicach. Odszedł w sobotę w wieku 61 lat. Pogrzeb, wyłącznie z udziałem rodziny, odbędzie się 8 kwietnia w Pleszowie.

– Normalnie przyszłyby tłumy, a będzie garstka osób. To symbol tych trudnych czasów, że człowiek, który chciał być i był wśród ludzi, zostanie pożegnany w ciszy – mówi Koźmiński.

Kolekcjoner

Ksiądz Wajdziak pochodził z Milówki na Żywiecczyźnie. W młodości kopał piłkę, ale przede wszystkim uprawiał biegi przełajowe. Rekordy bił jednak w gromadzeniu sportowych pamiątek. Jedną z wielu rzeczy była koszulka Koźmińskiego z Udinese.

„W najpiękniejszych snach nie mógł przypuszczać, jak gigantyczną zgromadzi kolekcję. Regularnie powiększana do dziś, obejmuje najprzeróżniejszy asortyment (puchary, książki, foldery, plakaty, autografy, zdjęcia, wycinki prasowe, koszulki, czapeczki, ręczniki, bilety itp). Najbardziej poczesne miejsce zajmuje oczywiście futbol, ale nie tylko. Inne dyscypliny też mają swoje prawa. Kolarstwo (Ryszard Szurkowski, Stanisław Szozda), tenis (Agnieszka Radwańska), narciarstwo (Justyna Kowalczyk, Adam Małysz), siatkówka (Magdalena Śliwa), żużel (Tomasz Gollob)… Wszystko to postaci tworzące historię polskiego sportu, zapisujące na jej kartach najpiękniejsze zgłoski”– pisał w 2013 roku na łamach Futbolu Małopolskiego redaktor Jerzy Cierpiatka.

– Nigdy nie rozmawiałem z nim na ten temat, ale było widać, że to jego wielka pasja. To nie była typowa plebania. Gdzie człowiek nie spojrzał, zauważał coś związanego ze sportem – podkreśla ksiądz Sandecki.

Kapłana opłakują parafianie z Pleszowa, którzy podkreślają jego skromne życie i szacunek do przyrody. Wymieniają wiele inicjatyw.

„Odszedłeś do Domu Ojca tak jak żyłeś, bez fajerwerków, w cichości i skromności, w obliczu epidemii, żegnany podczas skromnej uroczystości, ale Ty nie lubiłeś uznania i przepychu" – piszą na stronie internetowej parafii.

Aktualności

Pokaż więcej