Rozmowa na dzień dobry. „Król Cypru” znów na Suchych Stawach

Po 17 latach gry w piłkę i pracy na Cyprze Łukasz Sosin wrócił z najbliższymi do rodzinnego Krakowa. W dorobku ma mistrzostwo Polski z Wisłą i dwa mistrzostwa Cypru, gdzie cztery razy sięgał po koronę króla strzelców. Teraz trenuje młodzież między innymi w Hutniku, którego jest wychowankiem.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Miał pan morze pod nosem, a wrócił do szarej – przez wiele miesięcy w roku – Polski.

Łukasz Sosin: To wszystko dla córki i syna. Chcieli kontynuować naukę w Polsce, by potem studiować w Krakowie. Wróciliśmy kilka miesięcy temu, ale teraz uznaliśmy, że mogliśmy tę decyzję przyspieszyć o dwa lata.

Jest pan nowohucianinem z krwi i kości. Znów zamieszkał pan na os. Złotego Wieku?

Nie, teraz mieszkamy na Ruczaju, więc do pracy trenerskiej z juniorami Hutnika mam spory odcinek drogi do przejechania [Sosin prowadzi również treningi w Akademii Piłkarskiej 21 – red.]. Po tylu latach nieobecności wracam w dobrze znane mi miejsca. Na os. Złotego Wieku kopaliśmy piłkę do zachodu słońca, przy byle jakich huśtawkach. Dziś widzę, że są parki, lepsze boiska, ale jednego brakuje: biegających tam dzieci.

W dużo lepszej niż polska, cypryjskiej lidze odniósł pan wiele sukcesów. Dwa mistrzostwa, cztery korony króla strzelców. Zaliczył trzy mecze w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a w Polsce było wielu, także trenerów, którzy pana nie doceniali.

W kadrze rozegrałem cztery spotkania. Na nikogo nie jestem obrażony, ale obiektywnie oceniam, że mogło być ich dużo więcej. Byłem też gotowy – po najlepszym sezonie w karierze i 28 bramkach – pojechać na mistrzostwa świata do Niemiec. Paweł Janas nie zabrał takich świetnych piłkarzy jak Jerzy Dudek, Tomasz Kłos czy Tomasz Frankowski, więc nie mówmy więcej o Sosinie.

Reprezentacja Cypru nigdy nie odniosła sukcesu, w rankingu FIFA jest obecnie 95. Jednak liga cypryjska plasuje się w Europie na 15. lokacie, nasza jest 32. Dlaczego selekcjonerzy pana pomijali?

Komu chciałoby się lecieć na mały Cypr oglądać zawodnika? Po prostu nie traktowali tamtejszej piłki poważnie. A ja po pierwszym meczu wiedziałem, że poziom jest znacznie wyższy niż w Polsce. Miałem do pomocy takich skrzydłowych jak Savio z Realu Madryt i Paulo Costa z Interu. Czy u nas miałbym takich piłkarzy u swego boku? Powołanie od Leo Beenhakkera dostałem przede wszystkim dlatego, że z Holendrem porozmawiał Michał Żewłakow, ówczesny kapitan kadry.

Występował pan w Hutniku, Cracovii i Wiśle. Z tym ostatnim klubie w sezonie 2000/2001 strzelił pan pięć goli i trochę pomógł w zdobyciu mistrzostwa Polski.

Miałem wielkich konkurentów. Tak naprawdę byłem piąty po Tomaszu Frankowskim, Macieju Żurawskim, Grzegorzu Nicińskim i Olgierdzie Moskalewiczu, stąd dwa wypożyczenia do Odry Wodzisław.

W rozgrywkach 2001/2002 przeciwko Wiśle zdobył pan dwie bramki, zabrał pięć punktów i z tytułu cieszyła się Legia Warszawa.

Robiłem, co do mnie należało. Gdybym nie strzelał, pretensje mieliby kibice z Wodzisławia. Wtedy nie było zapisów, że piłkarz wypożyczony z klubu A do B nie gra w bezpośrednich spotkaniach. Ja chciałem się jak najlepiej pokazać także działaczom z Reymonta. Dopiero potem zaczęły się pojawiać zapisy, że piłkarz nie może grać przeciwko drużynie, z której został wypożyczony.

Robił pan swoje, ale Bogusław Cupiał postawił na Sosinie krzyżyk?

Takie dostałem informacje, że właścicielowi moje bramki przeciwko Wiśle się nie podobały. To był mój koniec przy Reymonta, ale zacząłem coś nowego i fajnego, czyli 17 lat na Cyprze.

Aktualności

Pokaż więcej