Do czterech razy sztuka? „Nie możemy głupio dawać szans Puszczy”

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

We wtorek o godzinie 18 na stadionie im. Henryka Reymana Wisła zagra z Puszczą w półfinale baraży o awans do ekstraklasy. Mecz obejrzy prawie 24 tysiące kibiców.

Obiekt przy ulicy Reymonta może pomieścić ponad 33 tysiące osób, ale ostatnio jego dostępność była ograniczona przez przygotowania do remontu, a potem samą modernizację przed zbliżającymi się igrzyskami europejskimi. Wiosną klub mógł wpuszczać tylko 9,5 tysiąca kibiców, a jesienią 23 989. I właśnie liczby podobnej do tej drugiej należy się spodziewać we wtorkowy wieczór.

Dostępne będą wszystkie miejsca - poza trybuną od strony Błoń i częścią narożników. W tym sezonie największą liczbę kibiców zgromadził mecz z Ruchem Chorzów, który obejrzało 22 117 sympatyków obu drużyn.

Wisła musiała spaść z ekstraklasy, by doczekać się oficjalnej rywalizacji z Puszczą. Drużyny z Krakowa i Niepołomic w tym sezonie spotkały się już trzy razy i Biała Gwiazda ani razu nie wygrała w podstawowym czasie. W lidze Żubry zwyciężyły 3:2 i 2:1, a w Pucharze Polski Wiślacy przypieczętowali awans dopiero po serii rzutów karnych.

– Mam duszę sportowca i zawsze chcę wygrywać – mówi trener Radosław Sobolewski, pytany o to, czy jest żądny rewanżu. – Los złączył nas ponownie i po prostu będziemy chcieli wygrać. To najważniejszy mecz w mojej karierze trenerskiej.

Zatrzymać Żubry

Goście niemal do perfekcji opanowali stałe fragmenty, o czym krakowianie kilka razy przekonali się na własnej skórze. Zawodnicy Tomasza Tułacza grają pod faul, a każdy rzut wolny czy rożny jest dla nich dobrą okazją, by zaskoczyć przeciwnika. – Puszcza z tego żyje i musimy zwracać uwagę, by głupio nie dawać jej szans – mówi Sobolewski.

Cieszy go, że bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki. – Wparcie kibiców jest bardzo pozytywnym bodźcem dla moich piłkarzy i na pewno sobie z tym poradzą – zapewnia, pytany, czy niektórych zawodników stawka meczu i presja ponad 20 tysięcy osób nie sparaliżuje.

Sytuacja kadrowa gospodarzy jest niemal idealna. Do treningów z piłką wrócił Bartosz Jaroch, który uszkodził więzadła stawu kolanowego. W Łęcznej, gdzie krakowianie wygrali w sobotę 3:0, dobrze zaprezentowali się zmiennicy.

– Będę miał ból głowy. Cieszy mnie, że wielu utrzymuje formę mimo mniejszej liczby minut. Widać, że dzięki treningom ich forma nie spada, a czasem wręcz rośnie. Wyśmienitym przykładem jest Dawid Szot – cieszy się Sobolewski. – Plan był ułożony wcześniej i ten mecz też był nam potrzebny, by przygotować się do kolejnego – dodaje.

Męska gra

Przed występem na Lubelszczyźnie piłkarze zobaczyli film motywacyjny. Na obrazki z ich spotkań został nałożony głos przemowy Al Pacino ze słynnego filmu „Męska gra”. Sobolewski podkreśla, że rzadko sięga po takie rozwiązania i przede wszystkim skupia się na taktyce. Teraz uznał, że to dobry czas na taki rodzaj motywacji.

– Dobrze to zadziałało i dało nam bardzo ważne zwycięstwo, dzięki któremu minimum pierwszy mecz baraży rozegramy u siebie – stwierdził.

Rywal Wisły w 34. kolejce uległ na swoim boisku Chrobremu Głogów. Skończył sezon zasadniczy za krakowianami i o finał powalczy na wyjeździe. Trener Tułacz mówił, że chyba po raz pierwszy w czasie jego ośmioletniej pracy w Niepołomicach drużyna rozegrała spotkanie, w którym była tak nieskuteczna.

– Zabrakło kropki nad „i”. Utraciliśmy pozycję, ale jeszcze niczego nie przegraliśmy. Liczę, że zespół zaprezentuje się jak najlepiej i postawi się supermocnemu przeciwnikowi na jego terenie. Muszą jak najszybciej wyczyścić głowy – to się łatwo mówi, ale jest konieczne. Nie będziemy faworytem, ale to jeden mecz i wszystko jest możliwe.

Sędzią głównym meczu Wisły z Puszczą będzie Piotr Lasyk z Bytomia.


REKLAMA
REKLAMA