Niestabilna Cracovia. Trener pluł sobie w brodę, bo zmienił decyzję

Trener Jacek Zieliński liczył na lepszy występ Cracovii w Łodzi fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Po efektownym zwycięstwie z Rakowem Częstochowa Cracovia pojechała do Łodzi i zasłużenie przegrała z Widzewem 0:2. Pasy pokazały gorsze oblicze, a do przerwy grały tragicznie.
Pierwszy celny strzał w 70. minucie (rezerwowy Jakub Myszor), drugi i ostatni w 90. (Patryk Makuch). Kilkanaście dobrych minut po potrójnej zmianie przy prowadzeniu gospodarzy 2:0, gdy trener Jacek Zieliński posłał do boju drugiego napastnika (Benjamin Kallman) i wymienił wahadłowych (Otar Kakabadze i Paweł Jaroszyński). To wszystko, na co było stać Cracovię sześć dni po głośnym zwycięstwie z Rakowem. Nie zawiódł na pewno Karol Niemczycki, dzięki którego interwencjom wygrana beniaminka nie była bardziej okazała. 

Gole w pierwszych minutach obu połów

Na początku meczu i tuż po przerwie bramkarz nie mógł więcej zrobić, a właśnie wtedy podopieczni Janusza Niedźwiedzia strzelili gole, które dały im czwarte zwycięstwo w sezonie i pozwoliły dogonić Cracovię. W 4. minucie duży zamęt w polu karnym wywołało prostopadłe podanie Łukasza Zjawińskiego, po którym strzelał Jordi Sanchez. Z jego uderzeniem poradził sobie Niemczycki, piłkę do bramki dobił skutecznie Dominik Kun, który na kolejnego gola w ekstraklasie czekał równo sześć lat. W 53. minucie z rzutu karnego za zagranie ręką Michala Siplaka podwyższył Marek Hanousek. Goście próbowali przekonać sędziego, że kapitan był faulowany i dlatego doknął piłkę ręką, gdy upadał tuż przed linią końcówą, jednak Piotr Lasyk słusznie nie zmienił decyzji.

Trener pluje sobie w brodę

Zieliński zapowiadał, że w Łodzi jego drużynę czeka trudne spotkanie, a Widzew może zawiesić poprzeczkę równie wysoko jak Raków. Niesieni dopingiem 17 tysięcy kibiców gospodarze mieli niesamowity ciąg na bramkę. Zwłaszcza w pierwszej połowie grali z taką pasją, jakby ktoś powiedział im, że to ostatni mecz w ich życiu. A zaczęli grę bez trzech podstawowych zawodników, zaś czwartego stracili po 20 minutach. Cracovia była wolna, statyczna. Jakby jej piłkarze przyszli do nielubianej pracy i chcieli zaliczyć kolejną dniówkę. Zieliński podkreślał po spotkaniu, że drużyna była odpowiednio nastawiona i zastnawiał się, czy niektórzy nie wyszli na murawę przemotywowani.

– Pluję sobie w brodę, bo w przerwie miałem dokonać trzech zmian. Dałem jednak szansę chłopakom i okazało się, że jeden z tych, którzy mieli zejść, zrobił karnego. Czasem jest taki chichot losu – stwierdził szkoleniowiec drużyny spod Wawelu.

Widzew niczym Cracovia z Rakowem

Trener Cracovii liczył, że drużyna zacznie być powtarzalna i częściej będzie grała jak na starcie sezonu. Na razie nic z tego. W następną sobotę Pasy podejmą Pogoń Szczecin, kolejnego z kandydatów do gry o medale. Z faworytami idzie im znacznie lepiej, więc znów mogą pokazać lepsze oblicze. Nie będą jednak walczyć w tym sezonie o nic więcej niż środek tabeli, jeżeli forma nadal będzie tak niestabilna.

– W piątek byliśmy tym, który dostaje ciosy. Widzew zagrał podobnie jak my z Rakowem, czyli wyprowadzał fajne, szybkie kontry ze środka pola, z czym mieliśmy duże problemy – podsumował Zieliński.

Widzew Łódź – Cracovia 2:0 (1:0)

Bramki: Kun (4.), Hanousek (53., karny).

Widzew: Ravas – Danielak (71. Zieliński), Stępiński, Szota, Kreuzriegler, Nunes (22. Miloś) – Zjawiński (71. Sypek), Hanousek, Kun (85. Hansen), Letniowski (85. Lipski) – Sanchez.

Cracovia: Niemczycki – Rapa (56. Jaroszyński), Jablonsky, Rodin, Ghita, Siplak (56. Kakabadze) – Rakoczy (56. Kallman), Hebo Rasmussen (84. Knap), Oshima, Konoplianka (68. Myszor) – Makuch.

Żółte kartki: Szota – Rakoczy, Jaroszyński. 

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).

News will be here