Szok i wielkie rozczarowanie. „Załatwili nas”

Kacper Duda (z lewej) i Dawid Szot, piłkarze Wisły Kraków fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Piłkarze Wisły Kraków nie mogli uwierzyć, że we wtorek znów zawiedli w ważnym meczu z Puszczą Niepołomice. W meczu, po którym ich i kibiców marzenia prysły jak mydlana bańka. Rozmawialiśmy z dwoma młodymi zawodnikami, Kacprem Dudą i Dawidem Szotem.

Wisła uległa Puszczy 1:4 i straciła szanse na powrót do elity.

Kacper Duda: Bardzo duży cios

Duda był współwinny straty pierwszej bramki w półfinale baraży o ekstraklasę. Łatwo dał się ograć Marcelowi Pięczkowi, który następnie dośrodkował na głowę Kamila Zapolnika. 19-latek na co dzień jest cichy i raczej skąpi słów w wywiadach, nie kreuje się na gwiazdę. We wtorkowy wieczór był bardzo przybity. Gdy zobaczył dziennikarzy, nałożył na głowę duży kaptur i bardzo cicho wycedził kilka zdań. 

– Czegoś nam zabrakło. Puszcza zdobyła bramki po stałych fragmentach gry. Musimy czekać kolejny rok na awans. Musimy ciężko pracować, żeby za rok... Nie wiem, nie wiem, co więcej powiedzieć. Brak mi słów. Nie potrafiliśmy sobie poradzić ze stylem Puszczy, nie potrafiliśmy wygrać. Musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, udało się zdobyć bramkę, ale po naszym indywidualnym błędzie dostaliśmy gola na 1:3 i już nie byliśmy w stanie nic zrobić – powiedział.

– Jest to mały wstyd, wielkie rozczarowanie. Nie ma co gdybać, powinniśmy wygrywać każdy mecz i awansować. Dla mnie i dla wielu innych osób to bardzo duży cios. Trzeba się pozbierać i w przyszłym sezonie powalczyć o najwyższy cel – dodał ze wzrokiem wbitym w posadzkę stadionu przy Reymonta.

Dawid Szot w szoku

Zdecydowanie lepsze występy notował w ostatnich tygodniach także Dawid Szot, przeciwko Żubrom ustawiony na prawym wahadle. To inny typ człowieka - ekstrawertyk, który mówi dużo i bardzo szybko z uśmiechem. I to wszystko, poza uśmiechem, było widoczne po kompromitacji, w której miał współudział.

– Jestem w szoku po tym, co się stało. Bardzo bolą takie momenty. To spotkanie z Puszczą przegraliśmy, ale liczy się cały sezon, wcześniej straciliśmy punkty, których zabrakło na koniec, żeby wywalczyć bezpośredni awans. Zawaliliśmy. Musimy wziąć to na klatę, zmontować ekipę na przyszły sezon i znów walczyć o awans.

Niepołomiczanie wygrali wszystkie ligowe mecze z Białą Gwiazdą. Dwa w sezonie zasadniczym i we wtorek w barażach. – Załatwili nas, zwłaszcza w pierwszej połowie, stałymi fragmentami. Niby wiedzieliśmy, że to będzie zagrożenie, uczulaliśmy się, a były dośrodkowania i bramki. W pierwszej połowie graliśmy też za wolno i przez to nie rozwinęliśmy skrzydeł. W drugiej poprawiliśmy to. Nadzieje były niemal do końca. Dwie stracone bramki w końcówce były wynikiem tego, że wszyscy chcieliśmy atakować i już nie myśleliśmy o defensywie – zakończył.