Powtórzył się scenariusz sprzed tygodnia. Wisła Kraków jako pierwsza strzeliła bramkę, ale nie zdołała podwyższyć prowadzenia. Zagłębie Lubin podobnie jak Warta Poznań doprowadziło do wyrównania, a później strzeliło bramkę na miarę zwycięstwa.
Przed tygodniem Wisła Kraków poniosła wstydliwą porażkę z mocno osłabioną Wartą Poznań. Zdziesiątkowany przez kontuzje i sytuację epidemiczną beniaminek, który do meczu z Białą Gwiazdą przystąpił praktycznie bez ławki rezerwowych, w dość łatwy sposób pokonał krakowski zespół. Trener Artur Skowronek przed meczem z Zagłębiem Lubin podkreślał, że na taką kompromitację, jaka miała miejsce w drugiej połowie meczu z Wartą, jego podopieczni nie mogą już sobie pozwolić, a mimo to sytuacja się powtórzyła.
Terminarz dla wiślaków nie jest łaskawy. Po potyczce z Zagłębiem czekają ich jeszcze w 2020 roku derby z Cracovią oraz pojedynki z Legią Warszawa i Lechem Poznań. W trwającej rywalizacji Wisła potrafiła zagrać fenomenalny mecz, a tydzień później zaprezentować się bardzo źle. Forma jest falująca, a sam szkoleniowiec tłumaczył, że to proces, który potrzebuje czasu. Niewiadomą jest tylko jak dużo cierpliwości mają jeszcze kibice i włodarze krakowskiego klubu.
Bez fajerwerków
Jeśli porażka z Wartą miała wstrząsnąć piłkarzami, to pierwsza połowa starcia w Krakowie wcale nie wskazywała, że w wiślackiej szatni miało miejsce trzęsienie ziemi. Gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce, częściej gościli na połowie rywala i zrobili sobie trening wznawiania gry z narożnika boiska. 9:1 było w statystyce rzutów rożnych, ale mimo to większego zagrożenia pod bramką gości nie było.
W pierwszych 45 minutach nie padł żaden celny strzał. Bliżej szczęścia byli goście. Po blisko pół godziny gry najbardziej aktywny na boisku Kacper Chodyna płasko dośrodkował piłkę. Dejan Drazicia oddał strzał, ale został on zablokowany. Lubinianie dopatrywali się w tej sytuacji zagrania ręką, ale sędzia pozostał niewzruszony.
Odrobili lekcje
W drugą połowę znacznie lepiej weszli przyjezdni. Drazić kapitalnie obsłużył Roka Sirka. Napastnik Zagłębia znalazł się w sytuacji sam na sam z Mateuszem Lisem. Świetną interwencją popisał się bramkarz Wisły, dzięki czemu wynik nie uległ zmianie. To, co nie udało się gościom, kilka minut później udało się gospodarzom. Kilkadziesiąt metrów z piłką przebiegł Felicio Brown Forbes. Zawodnik Wisły w polu karnym łatwo zmylił Łukasza Porębę i ładnym uderzeniem pokonał Dominika Hładuna.
Widać było, że podopiecznym trenera Skowronka zapadła w pamięć potyczka z Wartą, kiedy to jako pierwsi jeszcze w pierwszej połowie strzelili gola, ale tuż po zmianie stron pozwolili rywalowi wyrównać, a następnie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Wiślacy od razu wpadli w wir poszukiwania drugiej bramki. Niezłą sytuację miał Dawid Szot, ale bramkarz Zagłębia nie pozwolił na to, by po raz drugi piłka zatrzepotała w siatce.
Koszmar się spełnił
Miedziowi nie potrafili wygrać od czterech kolejek. Zanotowali dwa remisy i dwie porażki i nic nie wskazywało na to, że będą w stanie wrócić do gry, a już na pewno odnieść zwycięstwo. Wisła miała bardzo dobry okres. Wszystko zmieniło się w 68. minucie. Jakub Żubrowski wznowił grę z narożnika boiska, posłał futbolówkę do Lorenzo Simicia. Michal Frydrych nie upilnował zawodnika Zagłębia, który idealnym strzałem umieścił piłkę w bramce.
Wiślacy chcieli, ale kiedy stracili bramkę ich gra nie była już tak dobra jak na początku drugiej odsłony meczu. Po raz kolejny gospodarze pozwolili, aby rywal znalazł się sam na sam z Lisem. W kolejnej próbie bramkarz Białej Gwiazdy nie miał już tak wiele szczęścia. Strzelcem gola na miarę trzech punktów był Chodyna.
Wisła Kraków – Zagłębie Lubin 1:2 (0:0)
Bramki: Forbes (55.) – Simić (68.), Chodyna (86.)
Wisła: Lis – Szot, Frydrych, Mehremić, Burliga – Yeboah (82. Buksa), Plewka, Kuveljić – Żukow (77. Chuca), Silva (77. Savić), Brown Forbes (77. Bećiraj).
Zagłębie: Hładun – Chodyna, Simić, Guldan, Balić – Szysz, Poręba (90. Jończy), Baszkirow (66. Żivec) – Żubrowski, Drazić, Sirk (66. Mraz).
Żółte kartki: Burliga – Baszkirow, Simić, Żubrowski, Szysz.
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom).