47 506 kibiców oglądało finał Pucharu Polski 2024. W szmpańskich nastrojach ze stolicy wrócą piłkarze i kibice Białej Gwiazdy. Wisła grała w finale PP po raz 11. i piąty raz okazała się najlepsza. Po raz pierwszy w historii w rozgrywkach tryumfował zespół spoza ekstraklasy. Portowcy nie dali rady w czwartym finale.
Pogoń Szczecin – Wisła Kraków. Niespodziewana przewaga krakowian
W pierwszej połowie bramkarz przedstawiciela ekstraklasy zaliczył dwie świetne interwencje, broniąc dwa uderzenia po dośrodkowaniach z prawej strony. Alexandru Cojocaru zatrzymał piłkę po strzale z pierwszej piłki Jesusa Alfaro i główce Szymona Sobczak. Napastnik niewiele pomylił się także na samym początku, kiedy uderzył tuż obok słupka. Podopieczni Alberta Rude, który na najważniejszy mecz w swojej karierze trenerskiej postawił na ciemny strój i marynarkę, oddali też kilka strzałów, z którymi żadnych problemów nie miał rumuński bramkarz.
Bramki Wisły strzegł Anton Cziczkan, co jednak było pewnym zaskoczeniem, bo debiutował raptem sześć dni wcześniej przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała. Białorusin imponował spokojem w rozegraniu i zawsze był na posterunku. Portowcy, których szkoleniowiec w tak ważnym dniu postawił na sportowy strój, kilka razy zagrozili pierwszoligowcowi. Szarżować próbował Kamil Grosicki, który sprawiał sporo problemów obrońcom i strzelał minimalnie niecelnie. Swojej szansy nie wykorzystał także Linus Wahlqvist.
Niesamowity scenariusz. Wisła wyrównała w ostatniej chwili
Po przerwie spotkanie toczyło się w spokojnym tempie, zespoły czasem tylko przyspieszały. Taki mecz zdarza się czasem raz na kilkadziesiąt lat, więc nikt nie chce stracić pierwszego gola. Gdy Portowcy podchodzili blisko bramki Czikczana, jego koledzy ofiarnie bronili. Gdy w 69. minucie krakowianie zecydowali o zmianie Bartosza Jarocha, jego miejsce zajął na prawe stronie Dawid Szot, który zaczął na lewej obronie. Wiślak mówił po półfinale, że chciałby się pościgać z Grosickim i w końcu miał ku temu okazję. Niestety popełnił błąd, złamał linię spalonego, i po akcji zapoczątkowanej wyrzutem z autu Pogoń otworzyła wynik. Adrian Przyborek podał do Efthymisa Koulourisa, który otworzył wynik. Chwilę wcześniej fani Wisły po raz drugi odpalili race i rzucili serpentyny (kilka spadło na murawę). W 90. minucie stuprocentową okazję na wyrównanie miał rezerwowy Goku, ale piłkę zdołał wybić Mariusz Malec.
Prowadzący spotkanie Tomasz Kwiatkowski z Warszawy doliczył aż siedem minut, bo rzeczywiście było dużo przerw. Połowa stadionu zaczęła się cieszyć, druga połowa bezradnie rozkładała ręce. W ostatniej akcji, bo była już 99. minuta, Czikczan zagrał długa piłkę, która spadła pod nogi rezerwowego Eneko Satrusteguiego i on już szansy nie zmarnował, co oznaczało dogrywkę. Co by nie powiedzieć, wielkiego zaskoczenia nie było, bo obie drużyny w tej edycji rozstrzygały rywalizację właśnie w taki sposób.
Wisła Kraków. Angel Rodado na 2:1
W dodatkowym czasie Wisła objeła prowadzenia, uderzając na tę samą bramkę. Nie tylko Szot pomylił się tego popołudnia. Leo Borges zachował się znacznie gorzej. Zagrał tak, że Angel Rodado wyszedł sam na sam z bramkarzem i skorzystał z prezentu. Faworyt szedł drogą z nieba do piekła, ale miał jeszcze wiele czasu, by z niej zawrócić. Zespół Rude grał jednak mądrze i wybronił korzystny rezultat. Pod koniec dogrywki arbiter ukarał czerwoną kartką członka sztabu Pogoni.
Pierwszy finał PP na Stadionie Narodowym został rozegrany w 2014 roku. W latach 2020-2021, z powodu pandemii, był przeniesiony do Lublina. Właśnie tam przed czterema laty w swoim pierwszym występie po trofeum sięgnęła Cracovia prowadzona przez Michała Probierza.
Pogoń Szczecin – Wisła Kraków d. 1:2 (0:0, 1:1)
Bramki: Koulouris (75.) – Sutrestegui (90.), Rodado (93.).
Pogoń: Cojocaru – Wahlqvist (91. Smoliński, Borges, Malec, Koutris – Przyborek, Gamboa (57. Biczachczian), Ulvestad, Gorgon, Grosicki – Koulouris (106. Zahović).
Wisła: Cziczkan – Jaroch (69. Satrustegui), Uryga, Colley, Szot – Duda (84. Gogół), Carbo – Baena (69. Villar), Rodado, Alfaro (77. Żyro) – Sobczak (77 Goku).
Żółte kartki: Gamboa, Koulouris, Wędrychowski, Cojocaru, Biczachczian, Malec – Jaroch, Uryga, Cziczkan.
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Z PGE Narodowego Mateusz Kaleta i Michał Knura