Czar szybko prysł. Piłkarze Cracovii znów przypomnieli, dlaczego są w ogonie tabeli

Śląsk rzucił Cracovię na kolana fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Cracovia poczuła się we Wrocławiu jak tydzień wcześniej Górnik w starciu z nią. Podopieczni Dawida Kroczka i Tomasza Jasika ulegli walczącemu o mistrzostwo Śląskowi aż 0:4. To ich druga tak bolesna porażka w sezonie.

3 maja Pasy były katem, gromiąc zabrzan aż 5:0, a po siedmiu dniach zostały ofiarą wrocławian. Śląsk strzelił im aż cztery gole (trzy do przerwy), a Karol Knap już po zmianie wykrzyczał coś sędziemu technicznemu i obejrzał drugą żółtą kartkę. Krakowianie ulegli rywalowi różnicą czterech goli drugi raz w tej kampanii. Jesienią na swoim stadionie przegrali 1:5 z Pogonią Szczecin i w piątek równie źle prezentowali się w obronie.

Defensywa wydawała się coraz lepiej zgrana, w dwóch ostatnich meczach zachowała czyste konto, jednak tym razem nie była monolitem. Niektóre błędy były wręcz juniorskie. Porażka z nowym liderem ekstrakalsy (przynajmniej do soboty) nie będzie bardzo brzemienna w skutkach, jeżeli w sobotę Korona Kielce ulegnie Jagiellonii Białystok, a w niedzielę Puszcza Niepołomice będzie gorsza od Warty Poznań. Także remisy sąsiadów tabeli nie będą najgorszym wynikiem. Wygrane na nowo rozpalą czerwoną lampkę, oznaczającą poważne zagrożenie spadkiem.

Śląsk rozbił Cracovię

Statystyki nie zawsze dobrze oddają przebieg meczu, ale w tym przypadku mówią prawdę. Pasy oddały we Wrocławiu zaledwie jeden celny strzał. W 75. minucie Mateusz Bochnak zszedł z prawej strony do środka, ale zupełnie nie zaskoczył bramkarza. Śląsk na gole zamienił cztery z sześciu uderzeń na bramkę. „Pozamiatane” było już do przerwy. Śląsk wziął przykład z krakowian sprzed tygodnia i szybko otworzył wynik. W 2. minucie po dośrodkowaniu z rożnego i strzale głową cieszył się Simeon Petrow. Ponad pół godziny później krakowianie źle wyprowadzali piłkę, odzyskali ją podopieczni Jacka Magiery i po kilku szybkich podaniach podwyższył as gospodarzy Erik Exposito. Pożar próbował gasić Kamil Glik, jednak swoją interwencją podał piłkę pod nogi najlepszego napastnika ligi. W końcówce pierwszej połowy trzecie trafienie przyniósł kolejny rożny. Fatalne zachowanie Andreasa Skvgaarda, od którego odbiła się futbolówka, wykorzystał Piotr Samiec-Talar. Stempel na w pełni zasłużonej wygranej Śląska w 88. minucie postawił rezerwowy Mateusz Żukowski, który ruszył z kontrą. Filip Rózga gonił rywala, ale nie potrafił go zatrzymać.

Śląsk Wrocław – Cracovia 4:0 (3:0)

Bramki: Petrow (2.), Exposito (34.), Samiec-Talar (43.), Żukowski (88.).

Śląsk: Leszczyński – Macenko (90. Guercio), Paluszek (27. Konczkowski), Bejger – Samiec-Talar )81. Jezierski), Petkow, Peteow, Leiva (90. Ince) – Pokorny, Schwarz – Exposito (81. Żukowski).

Cracovia: Hrosso – Ghita, Glik, Skovgaard – Kakabadze (63. Rózga), Sokołowski (77. Maigaard), Knap (62. Atanasov, Olafsson (69. Jaroszyński) – Makuch (69. Bochnak), Rakoczy – Kallman.

Żółte kartki: Exposito – Glik, Knap (dwie), Skovgaard.

Czerwona kartka: Knap (69., za dwie żółte, druga po zejściu z boiska).

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom.