Liga Europy. Łukasz Zwoliński wspomina mecz z Rapidem. „Nie taka nazwa straszna”

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków

– W Wiedniu zagraliśmy ze zbyt dużym respektem – wspomina Łukasz Zwoliński, który w barwach Lechii strzelił Rapidowi bramkę w europejskich pucharach. W czwartek z tym rywalem będzie miał okazję debiutu w barwach Białej Gwiazdy.

31-latek to najbardziej doświadczony piłkarz, jaki dołączył pod Wawel w letnim okienku transferowym. Chociaż chwilę to trwało, sam przekonuje, że nie musiał się długo zastanawiać nad tym transferem. – Nie muszę nikomu mówić, w jakie miejsce trafiłem. Wisła to wielki klub, jeden z najbardziej utytułowanych w Polsce. Przychodzę pomóc drużynie swoim doświadczeniem awansować do ekstraklasy. Po paru dniach tutaj czuć, że ten klub ma duszę – mówi nowy napastnik Wisły.

Zwoliński kontra Rapid. Rachunki do wyrównania

Nowy napastnik Wisły ma doświadczenia w starciach z Rapidem. W 2022 roku zmierzył się z tym rywalem w dwumeczu w II rundzie el. Ligi Konferencji z Lechią Gdańsk.  W pierwszym meczu w Austrii padł remis 0:0, w rewanżu Lechia przegrała 1:2, a Zwoliński trafił do siatki, ale jego zespół pożegnał się z pucharami.

– Z tamtego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie taka nazwa straszna, jak faktycznie była. W pierwszym meczu w Wiedniu zagraliśmy ze zbyt dużym respektem. Potem okazało się, że to drużyna, z którą śmiało można rywalizować. Jestem przekonany, że teraz będziemy rywalizować jak równy z równym – przekonuje Zwoliński.

W rewanżu Lechia po 18 minutach przegrywała już 0:2, Zwoliński zdobył w końcówce bramkę, ale okazała się ona tylko trafieniem honorowym.

Zwoliński: Najważniejsze, abyśmy się nie przestraszyli

Ze składu, który wtedy wybiegał na boisko w Gdańsku, o sile drużyny dalej stanowi kilku zawodników. – Bramkarz i pomocnik są ci sami i mam nadzieję, że po raz kolejny uda się znaleźć sposób, aby strzelić bramkę – uśmiecha się napastnik Wisły. To Niklas Hedl, 23-latek, a także rok młodszy Moritz Oswald.

– Drużyny austriackie to lata schematów, organizacji gry. Od dłuższego czasu grają w tym samym systemie, tę samą piłkę. Gdy przychodzi nowy trener lub zawodnik, to dostosowuje się do fizolofii klubu, a nie na odwrót – uważa Zwoliński.

Dodaje, że Wiślacy nastawiają się na rywala, który będzie dobrze zorganizowany i grający wysokim pressingiem. – Najważniejsze, abyśmy się nie przestraszyli. Zaczynamy przy 0:0 i przy naszych kibicach możemy zagrać dobre spotkanie – podkreśla.

Wspomniał czasy młodości

Nowy napastnik Wisły przekonuje, że może pomóc drużynie od samego początku, zarówno w duecie z Angelem Rodado, jak i jako samodzielna „dziewiątka”. Kazimierz Moskal chce, aby do tego duetu dołączył jeszcze jeden napastnik, który będzie dla nich alternatywą.

– Trochę sezonów mam już za sobą. Grałem w różnych konfiguracjach, w Lechii często w ustawieniu z Flavio Paixao i nie powiem, jak czuję się lepiej. Będę grał tam, gdzie będzie potrzeba, najważniejszy jest zespół – odpowiada.

Nie ukrywa, że zna się z kolegami z drużyny, bo przeciwko wielu grał już na polskich boiskach. – Jest tutaj fajna ekipa – uśmiecha się. Napastnik wspomina też, jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z trenerem Moskalem przy Reymonta.

– Kiedy przychodziłem do Wisły, wspomniałem trenerowi czasy, kiedy nie miałem jeszcze brody, dzieci i byłem młody. Wyjazd na Wisłę zawsze był elektryzujący. Pełne trybuny, wyjątkowa atmosfera. Wisła miała jeden z piękniejszych stadionów w ekstraklasie – wspomina 31-latek.