Ekstraliga rugby: falstart Juvenii. Co się stało?

W sobotę liderzy tabeli, którzy wcześniej wygrali komplet spotkań, sensacyjnie przegrali na wyjeździe z Arką Gdynia 26:34.

O porażce krakowian przesądziła pierwsza, bardzo słaba połowa, którą gospodarze wygrali 22:0. Choć po przerwie Smoki grały jak natchnione, nie zdołały odmienić losów rywalizacji.  Nie da się w 20 minut wygrać meczu, w dodatku z pasywną, leniwą obroną w pierwszej połowie – powiedział po meczu trener Konrad Jarosz.

Będąc trzy razy przed polem punktowym w pierwszej połowie, nie zdobyliśmy ani jednego przyłożenia. Jestem też trochę zawiedziony postawą pierwszej linii młyna w młynach zwartych. Przed przerwą też popełniłem błąd, bo wierzyłem, że będziemy wygrywać auty i młyny, a gdybyśmy kopali na słupy zdobylibyśmy przynajmniej sześć punktów. Mam nadzieję, że ta przegrana obudzi drużynę. Lider musi być pewny siebie, ale tę pewność trzeba udowodnić na boisku, a my zagraliśmy 20 minut w drugiej połowie – podsumował szkoleniowiec. 

Arka Gdynia – Juvenia Kraków. Kontrowersyje decyzje

W Gdyni nie brakowało kontrowersji związanych z decyzjami sędziowskimi, jednak krakowianie mogą mieć pretensje przede wszystkim do siebie za słabą postawę w pierwszej części meczu. Ta zdecydowanie nie ułożyła się po myśli podopiecznych Jarosza. Już w 2. minucie, gdynianie związali maul autowy. Krakowianie odskoczyli, by wymusić blok, ale była to zła decyzja, bo z piłką na pole punktowe przedarł się Kewin Bracik. W kolejnych 20 minutach przewaga terytorialna była po stronie Juvenii, ale obrona gospodarzy stała twardo i każdy atak rozbijał się o mur defensywy. Co więcej Arka wykorzystała rzut karny, a po żółtej kartce dla Marcina Morusa, grając w przewadze, posłała na pole punktowe Gabriela Sipapate. Dawid Banaszek podwyższył i było już 15:0.

Wydawało się, że Juvenia wróci do gry, bo Oderich Mouton zdobył pierwsze przyłożenie, ale po interwencji sędziego bocznego nie zostało ono uznane. Chwilę później, gdy Sandro Papunaszwili wyprowadził cios na głowę Michała Jurczyńskiego, sędzia główny, po konsultacji z bocznymi ukarał kartką Jurczyńskiego i nieobecnego przy zajściu Zvikomborero Chirume. Jakby tego było mało, w końcówce pierwszej połowy Bracik wpadł na pole punktowe i choć został wcześniej wyraźnie wypchnięty w aut, punkty zostały uznane i Arka prowadziła do przerwy 22:0.

Drugą połowę Smoki rozpoczęły od bardzo mocnego uderzenia. Nie minęło 30 sekund, a na polu punktowym zameldował się Oderich Mouton, a Riaan van Zyl podwyższył spod samej linii bocznej. Banaszek odpowiedział celnym kopem z podstawki, ale po maulu autowym znów drogę na pole punktowe znalazł Mouton. Potężny wiązacz, położył i trzeci raz, a gdy za linię końcową wpadł również Chemigan Beukes, zrobiło się 28:26. Przy tym ostatnim przyłożeniu, pomiędzy słupy z podwyższenia nie trafił van Zyl – po raz pierwszy w całym spotkaniu. Trafił za to po kolejnym karnym Banaszek i zrobiło się nerwowo. Różnica pomiędzy zespołami wynosiła pięć punktów. Juvenia próbowała naciskać, ale po prostych błędach oddawała piłkę rywalom. Co więcej w końcówce Arka otrzymała rzut karny, który znów na punkty zamienił Banaszek. To oznaczało, że odebrał krakowianom defensywny punkt bonusowy, dając swojemu zespołowi zwycięstwo 34:26. 

O utrzymanie pozycji lidera

Krakowianie po tej niespodziewanej przegranej pozostają liderem, ale o utrzymanie tej pozycji będą musieli powalczyć za tydzień z Pogonią Siedlce. Mecz odbędzie się w Krakowie, w sobotę 30 marca o 14:00.

Arka Gdynia - Juvenia Kraków 34:26 (22:0)

Punkty: Banaszek 19, Bracik 10, Sipapate 5 – Mouton 15, van Zyl 6, Beukes 5.
News will be here

Aktualności

Pokaż więcej