Serbski obrońca długo będzie wspominał pierwszy występ i gola dla Wisły Kraków, choć samego momentu uderzenia, a potem zderzenia z rywalem nie pamięta. Pierwsze badania Urosa Radakovicia nie wykazały nic niepokojącego.
W niedzielę Wisła Kraków wygrała w Płocku 3:1 i zrewanżowała się gospodarzom za jesienną porażkę 0:3. Gola dającego jej prowadzenie strzelił w 86. minucie debiutujący w zespole Petera Hyballi Uros Radaković. Zawodnik ofiarnie wyskoczył w polu karnym i głową uderzył nie tylko piłkę, ale także boleśnie zderzył się z Milanem Obradoviciem. Natychmiast padł na murawę, a po chwili dołączyli do niego koledzy. Z ich twarzy szybko zniknęła radość, a pojawił się strach. Szybko zorientowali się, że stoper potrzebuje pomocy i podnieśli ręce w górę na znak alarmu. Zrobiło się nerwowo, wiślak został zniesiony z murawy i karetką pojechał na badania do szpitala.
– Byliśmy wszyscy przy karetce, podnosił palec do góry, był przytomny – mówił na pomeczowej konferencji trener Peter Hyballa.
Dobre wiadomości
Nie dziwi więc, że kibice bardziej martwili się jednak o stan zdrowia zawodnika wypożyczonego ze Sparty Praga, niż cieszyli się z wygranej, którą w doliczonym czasie przypieczętował Rafał Boguski. W niedzielę wieczorem klub uspokoił jednak fanów Białej Gwiazdy.
– Uros Radaković jest po badaniach tomografii i konsultacji neurologicznej które nie wykazały niczego niepokojącego, a lekarze pozwolili na transport zawodnika do Krakowa – poinformowała Wisła.
Później sam piłkarz dał znać w mediach społecznościowych, że czuje się dobrze i dziękuje za wsparcie. "Nic nie pamiętam z momentu strzelenia gola. Po badaniach zostałem zwolniony ze szpitala na leczenie w domu. Niedługo wrócę!"– napisał 27-latek na Instagramie.
Kroczem w słupek
Radaković nie był pierwszym piłkarzem w historii, który strzelenie gola okupił bolesną kontuzją. W grudniu bardzo ucierpiał napastnik Standardu Liege Duje Cop, który rywalizował z Lechem Poznań w fazie grupowej ligi Europy. Pod koniec pierwszej połowy meczu Belgów z Rangersami Chorwat zdobył bramkę, ale po chwili wylądował kroczem na słupku.
W marcu 2019 roku Alex Telles z FC Porto wykorzystał karnego i jednocześnie doznał kontuzji biodra. Zamiast cieszyć się z wykorzystanej jedenastki, padł na boisko jak rażony piorunem. Uderzał lewą nogą, a prawą nienaturalnie wygiął i musiał zakończyć występ.
Prawie 12 lat temu grymas bólu zamiast radości z trafienia pojawił się na twarzy rywala Wisły Kraków w Pucharze Polski. W rewanżowym meczu 1/4 finału w Poznaniu Hernan Rengifo z Lecha trafił na 2:0, ale nie podnosił się z murawy. Napastnik uszkodził więzadło poboczne-przyśrodkowe i do gry wrócił po miesięcu.