Wisła Kraków. Oświadczenie ultrasów było kropką nad „i”? „To expose społeczności”

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Prezes Jarosław Królewski zadeklarował, że zrobi wszystko, by Kazimierz Moskal wypełnił dwuletni kontrakt, a może pracował z Wisłą Kraków jeszcze dłużej. Przy okazji prezentacji nowego szkoleniowca wracały też pytania o wybór i ostateczne rozstanie z Albertem Rude.

Większościowy właściciel i prezes Białej Gwiazdy zadeklarował, że będzie wspierać Kazimierza Moskala w podjętej przez niego misji, w czasie której klub czeka wiele wyzwań. Jak już informowaliśmy, przed szkoleniowcem nie został postawiony cel powrotu do ekstraklasy w pierwszym sezonie pracy. I liga będzie jednak priorytetem przebudowywanej drużyny, a gra w europejskich pucharach i Puchar Polski wyłącznie dodatkiem. Na razie klub nie zamierza zatrudnić dyrektora sportowego, choć analizuje rynek. Ustalone zostały szczegóły rozstania z pełniącym tę funkcję przez półtora roku Hiszpanem Kiko Ramirezem.

Nowe umowy zawodników

Królewski potwierdził, że umowy przedłużyli obrońcy Bartosz Jaroch i Igor Łasicki, a propozycje przedłużenia kontraktów otrzymali Kamil Broda i Bartosz Talar. Mówił też o zainteresowaniu 21-letnim Olivierem Sukiennickim, środkowym pomocniku, który właśnie awansował do I ligi ze Stalą Stalowa Wola. Ma to być jeden z kilku młodych piłkarzy, których pracownicy klubu szczegółowo analizują od dłuższego czasu.

Kazimierz Moskal zastąpił Alberta Rude, który pracował z zespołem od stycznia. W siedzibie klubu doszło do niezaplanowanego wcześniej spotkania, które zostało uwiecznione w materiale wideo przygotowanym na powitanie nowego trenera. Moskal przyznał, że chwilę porozmawiali, a Hiszpan wypowiedział swoje zdanie o zespole, ale powinno ono pozostać między nimi. Polak nigdy nie próbował wyciągać od poprzedników tego, co myślą o drużynie, którą opuścili. – Ja dziś jestem na tym miejscu i moim zadaniem jest spojrzeć na zespół własnym okiem, by wyciągnąć wnioski – powiedział.

Jarosław Królewski nie przyznał się do błędu

Królewski był pytany, czy nie zrobił błędu, nie zatrudniając Moskala juz zimą. Z jednej strony mówi, że nie chce zwalniać trenerów, ale postawienie na Hiszpana okazało się błędem i na stanowisku znów jest nowa osoba.

– Zawsze rozmawiam z trenerami, którzy mogą być dla Wisły dobrą opcją. Zimą w tym gronie był obecny trener, ale też Marek Papszun czy Maciej Skorża. Wtedy zdecydowaliśmy się na trenera, który moim zdaniem miał budować wizję drużyny w związku z tym, co będzie się w Wiśle działo. Obecny trener również był weryfikowany przez nasze systemy i gdyby „nie świecił się na zielono”, to by tutaj teraz nie siedział – odpowiedział prezes.

– Zimą postawiliśmy na pewnego rodzaju eksperyment, ale chodziło nam o to, by Wisła się rozwijała. Trudno dziś cofnąć czas i powiedzieć, że jakbyśmy zmienili tę jedną decyzję, to wszystko by się udało. Tak to nie działa. W zeszłym sezonie udało nam się zrobić wiele dobrych rzeczy, ale nie udało tej najważniejszej, czyli awansować. Trener dostanie czas, będzie miał wolność wyboru. To jest dla mnie bardzo ważne – zapewnił Królewski. 

Presja kibiców

Czy o jego i trenera Rude decyzji o zakończeniu współpracy przesądziło mocne stanowisko „Ultra Wisła”, czyli grupy kibiców odpowiedzialnej za prowadzenie dopingu? Nieco wcześniej obecne zarządzanie klubem skrytykowało stowarzyszenie Socios Wisła Kraków i również oczekiwało zmian. 

Królewski dał do zrozumienia, że ostatni ruch, a wcześniej podanie się do dymisji Radosława Sobolewskiego, wynikało także z nacisku opinii publicznej. – Uważam, że takie oświadczenia są expose społeczności, a piłka nożna to są pewnego rodzaju igrzyska, rozrywka, coś bardzo ważnego. Osoby zarządzające klubami nie przechodzą obok tego obojętnie, nie bawimy się w to, by wszystko utrudniać – odpowiedział. 

Dodał, że zależy mu na kibicach Wisły i może mu nie pasować forma przedstawienia swojego zdania i mieć uwagi do szczegółów i obiektywizmu, ale traktuje to jako wskazówkę. – Czasem jest tak, że reakcje są przesadzone. Dla niektórych trenerów najtrudniejsze jest, żeby się przygotować, bo w klubie z taką historią i tradycją trzeba sobie zdawać sprawę z panującej presji. Człowiek czuje respekt wobec tego, jak wygląda społeczność, jak dziennikarze komentują rzeczywistość. Nie mamy tego gdzieś i nie przechodzimy obojętnie. Decyzje trenerów Rude i Sobolewskiego były też pewną formą szacunku do tego klubu, by nie poświęcać jego stanu na rzecz swojego ego – zakończył.