Debiut 15-latka i druga porażka Wisły w rundzie finałowej

Daniel Hoyo-Kowalski fot. KP

Dziesięć minut naporu po przerwie wystarczyło Zagłębiu Sosnowiec, by pokonać grającą w eksperymentalnym składzie Wisłę Kraków.

Co w kwietniu robi polski 16-latek? Kilkaset tysięcy uczniów zdawało niedawno egzamin gimnazjalny. Wśród nich był Daniel Hoyo-Kowalski, który urodziny będzie obchodził dopiero 12 lipca. W czwartek na Stadionie Ludowym w Sosnowcu młodzianowi przyszło zdać kolejny test – tym razem w ekstraklasie jako środkowy obrońca.

Najmłodszy w historii klubu

Hoyo-Kowalski w dniu meczu miał dokładnie 15 lat 9 miesięcy i 13 dni. To nowy najmłodszy debiutant w lidze w historii 13-krotnego mistrza Polski. Odebrał palmę pierwszeństwa Marcinowi Jałosze, który w 1987 roku w dniu debiutu w II lidze miał 16 lat i 11 dni.

Biała Gwiazda pojechała do Sosnowca bez 11 (!) zawodników. Trener Maciej Stolarczyk mógł kombinować i przesunąć do defensywy kogoś bardziej doświadczonego, ale postanowił dać szansę reprezentantowi Polski U-16.

W środku pola  nie mógł postawić ani na Vullneta Bashę, ani na Patryka Plewkę. Do boju posłał więc Rafała Boguskiego i 18-letniego Dawida Szota, który w poniedziałek debiutował w lidze na środku obrony.

REKLAMA



Prowadzenie Wisły do przerwy

Mimo znaczących ubytków gości, Zagłębie grało niemrawo. Jakby było pewne utrzymania, a nie zajmowało ostatnie miejsce. Jakby przed pierwszym gwizdkiem piłkarze gospodarzy stwierdzili, że z taką Wisłą poradzą sobie bez większego wysiłku lub pokona się sama.

Zawodnicy beniaminka nie byli cierpliwi, często decydowali się na długie piłki, które wybijali wiślacy. Do tego krakowianie zaskoczyli ich w czwartej minucie bramką Krzysztofa Drzazgi.

Biała Gwiazda wykorzystała spokój Pawła Brożka (drugi raz w tym sezonie w wyjściowym składzie) i fatalny błąd Piotra Polczaka. O piłkę skutecznie powalczył Sławomir Peszko, a następnie zimną krew w polu karnym zachował Drzazga i uderzył nie do obrony. Napastnik przełamał się po pięciu meczach bez trafienia.

Zdenerwowany Valdas Ivanauskas pierwszą zmianę zrobił po nieco ponad 30 minutach, ale do przerwy jego drużyna nie potrafiła zaskoczyć skleconej defensywy Wisły. Lewonożny Rafał Pietrzak był zmuszony grać na prawej stronie, a partnerem Hoyo-Kowalskiego był Matej Palcić, którego nominalna pozycja to bok obrony.

Dwie bramki w dziesięć minut

Wizyta w szatni dobrze podziałała na miejscowych, bo szybko wyrównali. Ani jeden wiślak nie zdołał doskoczyć do Mateusza Możdżenia, który pięknym strzałem sprzed pola karnego pokonał Mateusza Lisa.

Ożywiły się trybuny, nowe siły wstąpiły w zawodników Zagłębia, którzy zepchnęli Wisłę do głębokiej defensywy. I szybko objęli prowadzenie po golu wychowanka Wisły – Olafa Nowaka. Hoyo-Kowalski odbił się od silnego Vamary Sanogo, który przeprowadził tę akcję. Nowak musiał tylko skierować piłkę do pustej bramki.

Zagłębie nie poszło za ciosem i oddało inicjatywę, co mogło się źle skończyć. Gdy znów przycisnęło, świetnie bronił Mateusz Lis, który nie pozwolił stracić trzeciej bramki.

W Wiśle zadebiutował również Ghańczyk Emmanuel Kumah. Szybko sfaulował, potem odebrał piłkę i ładnie przerzucił na prawą stronę. Potem było go widać mniej i nie straszył rywali. Podopieczni Stolarczyka stracili siły i szybki zawodnik nie miał z kim pograć. W ostatniej akcji mógł wyrównać, ale Zagłębie nie wypuściło już z rąk trzech punktów.

W niedzielę Wisła zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław. Początek o godzinie 18.

Zagłębie Sosnowiec – Wisła Kraków 2:1 (0:1)

Bramki: Możdżeń (49.), Nowak (57.) – Drzazga (4.).

Zagłębie: Kudła – Heinloth (33. Gressak), Cichocki, Polczak, Mraz – Nawotka, Możdżeń, Pawłowski, Udovicić – Gabedawa (46. Nowak), Sanogo (82. Ivanishvili).

Wisła: Lis – Pietrzak, Palcić, Hoyo-Kowalski, Grabowski – Szot, Boguski – Kolar, Drzazga (80. Buksa), Peszko (66. Kumah) – Brożek (61. Słomka).

Żółte kartki: Mraz – Kolar, Drzazga.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).