Koniec wojny o Kapustkę. "Niesmak pozostał"

Bartosz Kapustka fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Po kilkunastu miesiącach przepychanek i wzajemnych oskarżeń, Tarnovia i Cracovia doszły do porozumienia w sprawie kwoty, jaką krakowski klub powinien zapłacić tarnowianom za transfer Bartosza Kapustki do Leicester latem 2016 roku.

Spór, a wręcz medialna wojna wybuchła między zaprzyjaźnionymi klubami w sierpniu 2016 roku, tuż po tym, jak reprezentant Polski trafił do mistrza Anglii. W umowie między Tarnovią a Cracovią sprzed sześciu pojawił się zapis, że tarnowianom należy się dziesięć procent kwoty transferu utalentowanego piłkarza do innego klubu.

Kilka dni po transferze Tarnovia głośno zaczęła się domagać należnej jej kwoty. Spór dotyczył zapisu kontraktowego „jednorazowa płatność”. Nieoficjalnie krakowianie otrzymali za pomocnika pięć milionów euro, ale w dwóch transzach po 2,5 miliona. Zapłacili więc pierwszemu klubowi Kapustki dziesięć procent od pierwszej transzy,, czyli około milion złotych. Tarnovia przekonywała, że należy jej się dwa razy tyle i sprawę skierowała do sądu. Nie ma się co dziwić, bo dla małego klubu dodatkowy milion złotych to kwota, która zapewnia mu funkcjonowanie na dobrym poziomie przez bardzo długi czas.

Rzeczywistą kwotę transferu miał ustalić Sąd Okręgowy w Krakowie, o co wnioskowała Tarnovia. Nie musiał jednak tego robić, bo 15 stycznia kluby wydały wspólne oświadczenie, w którym informują, że zawarły ugodę.

„Tym samym oba kluby udowodniły i dały doskonały przykład tego, jak ważnym elementem w sporcie jest dialog i chęć obopólnej współpracy między klubami w każdym aspekcie ich funkcjonowania” – czytamy w komunikacie.

Z pełną treścią oświadczenia można się zapoznać W TYM MIEJSCU

Przegrana batalia Cracovii

Wspomniany wyżej dialog długo był tylko teoretyczny. Czwartoligowiec i Cracovia obrzucały się za pomocą oświadczeń wysyłanych do mediów. Pierwszy klub Kapustki zdradził, że przed transferem pomocnika Cracovia chciała wykupić zapis o dziesięcioprocentowym zysku z transferu za jedyne 200 tysięcy złotych. Krakowianie mieli argumentować, że sprzedają piłkarza do polskiego klubu i będzie to dla Tarnovii bardziej opłacalnie niż procent od transferu.

Pasy odpowiedziały, że informacje Tarnovii godzą w dobre imię klubu i jego pracowników, i skierowały sprawę do sądu. W marcu 2017 roku Sąd Okręgowy w Tarnowie orzekł, że Tarnovia naruszyła dobra osobiste Cracovii, ale jej zachowanie było uzasadnione. Cracovia złożyła odwołanie, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie w całości je oddalił.

Sprawa w Piłkarskim Sądzie Polubownym

Pieniądze należące się Tarnovii nie są jedynym problemem przy okazji ransferu Kapustki do Anglii. Zgodnie z przepisami 1,5 procent kwoty, kórą dostaje sprzedający, trafia do Polskiego Związku Piłki Nożnej, a 2 procent do okręgowego – w tym przypadku Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.

W grudniu Dziennik Polski informował, że Cracovia zapłaciła związkom procent od pierwszej części transferu, ale z drugą zwlekała. W końcu klub skierował sprawę do Piłkarskiego Sądu Polubownego, który ma ustalić dokładną kwotę należną MZPN.

To o tyle dziwne, że  tym przypadku poszkodowany jest związek, więc to on powinien iść do sądu, by domagać się reszty pieniędzy. – Wyznaczyliśmy arbitra, podobnie jak PZPN i Cracovia, i czekamy na rozstrzygnięcie – mówi nam Ryszard Niemiec, prezes MZPN, który cieszy się z porozumienia klubów. – Pozostał jednak duży niesmak – nie kryje.

Zamienił Anglię na Niemcy

Tymczasem Bartosz Kapustka zdążył już zamienić Anglię na Niemcy. Na Wyspach nie zdołał zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej i latem ubiegłego roku został wypożyczony do grającego w Bundeslidze Freiburga. Dotąd zagrał w sześciu meczach i strzelił jednego gola.