Patryk Gogół wrócił i daje Wiśle konkrety. „Nie mam blokady w głowie”

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

21-letni pomocnik przypieczętował zwycięstwo Wisły Kraków nad Podbeskidziem Bielsko-Biała. Ze względu na kontuzję kolana w piątek rozegrał dopiero trzeci mecz w tym roku.

Piłkarz Białej Gwiazdy uszkodził łąkotkę i po zgrupowaniu w Turcji przeszedł artroskopię kolana. Na boisko wrócił 19 kwietnia przy okazji spotkania ze Zniczem Pruszków. Cztery dni później zanotował asystę przy golu Angela Rodado z Resovią i jako jeden z kilku piłkarzy popełnił błąd przy wyrównującej bramce gospodarzy. W piątek ustalił na 3:1 wynik domowego meczu z Podbeskidziem. 

– Cieszę się, że wróciłem do zdrowia i dobrej dyspozycji. Najważniejsze, że dobrze się czuję, nie mam blokady w głowie, że z prawym kolanem jest inaczej niż z lewym i mogę pomagać drużynie – mówi pomocnik, który w akcji zakończonej golem zabawił się z obrońcami przedostatniej drużyny I ligi. – Wyszło naturalnie. Czuję się mocny w dryblingu, więc przyjąłem piłkę, wszedłem między dwóch zawodników i oddałem strzał. Ta bramka przypieczętowała nasze zwycięstwo i dała spokój w końcówce – cieszy się zawodnik pochodzący z Żor. 

Wisła nie ma wielkich szans na bezpośredni awans, ale w końcówce sezonu ma o co walczyć. Jeżeli zajmie trzecie miejsce, półfinał i ewentualny finał baraży rozegra u siebie. Przed finiszem w I lidze czeka ją jednak finał Pucharu Polski. Mecz z Pogonią Szczecin już 2 maja w Warszawie. – Zagrać na Stadionie Narodowym przy takiej publiczności na pewno jest jednym z moich marzeń, ale jeszcze większym marzeniem jest wzniesienie pucharu. Tego życzę sobie i kolegom – nie ukrywa pomocnik. 

Przed laty Gogół odwiedzał PGE Narodowy jako kibic. – Byłem na meczu finałowym pucharu z udziałem Lecha, gdy grał z Legią [przed transferem do Wisły był piłkarzem Kolejorza, ale nie zadebiutował w pierwszej drużynie – przyp. red.], a wcześniej występowałem tam w Pucharze Tymbarku z drużyną z Żor. Pojechałem też na towarzyskie spotkanie Realu Madryt – wspomina wiślak.