Marko Kolar rozkwitł na wiosnę

– W końcu dostałem szansę – mówi chorwacki napastnik Wisły, który zakończył sezon z 12 bramkami. Dziewięć z nich zdobył w tym roku.

24-letni piłkarz Wisły był najlepszym strzelcem zespołu w 2019 roku i całym sezonie. W ostatnim meczu z Miedzią Legnica dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i o jedną bramkę wyprzedził Zdenka Ondraszka, który długo był na czele wiślackiej klasyfikacji strzelców, choć zimą odszedł z klubu.

W styczniu Kolar zastanawiał się, czy zostać w przeżywającym ogromne kłopoty klubie. Zdecydował – jako jedyny z trójki Chorwatów – że podejmie wyzwanie. Przeczuwał, że nadchodzi jego czas na regularną grę.

Wcześniej był w cieniu innych napastników – najpierw Carlitosa, a jesienią Ondraszka. Kiko Ramirez i Joan Carrillo nie stawiali na niego. Miał również pecha do kontuzji. W 2018 roku musiał pauzować z powodu trzech różnych urazów.

Najlepsza forma w karierze

– Teraz jestem zdrowy i w mojej najlepszej formie w karierze. Trener Stolarczyk dał mi szansę i ją wykorzystałem. Moim celem było dziesięć goli, są dwa więcej, więc się cieszę – mówi Chorwat, którego najbardziej cieszyły wiosenne bramki przeciwko Cracovii i Legii.

Jego umowa obowiązuje jeszcze przez rok, ale niewykluczone, że niedługo ją przedłuży. W tej sprawie z władzami klubu kontaktował się menedżer Kolara Branko Hucika. Agent był w Krakowie między innymi na meczu z Miedzią.

Kolara jesienią 2017 roku sprowadził do Wisły ówczesny dyrektor sportowy Manuel Junco. Napastnik od lat był uznawany za duży talent.

Zawodnik trafił do jego notatnika w czasach, gdy Hiszpan był skautem Liverpoolu na Europę Środkową. Pojawiały się informacje, że nawet polecał go do tego zespołu. Jako nastolatek Kolar zrobił na nim duże wrażenie.

– Miałem go na liście młodych, zdolnych piłkarzy. Gdy miał 15–16 lat, prezentował się tak, że mógłby zadebiutować w kadrze U-21. Jest bardzo utalentowany, zawsze był wysoko oceniany – mówił Junco 1,5 roku temu.