Trenował z Mourinho. Teraz jest w Cracovii i jeździ „Krakowiakami” [Rozmowa]

Hubert Adamczyk fot. cracovia.pl

W Chelsea miał  15 razy więcej boisk treningowych od Cracovii, ale nie miał szans, by się przebić, więc wrócił do Polski. Hubert Adamczyk opowiada nam o życiu w Anglii i o tym, dlaczego wybrał Cracovię. Na treningi na razie dojeżdża „Krakowiakami”, przy których w Bydgoszczy pracowała jego ciotka.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Dlaczego Cracovia, a nie na przykład Legia?

Hubert Adamczyk: Zainteresowanie ze strony Pasów pojawiło się jakiś czas temu. Pewnie w momencie, kiedy było wiadomo, że planują odejść z Chelsea. Zabierałem się do tego już latem 2015 roku. Była opcja przejścia do Broendby Kopenhaga, ale nie udało się ze względów formalnych. Były też propozycje z Legii. Pierwsza, kiedy grałem jeszcze w Zawiszy Bydgoszcz, a druga niedawno. Byłem ostatnio w Warszawie, zobaczyłem, jak to w Legii wygląda. Wolałem Kraków i Cracovie.

Dlaczego?

Byłem na bieżąco z rozgrywkami ekstraklasy. Widziałem, jak Cracovia gra. Przekonały mnie też rozmowy z trenerem Jackiem Zielińskim. Ojciec również był za Krakowem. Mam pewność, że rozwinę się w tym klubie u boku takich zawodników jak Mateusz Cetnarski czy Marcin Budziński. Najpierw chcę jak najszybciej wywalczyć miejsce w składzie i zadebiutować w ekstraklasie.

Zostanie w Chelsea byłoby bez sensu?

Wiedziałem, że z drużyny U21 do pierwszej ekipy jest praktycznie niemożliwe. Nie chciałem stracić czasu.

Mimo wszystko czas w Anglii nie był stracony?

Akademia stała na bardzo wysokim poziomie, treningi były intensywniejsze niż w Polsce. Mieliśmy ogromną bazę pod Londynem. Do dyspozycji wszystkich zespołów Chelsea było ponad 30 trawiastych boisk. Mój pobyt był tam nastawiony na naukę piłki. Poprawiłem się w odbiorze piłki, lepiej poruszam się po boisku.

Największe wrażenie zrobiły na Tobie treningi z pierwszą drużyną Jose Mourinho?

Zobaczyłem, jak wygląda futbol na najwyższym poziomie. Nie uważam jednak, że nie jest to poziom nieosiągalny dla sportowców, którzy bardzo ciężko pracują.

Gwiazdy Chelsea były niedostępne podczas takich zajęć?

Różnie, ale nie miałem z nimi szczególnego kontaktu. Uczestniczyłem w zajęciach pierwszej drużyny, ale do szatni wejść nie mogłem. Zasada u Mourinho była taka, że wstęp mieli tam tylko pełnoprawni członkowie zespołu grającego w Premier League. Inni przebierali się w szatni obok.

Jak wyglądał Twój dzień?

O godzinie 9 przychodziłem do akademii, pół godziny później mieliśmy śniadanie. Następnie każdy musiał opisać swój ostatni występ, a potem konsultował to z trenerem. Był również czas przeznaczony na indywidualne treningi, które każdy miał rozpisane. Potem wszyscy szli na wspólny trening i lunch. Czasem był też drugi trening.

Gdzie mieszkałeś?

Ostatnio, po podpisaniu profesjonalnego kontraktu, mieszkałem z rodzicami. Skorzystałem z możliwości wynajęcia mieszkania. Wcześniej mieszkałem ze szwedzkim zawodnikiem w rodzinie zastępczej. W Anglii nie ma czegoś takiego jak internat.

W Cracovii masz opiekuna w postaci starszego zawodnika?

Nie, wszyscy starają się pomagać, jak tylko mogą. Początek w Krakowie oceniam bardzo pozytywnie. Miasto bardzo mi się podoba i powiem szczerze, że nie odczuwam tego smogu, o którym się tak głośno mówi. Może jestem przyzwyczajony do tego londyńskiego.

Pewnie też poznasz krakowskie korki.

Nie będą mi straszne. Kiedyś w Londynie 20 kilometrów jechałem 3,5 godziny. (śmiech). Poza tym w Anglii na minus są strasznie wysokie ceny mieszkań.

Chciałbyś być drugim Bartoszem Kapustką?

(śmiech) Trudno mi w tym momencie składać takie deklaracje. Na pewno będę walczył, by wydobyć z siebie jak najwięcej. Zrobię wszystko, żeby pomóc Cracovii.

Na razie zatrzymałeś się w hotelu w centrum miasta i dojeżdżasz na Wielicką tramwajami „Krakowiak”, wyprodukowanymi w Bydgoszczy.

O, nie wiedziałem. Moja ciocia pracuje jednak w firmie PESA i opowiadała mi, że pod koniec roku mieli dużo pracy z „Krakowiakami”.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej