Wisła Kraków mogła być liderem, ale przeszkodził jej Carlitos

fot. Bartek Ziółkowski

Wisła Kraków po pierwszej połowie przegrywała z Legią Warszawa 0:2, ale po zmianie stron w odstępie zaledwie pięciu minut strzeliła trzy bramki. Biała Gwiazda cieszyć się ze zwycięstwa jednak nie mogła, gdyż Carlos Lopez w ostatniej minucie podstawowego czasu gry zdobył gola na 3:3.

Wyniki spotkań 12. kolejki ekstraklasy sprawiły, że stawka hitowego pojedynku Legii Warszawa z Wisłą Kraków znacznie wzrosła. Zwycięstwo bowiem gwarantowało pozycję lidera – pozycję, na której obecny mistrz Polski w tym sezonie jeszcze nie był, ale na której była już Biała Gwiazda. Obie drużyny w obecnych rozgrywkach mają już swoją historię. Legia po słabym początku wydaje się, że w końcu wskoczyła na właściwe tory i od pięciu kolejek regularnie zdobywała punkty, dwukrotnie remisując i trzykrotnie schodząc z placu boju jako zwycięzca. Wisła natomiast sprawiała wrażenie drużyny poukładanej, która od początku rywalizacji mile zaskaiwała. Przed przerwą na reprezentację słabszą serię przerwała derbowym zwycięstwem nad Cracovią.

Szybki początek

Trener Maciej Stolarczyk przed pojedynkiem w Warszawie zapewniał, że jego zespół jest gotowy na każdą Legię, podkreślając, że to inny zespół od tego, który rozpoczynał rozgrywki. – Jest w tym momencie zespołem agresywnym, mocno zdeterminowanym. Widać, że nowy trener zmienił organizację gry – zaznaczył na przedmeczowej konferencji prasowej opiekun Białej Gwiazdy. Jego słowa potwierdziły się już w pierwszych minutach spotkania. Michał Kucharczyk dośrodkował piłkę z prawej strony boiska wprost na głowę Dominika Nagy’ego, a ten skierował ją do bramki. Piłka po rykoszecie otarła się jeszcze o któregoś z obrońców gości i zatrzepotała w siatce

Do trzech razy sztuka

Wisła próbowała przejąć inicjatywę, by odrobić straty. Nie była jednak w stanie skonstruować akcji zakończonej strzałem, co z niebywałą łatwością przychodziło Legii. Dwukrotnie szczęścia pod bramką Mateusza Lisa szukał nie kto inny jak Carlos Lopez. Carlitos w Wiśle Kraków był królem strzelców z krwi i kości, z Białą Gwiazdą rozstawał się jednak w chłodnych relacjach, a w szatni nikt po nim nie płakał. W nowym klubie nie błyszczał jednak tak, jak to miało miejsce pod Wawelem. Dotychczas miał na swoim koncie zaledwie trzy trafienia, to aż o cztery mniej od Zdenka Ondraska, który godnie w barwach krakowian zastąpił go w roli najlepszego strzelca.

W 10. minucie Carlitos nieznacznie chybił, zaledwie trzy minuty później ustrzelił poprzeczkę, a po dziesięciu kolejnych umieścił piłkę w siatce. Dominik Nagy wbiegł w pole karne i idealnie wyłożył piłkę nabiegającemu Hiszpanowi, który zmieścił futbolówkę między nogami Mateusza Lisa. Hiszpan nie manifestował radości z trafienia. Do końca pierwszej połowy Wisła miała problem ze zbliżeniem się pod pole karne gospodarzy. Ostatecznie po pierwszych 45 minutach nie miała na swoim koncie żadnego strzału, nawet niecelnego.

Wrócić do gry

Po zmianie stron Carlitos w dalszym ciągu był bardzo aktywny z przodu, ale mimo prób kolejnego gola nie zdobył. Przy jednej z szans się pośliznął i nie zdołał wyjść na pozycję sam na sam, a chwilę później uderzył wprost w Mateusza Lisa. Po słabszym okresie gry Wisła w końcu zadała dwa potężne ciosy, które zagwarantowały jej remis. W 57. minucie na listę strzelców wpisał się Jesus Imaz, a niespełna sześćdziesiąt sekund później Martin Kostal. Pewność siebie krakowian diametralnie wzrosła.

Jesus Imaz pokazał, ze strzelcem w Wiśle jest nie tylko podczas derbów z Cracovią. Gdy na zegarze minęła sześćdziesiąta pierwsza minuta gry Hiszpan, który wpierw przywrócił nadzieję gościom, chwilę później pięknym strzałem zapewnił im prowadzenie. Asystę przy drugim trafieniu Imaza zaliczył Martin Kostal, który znakomicie wypatrzył Hiszpana i w tempo posłał do niego piłkę tak, że ten miał przed sobą wyłącznie Arkadiusza Malarza.

Cios w końcówce

Legia sprawiała wrażenie nieco zdezorientowanej, a Wisła szukała bramki na 4:2. Gospodarze nie byli jednak bez szans, gdyż Carlos Lopez nie zadowolił się jednym golem przeciwko swojej byłej drużynie i w ostatniej minucie podstawowego czasu gry po kontrze po raz drugi pokonał Mateusza Lisa. W doliczonym czasie gry odpowiedzieć Hiszpanowi mógł jeszcze Zdenek Ondrasek, jednak Arkadiusz Malarz popisał się świetną interwencją.

Legia Warszawa – Wisła Kraków 3:3 (2:0)

Bramki: Nagy (2.), Carlitos (23., 90.) – Imaz (57., 62.), Kostal (58.)

Legia: Malarz – Vesović, Jędrzejczyk, Wieteska, Hlousek – Kucharczyk (65. Kante), Cafu, Szymański, Martins (83. Kulenović) – Nagy (78. Pasquato), Carlitos.

Wisła: Lis – Arsenić, Sadlok, Wasilewski, Pietrzak – Boguski (83. Wojtkowski), Basha, Kort (68. Bartkowski), Imaz, Kostal (90. Bartosz) – Ondrasek.

Żółte kartki: Hlousek, Szymański, Kante, Kulenović – Wasilewski, Sadlok, Pietrzak, Bartkowski.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).