Ekstraliga rugby. Druga z rzędu porażka Juvenii Kraków

Po komplecie zwycięstw w trzech pierwszych meczach, Smoki musiały uznać wyższość najlepszych drużyn poprzedniego sezonu. W niedzielę przed własną publicznością uległy wicemistrzowi Polski Ogniwu Sopot 12:40.

Wicemistrzowie Polski, zwłaszcza w pierwszej połowie, zaprezentowali doskonałe rugby, ze świetnie poukładaną ofensywą i grą penetracyjną. Krakowianom, podobnie jak wiosną, brakowało zimnej krwi i wykończenia w kluczowych momentach spotkania.

Gorące głowy

Mecz rozpoczął się od zmasowanego ataku Ogniwa. Sopocianie kilka minut próbowali przełamać obronę Juvenii. W końcu dokonał tego Mateusz Plichta, który znalazł lukę w obronie i wpadł na pole punktowe. Ten sam zawodnik był również autorem kolejnego przyłożenia. Po dwóch podwyższeniach Wojciecha Piotrowicza zrobiło się 14:0, a po kolejnej akcji wykończonej przez Dwayne’a Burrowsa 21:0. W kytycznym dla gospodarzy momencie pierwszej połowy żółtą kartką został ukarany Piotr Zeszutek. Juvenia ruszyła do przodu i grając w przewadze była bliska zdobyczy punktowej. Niestety nie wykorzystała swojej przewagi w młynie dyktowanym, a zbyt gorące głowy i błędy popełniane w kluczowych momentach sprawiły, że sopocianie z kolejnych akcji wychodzili obronną ręką. Co więcej przed przerwą przyłożył jeszcze Kacper Drewczyński i goście prowadzili już 26:0.

Zbyt dużo strat

W drugiej odsłonie Juvenia nieco przycisnęła, ale ponownie nie potrafiła wykończyć żadnej z dobrze zapowiadających się akcji. W końcu Riaan van Zyl popisał się fenomenalną solową akcją i sprintem, który wykończył na polu punktowym, po chwili dorzucając również podwyższenie. Wicemistrzowie Polski odpowiedzieli niemal natychmiast, wychodząc na prowadzenie 33:7. W końcówce nadzieje swojej drużynie dał jeszcze Arsenii Pastuchow. Łącznik ataku zagrał fenomenalne zawody zarówno pod kątem gry ofensywnej, obrony, jak i pod względem kopów, którymi kilkakrotnie zdobywał dla swojego zespołu cenne metry. Tym razem po indywidualnej akcji wygrał pojedynek sprinterski i zanotował przyłożenie. Ogniwo znalazło odpowiedź i na tę akcję, ustalając wynik spotkania na 12:40 po drugiej w tym meczu „piątce” Dwayne’a Burrowsa.

W końcówce mocno odmłodzony zmianami skład Juvenii próbował jeszcze szarpnąć i zmniejszyć rozmiary porażki, ale sopocianie wytrzymali presję. – Po raz kolejny kluczem były straty własne. Z moich szybkich szacunków wynika, że 15 razy oddaliśmy piłkę przeciwnikowi i 13 razy sędzia odgwizdał przeciwko nam rzut karny. Jeśli 25 razy tracisz piłkę, to trudno oczekiwać, że wygrasz. W obronie nie zamykaliśmy szarży, uderzaliśmy na wysokości klatki piersiowej i nie pracowaliśmy na nogach – detale, nad którymi musimy pracować. Wielkie brawa dla Ogniwa, bo bardzo skutecznie realizowali swój plan gry – komentował po meczu trener Juvenii Ciaran Hearn.

Dwa tygodnie wymagających treningów

Nowy opiekun czwartego zespołu poprzedniego sezonu uważa, że Juvenia wciąż potrzebuje czasu. Zawodnicy muszą w siebie uwierzyć i w pełni się zaangażować. – Mamy w składzie dwóch 18-letnich graczy i kilku poniżej 20. roku życia, więc dla nich gra przeciwko tak doświadczonemu zespołowi to spore wyzwanie. Jeśli utrzymamy tę grupę i będziemy razem pracować przez parę najbliższych lat, to możemy tu zbudować naprawdę wyjątkowy zespół, którego każdy będzie się obawiać. Czekają nas teraz dwa tygodnie wymagających treningów i zawodnicy mogą się spodziewać, że przed meczem z Pogonią nie będzie lekko – zapowiedział szkoleniowiec.

Juvenia Kraków – Ogniwo Sopot 12:40 (0:26)

Punkty:
van Zyl 7, Pastuchow 5 – Piotrowicz 10, Plichta 10, Burrows 10, Drewczyński 5, Fidler 5.