Kamil Glik, Cracovia: Będę pierwszy, który podniesie rękę i powie, że ma dość

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Rok po powrocie do ekstraklasy 36-letni były reprezentant Polski jest podstawowym zawodnikiem drużyny z czołówki ligi i nie myśli o zakończeniu kariery.

23 września minął rok od powrotu Kamila Glika na boiska ekstraklasy, po 13 latach gry we Włoszech i Francji. Były reprezentant Polski miał bardzo trudny debiut w Pasach, które przegrały z Pogonią Szczecin 1:5, a on sam był daleki od dobrej formy. Później trener Jacek Zieliński żałował, że zbyt szybko wstawił go do składu. Glik zmagał się też z kilkoma kontuzjami, które utrudniały powrót do wysokiej dyspozycji. 

Kamil Glik znów gra regularnie

Teraz pech go omija i od początku do końca rozegrał osiem z dziesięciu spotkań. Jest podstawowym graczem czołowej drużyny ligi, ale nie udało mu się wrócić do reprezentacji, a marzył o tym, gdy latem ubiegłego roku podpisywał kontrakt pod Wawelem. Zagadnięty o przygotowania do zakończenia kariery, przyznaje, że o tym nie myśli.

– Dziś nie zastanawiam się nad końcem kariery. Mogę cały czas grać, bo jeśli omijają mnie kontuzje i jestem dobrze przygotowany fizycznie, to udowodniam to w treningach i co tydzień w meczach. Cały czas czerpię z tego radość, mam dużo chęci do trenowania i grania. Jak poczuję, że nie do końca bawi mnie wstawanie rano i jechanie na trening, to będę pierwszy, który podniesie rękę i powie, że ma dość. Na razie mam zapał do rozgrywania meczów – podkreśla 103-krotny reprezentant.

Jego umowa z krakowskim klubem obowiązuje do 30 czerwca 2025 roku. W wielu wywiadach podkreślał, że karierę chciałby zakończyć w rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju.

Kamil Glik żyje piłką. Co osiągnie z Cracovią?

Piłka jest całym całe jego życiem, nie odcina się od sportu, gdy wraca do domu. W telwizji czy internecie ogląda wszystko, co się da: najlepsze ligi i mecze niższych poziomów w Polsce. Uśmiecha się, że tak będzie do momentu, kiedy żona wyłączy mu telewizor. W poprzednim sezonie razem z Cracovią przeżywał trudne chwile, bo trzeba było się bronić przed spadkiem. Utrzymanie udało się zapewnić dopiero w przedostatniej kolejce, po pokonaniu u siebie Rakowa Częstochowa. Teraz sytuacja jest lepsza, podopieczni Dawida Kroczka mają już niemal tyle samo punktów, ile rok temu na ich koncie było pod koniec grudnia. 

– Przyszło kilku ciekawych zawodników, staramy się grać bardzo ofensywnie. Czasem jednak brakuje nam koncentracji i dozy szczęścia, by nie stracić gola – podkreśla. – Na razie najważniejszy jest kolejny mecz, dopiero w okolicach marca będziemy sobie mogli powiedzieć, o co konkretnie chcemy walczyć. Teraz celem jest zwycięstwo w każdym meczu. Pokazaliśmy, że potrafimy zdominować tak klasowe zespoły, jak Pogoń Szczecin, z każdym w tej lidze możemy powalczyć – podkreśla były zawodnik klubów z Hiszpanii, Włoch i Francji.

Śląsk kontra Cracovia, czyli ile może się zmienić w kilka miesięcy

W niedzielę Pasy zagrają we Wrocławiu z ostatnim w tabeli Śląskiem, który nie ma na koncie ani jednego zwycięstwa. Ciekawe mogą być pojedynki Glika z Jakubem Świerczokiem, który od 17 września znów gra w ekstraklasie. Ostatnio napastnik po raz pierwszy trafił do siatki i będzie chciał pójść za ciosem. – W piłce wszystkie pojedynki jeden na jednego przesądzają o tym, czy drużyna wygra czy nie. Z Kubą poznaliśmy się przy okazji zgrupowań reprezentacji. Jest bardzo silnym, dobrze poruszającym się zawodnikiem, z niezłym uderzeniem. Wrócił po problemach osobistych, trochę nie grał, więc potrzebuje czasu na dojście do optymalnej dyspozycji – mówi piłkarz Cracovii.


Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Prądnik Czerwony