Kolejny szalony pomysł kibica Wisły Kraków. Od piłkarzy zależy, czy go zrealizuje

Bartosz Sowizdraniuk po dojechaniu do Podujeva w Kosowie fot. Archiwum prywatne Bartosza Sowizdraniuka

Fotoreporter Bartosz Sowizdraniuk, który latem przejechał 1250 km do Kosowa na pierwszy wyjazdowy mecz Wisły w europejskich pucharach, rzucił zawodnikom Białej Gwiazdy nowe wyzwanie. Tym razem zamierza iść pieszo!

Każdy wiślak miło wspomina ostatnią majówkę. 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie drużyna z ulicy Reymonta jako pierwszoligowiec zdobyła Puchar Polski po meczu z ekstraklasową Pogonią Szczecin. Do stolicy zjechało około 25 tys. fanów Wisły, co uczyniło ten wyjazd najliczniejszym w historii. Pierwsze trofeum zdobyte od 2011 roku dało krakowianom przepustkę do eliminacji europejskich pucharów. Napisali w nich piękną historię. Były wysokie porażki i ważne zwycięstwa. Skończyło się na ośmiu spotkaniach, w co mało kto wierzył przed dwumeczem z kosowskim Llapi Podujevo w I rundzie eliminacji Ligi Europy.

Ponad 1200 km na rowerze w 18 dni

Na pierwszym spotkaniu, rozegranym 11 lipca w Krakowie, nie było fotoreportera Bartosza Sowizdraniuka. Od 30 czerwca podróżował rowerem na Bałkany, by dotrzeć do Kosowa na rewanż zaplanowany na 18 lipca. Do przejechania miał 1250 km. Zrobił więc to, co obiecał, jeżeli Biała Gwiazda zdobędzie Puchar Polski. Na pomysł wpadł dzień przed finałem w Warszawie, o zakładzie poinformował na portalu X. Wszyscy, także trenerzy i piłkarze Wisły, byli pod wrażeniem jego determinacji i odpowiedzialności za słowo. Choć na trasie miał kilka kryzysów, było przecież upalnie, udało mu się szczęśliwie dojechać do Podujeva. Każdy dzień, który przybliżał go do celu relacjonował w mediach społecznościowych. Do Krakowa wrócił samolotem razem z drużyną.

Nowy zakład

Pod koniec roku Sowizdraniuk zasygnalizował, że w nowym roku czas na kolejny zakład. Wszystko wyjaśniło się 19 stycznia, tuż po północy. – Nowy rok, nowe wyzwania! Jeżeli Wisła awansuje do ekstraklasy, to idę na piechotę tam i z powrotem na pierwszy mecz wyjazdowy – zadeklarował. W kwietniu zapalony kibic ekstraklasy przeszedł z Sandomierza do Radomia (około 100 km), bo wcześniej obiecał, że wybierze się na mecz drużyny, której bramkarz strzeli gola. Udało się tego dokonać Gabrielowi Kobylakowi w wyjazdowym spotkaniu z Puszczą Niepołomice. – Stwierdziłem, że trzeba zawiesić poprzeczkę jeszcze wyżej, stąd tam i z powrotem – tłumaczy nam Sowizdraniuk.

Wisła siódma w tabeli

Drużyna Mariusza Jopa zajmuje po rundzie jesiennej siódme miejsce. Traci dwa punkty do miejsc barażowych i dziesięć do lokaty gwarantującej bezpośredni awans. Na wiosnę wiślacy muszą się sprężyć, by ich kibic znów mógł zrobić coś wielkiego. Latem nie miał szczęścia, bo trafiło mu się Kosowo, a krakowianie mogli wylosować drużynę z kraju bliższego Polsce. W ekstraklasie też może być różnie. Białystok, Gdynia, Szczecin. To byłaby długa sportowa wyprawa. A co jeżeli Wisła awansuje i pierwszym wyjazdem będą derby na stadionie Cracovii? Wtedy kółko wokół Błoń dorzucam od siebie – odpowiada Sowizdraniuk.