Pierwsza bramka nie ustawia Wiśle meczu. Do tego wstydliwy bilans przy Reymonta

Wisła wygrała u siebie tylko raz, z Podbeskidziem Bielsko-Biała fot. Krzysztof Porębski
Piłkarze Wisły w tym sezonie otwierali wynik dziewięciu spotkań, ale wygrali zaledwie dwa z nich. W czterech ostatnich wywalczyli dwa punkty.
Wyświechtane powiedzenie "pierwsza bramka ustawiła mecz" bardzo rzadko sprawdza się w tym sezonie podczas spotkań Białej Gwiazdy. W 13 ligowych i jednym pucharowym spotkaniu piłkarze Wisły aż osiem razy pierwsi strzelali gola, ale zaledwie dwa razy udało im się dowieźć wygraną. Tak było w meczach ze Stalą Mielec (6:0) i Podbeskidziem Bielsko-Biała (3:0), czyli beniaminkami. Dwóch przeciwników (Cracovia i Pogoń Szczecin) podzieliło się z krakowianami punktami, a KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (w Pucharze Polski), Lechia Gdańsk, Warta Poznań, Zagłębie Lubin i w sobotę Legia Warszawa najpierw ich dogoniło, a potem przypieczętowało zwycięstwo.

Obejmują prowadzenie i je tracą

Wisła jest jedną z czterech drużyn ligi, które otwierały wynik w ośmiu meczach. Identycznie miały Legia Warszawa Pogoń Szczecin i Śląsk Wrocław. Różnica jest taka, że podopieczni Petera Hyballa zajmują 13. miejsce, a pozostałe drużyny 1., 4., i 6. Legia wygrała bowiem aż siedem takich meczów (22 na 24 możliwe punkty) i jest na dobrej drodze do kolejnego mistrzostwa.

Powodów tak słabych rezultatów Wisły jest kilka. Od początku sezonu krakowianie nie wyglądali dobrze fizycznie. Prowadzili 1:0, nie szli po kolejne gole, a w ostatnich 20-30 minutach opadali z sił i rywale skutecznie ich ogrywali. Kolejnym elementem jest gra obronna. Do czwartej kolejki podopieczni Artura Skowronka (zwolnionego po meczu z Zagłębiem Lubin) stracili dziewięć bramek. Potem do składu wskoczył sprowadzony ze Slavii Praga Michal Frydrych i uporządkował defensywę. W kolejnych dziewięciu meczach Wisła dała się pokonać dziesięć razy.

Poza wygranymi w Mielcu (6:0) i z Podbeskidziem (3:0), które dały wiślakom połowę zdobytych w sezonie bramek, zespół Skowronka, a teraz Hyballi, ma duże problemy ze skutecznością. Sprowadzony latem Fatos Bequiraj okazał się niewypałem nieprzygotowanym do gry w ekstraklasie. Widocznie dość szybko poznał się na nim nowy trener, bo na derby – po jednym treningu – wziął go na ławkę, ale mecz z Legią Czarnogórzec oglądał już z trybun. Jesienią formą nie błyszczał Aleksander Buksa, a do tego niespełna 18-letni napastnik zmagał się z urazami. W ostatnim dniu okienka Wisła ściągnęła Felicio Brown Forbesa z Rakowa Częstochowa, który co prawda strzelił trzy gole, ale kilka sytuacji zmarnował. Gdyby w sobotę wykorzystał choć jedną stuprocentową, jego drużyna wcale nie musiała ulec Legii.

Najgorsi u siebie

Wiślacy fatalnie wypadają w meczach u siebie. Być może byłoby lepiej, gdyby na stadionach mogli przebywać kibice, bo ci nie raz pokazali przy Reymonta, że potrafią pomóc drużynie, ale z pustymi trybunami muszą zmagać się wszyscy. 13-krotni mistrzowie Polski są obecnie najgorszym zespołem w meczach na swoim stadionie. Na sześć prób wygrali tylko raz – z Podbeskidziem Bielsko-Biała – i przegrali pięć pozostałych. Ostatnie w tabeli Podbeskidzie jako gospodarz zdobyło siedem punktów.

W poniedziałek z Wisłą pożegnał się Rafał Janicki, który od 1 stycznia będzie zawodnikiem Podbeskidzia Bielsko-Biała. Losy środkowego obrońcy były przesądzone od meczu z Wisłą Płock, przegranego przy Reymonta 0:3. Od tego czas nie zagrał ani minuty, nie mieścił się w kadrze i tylko trenował z drużyną.