5 stycznia wiele osób pożegnało Andrzeja Iwana, wybitnego piłkarza Wisły Kraków, medalistę mistrzostw świata. W ostatniej drodze towarzyszyli mu najbliżsi, przyjaciele, przedstawiciele klubów, dawni współpracownicy i kibice.
Królewski: Żegnamy człowieka szczerego, autentycznego i odważnego
W programie Kanału Sportowego senator i przyjaciel piłkarza Jerzy Fedorowicz powiedział, że zmarłego przyjdzie pożegnać pół Krakowa. To celowe wyolbrzymienie miało jednak w sobie wiele prawdy. Iwana przyszli pożegnać przedstawiciele połowy Krakowa i nie tylko. Przede wszystkim rodzina, dla której miłość do męża, ojca i dziadka była bardzo wymagająca. Przyjaciele, z którymi na boisku konstruował piękne akcje i dawni rywale, którym trudno było go zatrzymać. Nie zabrakło przedstawicieli jego ukochanej Wisły, Wandy Nowa Juta, Górnika Zabrze, Cracovii, Wieczystej Kraków i innych klubów. Byli współpracownicy z mediów i przede wszystkim kibice. Starsi, na żywo oglądający jego popisy. Młodsi, którzy jego gole mogli później obejrzeć dzięki archiwalnym nagraniom, a w ostatnich latach szanowali Ajwena jako eksperta.
Prochy Andrzeja Iwana zostały złożone w urnie w kształcie dużej piłki. Nad grobem głos zabrał między innymi prezes Wisły Jarosław Królewski. – Mamy takie hasło, że cała Wisła zawsze razem. Społeczność przyszła panu podziękować za piękne gole i medal mistrzostw świata. Żegnamy także człowieka szczerego, autentycznego i odważnego – mówił Królewski.
Był the best
Kolega z boiska i przyjaciel Ireneusz Adamus opisywał Iwana jako osobę wybitnie utalentowaną, o wysokiej inteligencji, towarzyską, otwartą i szczerą do bólu. Wspominał także o nałogu, który był jego największym przeciwnikiem w życiu, zamieniał je w koszmar i sprawił, że nie osiągnął w sporcie tyle, ile mógł. – Osiągnąłeś za mało, bo kochałeś życie. Jak w piosence śpiewanej przez Edytę Geppert. Jeżeli miałbym cię porównać z najlepszymi dziś zawodnikami, to Robert Lewandowski jest piłkarskim inżynierem, a ty byłeś piłkarskim poetą – mówił.
– Byłeś the best. Żyłeś i zmarłeś jak George Best – zakończył Adamus.
Na koniec uroczystości pogrzebowych zapłonęły race i zaczęło mocno padać, jakby niebo też chciało pożegnać legendę. Trębacz odegrał hymn Wisły „Jak długo na Wawelu”.
Andrzej Iwan zmarł 27 grudnia w Krakowie. 10 listopada skończył 63 lata.