Trener Wisły Mariusz Jop: Nie możemy przespać tego okresu

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Kadra jest jeszcze bardzo wąska. Wiemy, ilu zawodników odeszło, a ilu przyszło, więc oczywiste jest to, że czekamy na ruchy – nie kryje szkoleniowiec Białej Gwiazdy.

Biała Gwiazda do soboty trenuje na obozie w Woli Chorzelowskiej. Z Mariuszem Jopem rozmawialiśmy po zremisowanym 2:2 sparingu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza.

47-latek był zadowolony z tego, co udało się zrobić. Sam mecz i wynik, jak to jest w sparingach nie był najważniejszy. Dla zawodników była to inna jednostka treningowa. W sobotę krakowianie zmierzą się na Podkarpaciu z Puszczą Niepołomice, natomiast odwołany został zaplanowany na przyszły tydzień sparing ze Stalą Mielec. Wnioskowali o to rywale, gdy okazało się, że obie drużyny mają się spotkać już w pierwszym meczu o punkty. 

Mariusz Jop rozumie trenera Stali Mielec

REKLAMA
REKLAMA

– Stal po ogłoszeniu terminarza, który zakłada nasz mecz w 1. kolejce, miała pewne obawy, więc stwierdziliśmy, że nie chcemy na siłę grać, tylko zrezygnujemy z tego sparingu i trochę inaczej przepracujemy mikrocykl. Później czeka nas mecz wyjazdowy w Bratysławie, a następnie z Ruchem Chorzów, więc trochę zmienimy nasze założenia, jeśli chodzi o pracę, jaką mamy wykonać. Nie będziemy nikogo szukać na siłę – podkreśla Jop.

Przyznaje, że dla niego gra ze Stalą trzy tygodnie przed ligą nie byłaby problemem, ale rozumie podejście trenera Stali. – Gdyby był jakiś uraz, zawodnik wszedł mocniej w rywala, to pewnie podniosłyby się głosy z obu stron. Mogłyby być domysły, czy zrobił to celowo, niecelowo. Więc lepiej uniknąć takich sytuacji, dla czystości rywalizacji jest to lepsze rozwiązanie. Gdybyśmy grali w październiku, to ten sparing pewnie by się odbył – ocenia.

Młodzi dostają szanse, ale bez transferów ani rusz

Z Wisły na razie więcej piłkarzy odeszło, niż ją wzmocniło. W oczekiwaniu na kolejne wzmocnienia szansę treningu z pierwszą drużyną dostają młodzi zawodnicy. – Kadra jest jeszcze bardzo wąska. Wiemy, ilu zawodników odeszło, a ilu przyszło, więc oczywiste jest to, że czekamy na ruchy. Natomiast musimy być cierpliwi, bo rynek transferowy nie jest łatwy. Jest duża rywalizacja, więc czekamy cierpliwie i pracujemy z zawodnikami, których mamy. Dajemy im kredyt zaufania, bo dla niektórych młodych chłopaków też jest to szansa. Każdy trener chciałby mieć skompletowaną kadrę jak najszybciej – to jest naturalne – ale też rozumiem sytuację klubu, jakie są problemy, z czym się borykamy – mówi trener wiślaków.

– Po urazie Rafała Mikulca i Giannisa Kiakosa na lewej obronie mamy tylko Jakuba Krzyżanowskiego, który wrócił [z Włoch – przyp. red.] i tam na pewno potrzebujemy rywalizacji. Z prawych skrzydłowych odeszli Angel Baena i Tamas Kiss, więc na pewno to są dwie pozycje, które wymagają ruchu. Krzyżanowski ma możliwości, żeby na tej pozycji grać, natomiast boisko zawsze weryfikuje i od niego należy, czy wywalczy miejsce w pierwszym składzie. My na nikogo się nie zamykamy – nie tylko na Krzyżanowskiego, ale tez na Filipa Baniowskiego, Macieja Kuziemkę, czy na młodych chłopaków, którzy przyszli z rezerw. Chcielibyśmy, żeby grali tutaj chłopcy związani z Wisłą, którzy przeszli przez akademię i utożsamiają się się z klubem. Liczymy na nich i chcielibyśmy, żeby dawali wartość zespołowi – wskazuje.

Gwiazda GKS-u Tychy w Wiśle Kraków

Czas transferów jest bardzo napięty, nie brakuje zwrotów akcji. Choćby skrzydłowy Serhij Krykun był blisko Wisły, ale wybrał lepszą ofertę z ŁKS-u Łódź. – Są zawodnicy, którzy dali by nam jakość, ale czasem na przeszkodzie stają inne czynniki. Cieszymy się, że jest z nami Julius Ertlthaler, bo to jest piłkarz, który w I lidze udowodnił, że ma dużą jakość. Widać na treningach, że jest wartością dodaną dla zespołu – Jop cieszy się z tego, co już udało się dopiąć. 

– Jullius może występować na pozycjach nr 10, 8, przy naszym sposobie grania także jako lewoskrzydłowy schodzący do środka (11). Ma dobrą jakość dośrodkowania. Na pewno będziemy to też weryfikować przez treningi i sparingi, natomiast wydaje się, że to może być zawodnik, który tu też sporo nam da. Kacper Duda może grać na 10, 8, czasami na 6, jak jest taka konieczność. Nie grał tylko na pozycji nr 11, natomiast środek pola może nam zabezpieczyć na każdej. Cały czas „grany” jest temat Jamesa [powrotu Igebekeme, z którym Wisła nie przedłużyła umowy, ale nie porozumiał się z innymi klubami], zobaczymy jak to się zakończy – zaznacza były reprezentant Polski.

Mariusz Jop nie ma komfortu 

Fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl


W klubach często słuchać, że na dobrego gracza warto poczekać. Co o tym myśli Jop? Dla wielu polska liga i Wisła nie jest pierwszym wyborem. – Wolałbym najwcześniej mieć dobrego zawodnika. Jeżeli mówimy, że dołączyłby w czwartej kolejce i zakładamy – bo tak najczęściej bywa – że przychodzi po sześciu tygodniach urlopu, to doprowadzenie go do formy i wkomponowanie do zespołu to kolejne sześć albo osiem tygodni. Takiego zawodnika mamy na październik. Wtedy będziemy po dziesięciu kolejkach. Jest też pytanie, na ile tego typu zawodników chcielibyśmy czekać – tłumaczy Jop.

– Czas szybko ucieka, widzimy co się dzieje na rynku. Rywale też nie śpią, robią mocne ruchy i na pewno liga będzie bardzo wymagająca, tak jak w poprzednim sezonie. Myślę, że siedem, osiem, a może dziewięć zespołów realnie będzie walczyło o awans, więc nie możemy przespać okresu transferowego – ostrzega.

Przyszłość Angela Rodado w Wiśle wciąż niepewna

Kibice nasłuchują wieści na temat Angela Rodado. Gwiazda zespołu ma ważny kontrakt, ale brak awansu do ekstraklasy może być dla niego problemem. Interesowały się nim różne kluby, także zagraniczne, ale na razie jest z zespołem. – Nie ma z nim żadnego problemu. To jest zawodnik – tak jak pan zauważył – który z piłki czerpie radość, co widać na każdym treningu. Bardzo często zostaje, szlifuje pewne rzeczy. Jest profesjonalistą. Zobaczymy, jak ta historia się skończy. Jest dla nas cennym piłkarzem, ale musimy też brać pod uwagę jego odczucia, co chce. Na przyjście czy odejście musi być zgoda i klubu, i zawodnika. Muszą się też zgrać wszystkie inne warunki, w tym kwestie finansowe. Tych czynników, które wpływają na transfer bądź jego brak, jest bardzo dużo – przyznaje Jop.

W rundzie wiosennej Hiszpan po raz drugi w trakcie gry w Wiśle miał problem z barkiem. Ani wtedy, ani w przerwie między sezonami, nie zapadła decyzja o zabiegu. – Ma przypadłość z barkiem, jest zwiększone ryzyko ponownego urazu, natomiast dwa razy bardzo szybko wrócił. Pod tym względem jest wyjątkowym zawodnikiem. Bardzo szybko się regeneruje i wraca po urazach, po których inni gracze chyba musieliby czekać dwa razy dłużej – zauważa trener i zapewnia, że obecnie zawodnik nie ma problemów zdrowotnych.

W środę grał z opaską, a kapitan Alan Uryga jest poważnie kontuzjowany. Czy jeżeli zostanie, będzie nowym kapitanem? – Na razie na temat nie będę się wypowiadał. Wewnątrz zespołu musimy się zastanowić, jaka decyzja zostanie podjęta – ucina Jop. 

Węgier Tamas Kiss nie spełnił oczekiwań. Diagnoza Mariusza Jopa

Zaledwie na kilka miesięcy do Wisły wrócił Marko Poletanović. Serb postanowił, że skorzysta z nowej oferty Vojvodiny Nowy Sad, z której zimą trafił pod Wawel. – Marko bardzo chciał wrócić, dostał tam bardzo dobre warunki. To jest tak, że z niewolnika nie ma pracownika. Jeżeli zawodnik bardzo mocno się upiera i dostaje lepszą ofertę, to można walczyć i próbować zatrzymać go na siłę, ale na dłuższą metę to nie ma większego sensu. Rozumiem jego perspektywę, natomiast był to gracz, który dawał nam określoną jakość i na pewno by się przydał – nie kryje opiekun Białej Gwiazdy.

Przez rok pobytu w Krakowie mocno rozczarował Tamas Kiss. Węgier szuka nowego klubu i nie pojechał z drużyną na obóz. – Sztab ma tę przewagę, że widzi zawodnika na treningu i muszę powiedzieć, że Tamas pokazywał w meczach tylko część tego, co potrafi. W mojej ocenie u niego był problem z mentalnością – nie radził sobie z presją, w trudnych warunkach. Jak przeanalizujemy jego mecze, to możemy zobaczyć, że gdy wygrywaliśmy i wchodził na boisko, to był w stanie pokazać swoje umiejętności. Natomiast kiedy drużynie było trudno, to jemu też. Musi poprawić ten element, żeby wskoczyć na wyższy poziom, wzmocnić się w sferze mentalnej, ponieważ piłkarsko jest co całkiem niezły zawodnik, który pasował nam do niektórych wariantów gry – wyjaśnia Jop.