Stadion Narodowy szczęśliwy dla byłego wiślaka Mikiego Villara. „Pierwsze minuty były dziwne”

Miki Villar (z prawej) zdobył na Stadionie Narodowym Puchar Polski i Superpuchar fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Hiszpan w ciągu niespełna roku świętował w stolicy wywalczenie dwóch trofeów z różnymi klubami. W maju zdobył Puchar Polski z Wisłą, a w środę Superpuchar z Jagiellonią w meczu przeciwko Białej Gwieździe.

Latem 29-letni Hiszpan był bohaterem dość niecodziennej zmiany klubu. Wisła, która zajęła najgorsze miejsce w historii ligowych występów, nie zaoferowała mu przedłużenia umowy, a niedługo skrzydłowy zaliczył sportowy awans, dołączając do świeżo upieczonego mistrza Polski z Białegostoku. Miki Villar na wiosnę bardzo obniżył loty i krakowianie mieli powody, by się z nim pożegnać. W Jagiellonii nie ma statusu gwiazdy, ale 2 kwietnia jego gol dał jej czwarte trofeum w historii – drugi Superpuchar.

– Pierwsze minuty były dziwne – nie krył Villar, który grał przeciwko byłej drużynie i po zdobyciu bramki tłumił w sobie radość. – Miło było zobaczyć zawodników Wisły i z nimi rywalizować. To był trudny mecz, bo grają bardzo dobrze, więc jesteśmy szczęśliwi, że udało się zwyciężyć – dodawał.

Miki Villar: To dla mnie szczęśliwy stadion

2 maja 2024 roku, w 59. minucie finału PP przeciwko Pogoni Szczecin, zmienił Angela Baenę i przebywał na murawie do końca dogrywki. W środę wyszedł w pierwszym składzie i zakończył udział w meczu kwadrans przed końcem podstawowego czasu. Czy gol z 14. minuty był najważniejszym w jego karierze? – Mam nadzieję, że ten najważniejszy dopiero przede mną. Nie był najlepszy, bardzo łatwy, ale może być jednym z najbardziej wyjątkowych. Stadion Narodowy jest dla mnie szczęśliwy i mam nadzieję, że jeszcze to wrócę i znów wygram – podkreślił Villar.

Hiszpan był też pytany o występ przy braku zorganizowanego dopingu dla Jagiellonii. Większość jej kibiców zbojkotowała spotkanie m.in. dlatego, że w meczu mogli wziąć udział fani Wisły, których pod wpływem kiboli innych drużyn nie wpuszcza większość klubów. Nie było to dla niego łatwe pytanie, więc odpowiedział dyplomatycznie, że to „trudny temat”.

Jagiellonia – Wisła 1:0. To on powstrzymał Łukasza Zwolińskiego

Cichym bohaterem Jagiellonii był obrońca Mateusz Skrzypczak. W drugiej połowie uratował mistrza Polski przed stratą gola, blokując uderzenie Łukasza Zwolińskiego, który minął już bramkarza. Napastnik krakowian przyznał, że była to „interwencja reprezentacyjna”. – Fajnie, że tak powiedział. Musiałem się ratować, bo to była ostatnia szansa na zablokowanie strzału – powiedział nam zawodnik, który został powołany przez Michała Probierza na marcowe mecze kadry, ale nie zadebiutował. – Cieszę się, że mogłem zagrać przeciwko Łukaszowi. To bardzo dobry napastnik, jest silny fizycznie, ale jego największym atutem jest ustawianie się i mieliśmy trudne zadanie – nie krył 25-latek.

Czy obrońcy Jagiellonii odetchnęli z ulgą, gdy dowiedzieli się, że przeciwko nim nie zagra kontuzjowany Angel Rodado? – Analizowaliśmy przeciwnika, ale zawsze skupiamy się na sobie. Rodado życzymy zdrowia i szybkiego powrotu na boisko – mówił Skrzypczak.