Adrian Gula, trener Wisły: Cristiano Ronaldo zrobił coś bardzo ważnego [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Nie zabraniam piłkarzom picia Coca-Coli, ale priorytetem jest profesjonalizm w każdym względzie. Jeżeli czyjś organizm potrzebuje tego napoju raz w tygodniu, to nie widzę problemu – mówi nowy szkoleniowiec Białej Gwiazdy ze Słowacji.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Bardzo się pan ucieszył po bramce Milana Skriniara przeciwko Polsce na Euro 2020?

Adrian Gula, trener Wisły: Poczułem wielką radość, ale nie tylko z powodu gola strzelonego przez piłkarza, z którym pracowałem. Słowacja pokazała się z dobrej strony z poważnym przeciwnikiem. W kraju wszyscy się cieszyli, to normalne po udanym początku, ale za bardzo nie śledziłem mediów. W stu procentach koncentruję się na pracy w Wiśle, dlatego mistrzostwa śledzę w ograniczonym zakresie. Interesujący mnie mecz, z powodu taktyki czy jakościowych drużyn, przeważnie oglądam z odtworzenia.

Wysłał pan Skriniarowi smsa z gratulacjami? To piłkarz, który wiele panu zawdzięcza.

Bardzo dziękuję, ale ja tylko mu pomogłem, zmieniłem pozycję z pomocnika na środkowego obrońcę. Najważniejsza jest jego ambicja i praca, rozwijanie talentu. Nie pisałem do niego po meczu z Polską, ponieważ dostał pewnie milion gratulacji, a my kontaktujemy się, gdy jest spokojnie. Mam świetny kontakt nie tylko z Milanem, gdy jest taka możliwość spotykam się z jego tatą.

Jeden z pana byłych zawodników powiedział dla weszło.com, że picie Coca-Coli nie przejdzie u Guli. To prawda? Nie można nawet od czasu do czasu?

Media wiele piszą, to nie do końca tak jest. Lubię dyscyplinę i profesjonalne prowadzenie. Nie zabraniam piłkarzom picia Coca-Coli, ale profesjonalizm jest priorytetem. Picie jej często nie jest profesjonalne jeżeli mówimy o diecie. Jeżeli czyjś organizm potrzebuje tego napoju raz w tygodniu, to nie widzę problemu. Podobnie jest z innymi napojami czy przekąskami. Ja lubię piwo, ale tylko po zwycięskim meczu!

Jak pan oceni zachowanie Cristiano Ronaldo, który w czasie konferencji prasowej odsunął butelki Coca-Coli, która jest sponsorem ME, i zachęcił do picia wody?

Woda to życie. Ronaldo zrobił coś bardzo ważnego, może z tego być wiele dobrego. Młodzi zawodnicy, dzieci, które chcą być takie jak on, powinni wziąć przykład. Piłka jest bardzo popularna i pojawiają się sponsorzy. Gdy prowadziłem Trenczyn, zrobiliśmy piłkarzom prelekcję o dobrym odżywianiu, a niedługo klub podpisał umowę z McDonalds’em i musieliśmy tam pójść. Nic złego się nie stało, ale na dłuższą metę nie tylko zawodowy sportowiec nic nie zyska pijąc tylko słodkie. Ważna jest świadomość, kiedy i co można. Organizmy się różnią, więc jeden może sobie pozwolić na więcej, inny na mniej.

Odpowiada panu określenie „słowacki Guardiola”?

Obaj nie mamy włosów, więc pewnie dlatego tak dobrze się przyjęło. Nie chcę się pod nikogo podpinać, bo ja jestem Adrian. Inspirują mnie najlepsi trenerzy, nie tylko Guardiola. Wiele można się nauczyć od Tuchela, Wengera, van der Broma.

Staż w Bayernie Monachium i czerpanie od Guardioli wiele mi dało. To był fantastyczny czas, jednak równie mocno doceniam staż w Dinamie Zagrzeb, gdzie mogłem podpatrywać funkcjonowanie świetnej akademii, która „produkuje” zawodników.

W dobie Internetu nie musiał się pan szczegółowo przedstawiać nowym podopiecznym z Wisły?

Zespół zdążył mnie poznać przed pierwszym treningiem. W szatni powiedziałem, że jesteśmy tutaj po to, by zrobić coś dobrego, że cieszę się na współpracę. Był też prezes Dawid Błaszczykowski, dyrektor sportowy Tomasz Pasieczny i moi asystenci.

Zatrudnienie pana trzech współpracowników było kwestią negocjacji? Bardzo panu na nich zależało?

Najdłużej, od Trenczyna, pracuję z Marianem Zimenem, potem doszedł Ladislav Kubalik, a najpóźniej Martin Kojnok. Chcę być lepszy każdego dnia, uczyć się. Od Martina – który jest specjalistą przygotowania fizycznego – czerpię wiele cennych informacji.

Cieszę się, że Wisła była otwarta na mój sztab, bo sam nie byłbym w stanie pomóc piłkarzom w rozwoju. Równie ważny jest dla mnie Kazimierz Kmiecik, klubowa legenda, fizjoterapeuci, inni współpracownicy. Kiedy czegoś nie wiem, idę do kierownika Jarka Krzoski. On zawsze zna odpowiedź, ale nie dziwię się, bo był dziennikarzem (śmiech).

Na Euro 2020 nie pojechał ani jeden piłkarz z krakowskich klubów. W Wiśle kiedyś roiło się od reprezentantów Polski. Pana zadaniem w Krakowie będzie przygotowanie zespołu do walce o dobre miejsce w lidze, ale jednocześnie zarząd kładzie duży nacisk na promowanie młodych piłkarzy – przyszłych reprezentantów i graczy, na których będzie mógł zarobić.

Czuję odpowiedzialność za kształtowanie młodych zawodników, ale chcę pracować tylko z ambitnymi, dla których ważna jest Wisła. Szkolenie to proces, więc zapewnimy im także indywidualne zajęcia. Cieszę się, że mamy w klubie dobre warunki, które pozwolą nam zrobić różnicę na plus. Ważny jest dla mnie każdy zawodnik, więc wszystkich pytamy, jak się czują, jak reagują ich organizmy. Starsi, jak Kuba czy Michal Frydrych, również będą mieć swoją ścieżkę dochodzenia do formy i jej utrzymania.

Pana drużyny grają ofensywnie, strzelają gole, ale uwagę zwraca także duża liczba straconych bramek.

Moje oko patrzy w stronę ofensywy, to jest moja filozofia. Cieszę się jednak, że wśród moich wychowanków są także obrońcy czy bramkarze. Sukces osiąga tylko ten, kto osiągnie balans między atakiem i obroną. Moim celem jest mieć najlepszą ofensywę i defensywę w lidze.

Najciężej będziecie pracować w czasie obozu w Arłamowie?

Piłka to radość, a nie ciężka praca! Wiadomo, czasem bolą nogi i inne części ciała, ale robisz to dla siebie i innych.