Bramkarz Wisły: Zwijałem się z bólu. Nikomu nie polecam [Rozmowa]

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

– Wypisałem się z rywalizacji o pierwszy skład, choć nie miałem na to wpływu. Przez tydzień chodziłem bardzo przybity – mówi Kamil Broda z Wisły Kraków.

W sobotę o godzinie 17:30 Biała Gwiazda podejmie na stadionie przy Reymonta ostatnią Chojniczankę Chojnice. Beniaminek jest krok od spadku z I ligi, którą w poprzednim sezonie pomógł wywalczyć Kamil Broda. Zawodnik Wisły był wówczas wypożyczony do klubu z województwa pomorskiego.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Na ostatniej prostej przygotowań do rundy wiosennej pojawił się u pana problem z kolanem. Co takiego się stało, że na ostatniej prostej nie miał pan szans walczyć o pierwszy skład, w którym kończył 2022 rok?

Kamil Broda: W czasie obozu w Turcji miałem dwa dni przerwy w treningach. Wydawało się, że jest to zwykłe stłuczenie i dolegliwości szybko minęły. Po powrocie do kraju, na jednym z pierwszych treningów w Myślenicach, gdy ćwiczyliśmy w siłowni, poczułem silny ból w prawym kolanie. Wcześniej nie dawało żadnych oznak, że dzieje się coś złego. Wyszła z tego dłuższa przerwa i nie ukrywam, że przez tydzień chodziłem bardzo przybity. Wiedziałem, że to decydujący czas, a ja sam się wypisałem z rywalizacji. Nie miałem jednak na to wpływu.

Udało się znaleźć źródło problemu?

Mogłem na to „pracować” nawet półtora roku. Moja lewa noga jest mocniejsza i przyjmowała większe obciążenia, a prawa w tym czasie nieco „uciekała”. Nagle pojawił się silny ból, a zakres ruchu w kolanie był tak niewielki, że miałem problemy z wchodzeniem po schodach. Problem był złożony, bo kolano oddziaływało także na mięsień czworogłowy. Musiałem go przebudować, wzmocnić prawą nogę, by wszystko odpowiednio się trzymało i dolegliwości nie wróciły. Obecnie trenuję na sto procent, wszystkie problemy są za mną.

Wrócił pan do kadry na spotkanie z Chrobrym Głogów, ale przeciwko Puszczy Niepołomice i Stali Rzeszów rezerwowym znów był Dorian Frątczak. Klub przekazał, że miał pan atak kolki nerkowej. Kolejny pech.

Wcześniej nie spotkałem się z tą dolegliwością. Nagle, po wstaniu z łóżka, zaczęły mnie boleć plecy przy lędźwiach i prawa nerka. Okazało się, że w moczowodzie jest mały kamień. Miałem problemy z oddychaniem, zwijałem się z bólu. Po nieprzespanej nocy udałem się na SOR. To już za mną i nikomu nie polecam.

Jak drużyna zareagowała na porażkę z Ruchem Chorzów?

W każdym z nas jest sportowa złość, ponieważ chcemy wygrywać każdy mecz. Wiemy, że niepowodzenia nie powinny się zdarzać, ale to jest piłka nożna. Dla nas każde kolejne spotkanie jest najważniejsze. Pracujemy ciężko, by w najbliższym się zrehabilitować i zdobyć trzy punkty. Nie da się ukryć, że Chojniczanka ma problemy, jednak patrzymy wyłącznie na siebie.

Po cichu liczy pan, że zagra jeszcze w tym sezonie?

Jestem do dyspozycji, gdyby okazało się, że trzeba wskoczyć do składu i pomóc drużynie. Okaże się, czy szansa się pojawi. Nie jest to jednak mój cel numer jeden. Najważniejsza jest skuteczna walka o awans do ekstraklasy.