Cracovia zamurowała bramkę. Legia muru nie przebiła

fot. Krzysztof Porębski

Cracovia wraca z Warszawy z wyjątkowo cenną zdobyczą w postaci jednego punktu. Spotkanie z broniącą tytułu mistrza Polski i z ekipą, która w tym sezonie jest najbliżej sięgnięcia po najważniejsze trofeum zakończyło się wynikiem 0:0.

W niedzielnym pojedynku w Warszawie krwawiąca Cracovia mogła, a Legia musiała wygrać. Ostatecznie obie drużyny podzieliły się punktami. Krakowska drużyna w tym sezonie przegrała już wiele. W ligowej tabeli broni się przed spadkiem, a jej marzenia o ponownym zdobyciu Pucharu Polski przekreśliła półfinałowa porażka z Rakowem Częstochowa. W rundzie wiosennej Pasy wygrały zaledwie raz, z Lechem Poznań dwie kolejki temu.

Kolejorz przed tygodniem zmusił do sporego wysiłku legionistów i pozbawił ich aż dwóch punktów, a także zakończył serię zwycięstw stołecznych na sześciu. Mimo to losy mistrzostwa wydają się być przesądzone i tylko bardzo zła postawa mogłaby pozbawić broniących tytułu zawodników przed ponownym sięgnięciem po mistrzostwo. Mimo to większa presja ciążyła właśnie na gospodarzach.

Pod dyktando gospodarzy

Na boisku pierwsze 45 minut toczyły się spokojnym tempem pod dyktando gospodarzy. Legioniści prowadzili grę i byli w posiadaniu piłki przez 65% czasu. Oddali w tym czasie trzy celne strzały, ale żaden nie zapewnił im prowadzenia. Najbliżej trafienia byli Filip Mladenović po rzucie wolnym z wysokości linii pola karnego oraz w doliczonym czasie gry Tomas Pekhart.

Cracovia liczyła na kontrataki. W pierwszej odsłonie zdołała oddać zaledwie jeden celny strzał. Jednak dzielnie stawiała czoła gospodarzom. Skuteczna była przede wszystkim taktyka i solidnie spisująca się linia defensywna. Legia, która w poprzednich meczach szybko zdobywała po trzy czy nawet cztery bramki, w drugim z rzędu spotkaniu nie mogła znaleźć sposobu na sforsowanie solidnie prezentującej się obrony rywala.

Trenerzy zaskoczyli

Trener Michał Probierz zaskoczył ustawieniem z trójką stoperów, a przede wszystkim obsadą miejsca między słupkami. W bramce Pasów stanął po raz pierwszy w tym sezonie ekstraklasy Lukas Hrosso. Pierwszym wyborem od momentu kiedy latem pojawił się w Krakowie był młodziutki Karol Niemczycki, który mimo słabych występów Pasów spisywał się bardzo dobrze, co zaowocowało nawet pierwszym powołaniem do seniorskiej reprezentacji Polski. Słowak zagrał wyłącznie w przegranym meczu eliminacyjnym do Ligi Europy z Malmo FF oraz w wygranym po karnych starciu z Legią o Superpuchar.

Sporo emocji było na ławce rezerwowych Legii. W 22. minucie opuścić drużynę musiał po drugiej żółtej kartce trener Czesław Michniewicz za dyskusje z arbitrem technicznym. Dla szkoleniowca mistrza Polski były to kartki numer jeden i dwa w tym sezonie.

Dla koneserów i cierpliwych

Jeśli ktoś liczył na pełne emocji widowisko, to piłkarze obu ekip postarali się o to, aby kibice oglądający mecz przed telewizorami stoczyli pojedynek sami ze sobą, by nie zasnąć. Druga połowa nie zmieniła oblicza meczu. Legia próbowała, a Cracovia skutecznie jej w tym przeszkadzała. Gospodarze, choć nie często opuszczali połowę gości, to zbliżenie się pod pole karne i oddanie strzału w kierunku bramki przychodziło im z dużą trudnością.

Na blisko kwadrans przed końcem Marcos Alvarez był bliski sprawienia niespodzianki. Obronną ręką jednak z pojedynku sam na sam wyszedł Artur Boruc. Legioniści szybko odpowiedzieli przyjezdnym uderzeniem Ernesta Muciego w poprzeczkę.

W samej końcówce obie drużyny szukały rozstrzygającego trafienia. Bliski szczęścia był Pelle van Amersfoort. Holender nie przyłożył się jednak należycie do uderzenia. Zdecydowanie więcej pracy w ostatnich minutach meczu miał Boruc, ale też na chwilę odpoczynku nie mógł sobie pozwolić stojący po drugiej stronie boiska Hrosso. Mimo to obaj bramkarze zdołali zachować czyste konta.

Legia Warszawa – Cracovia 0:0

Legia: Boruc – Juranović, Wieteska, Jędrzejczyk – Wszołek (61. Gwilia), Slisz (61. Skibicki), Martins, Kapustka (68. Muci) – Luquinhas (72. Lopes), Mladenović, Pekhart.

Cracovia: Hrosso – Rapa, Rodin, Marquez, Luis Rocha – Lusiusz – Hanca, van Amersfoort, Dimun, Fiolić (67. Sadiković) – Alvarez (81. Thiago).

Żółte kartki: Hanca, Dimun.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław).

News will be here