Cracovia uratowała remis 1:1 po golu w doliczonym czasie gry. Wcześniej długimi momentami, grając w przewadze zawodnika, biła głową w mur.
– Ciężko nam było złapać płynność. Pierwsza połowa nie wyglądała tak, jakbyśmy sobie życzyli – nie ukrywał Kroczek. Wskazywał, że to kielczanie zbierali drugie piłki i utrzymywali się w środkowej strefie, przenosząc ciężar gry pod bramkę Cracovii. – My zaczęliśmy zbyt pasywnie, ze zbyt małą intensywnością w atakowaniu, zbyt długo podejmowaliśmy decyzje – nie ukrywał.
Pierwszym ostrzeżeniem dla Pasów był gol Korony ze spalonego. Kroczek wskazał, że w grze Cracovii było sporo nerwowości i sporo błędów indywidualnych. – Straty, podania w aut. To nie wynika z tego, że zawodnicy nie potrafią. Potrafią, ale źle weszliśmy w mecz – tłumaczył.
Głupi, bezsensowny faul
Czerwona kartka dla Miłosza Strzebońskiego na początku drugiej połowy zmieniła układ sił, ale nie sprawiła, że Cracovii grało się łatwiej. Rafał Mamla nie miał dużo pracy, ale skutecznie pomagali mu obrońcy, którzy wybijali Pasy z rytmu. – Faul był głupi, bezsensowny – nie ukrywał Jacek Zieliński. Przyznał, że przed meczem wziąłby ten punkt z pocałowaniem ręki, a gol stracony tuż przed końcem zawsze boli. Mówił o tym, że Koronie brakło trochę cwaniactwa.
– Cracovia nas złapała w końcówce, nie za bardzo mogliśmy dojść do blokowania tych dośrodkowań – dodawał. Chwalił też Mariusza Fornalczyka, po którego rajdzie Virgil Ghita wbił piłkę do własnej siatki.
– Ta piłka była wstrzelona bardzo mocno, w dobre tempo. Ratowaliśmy się wszystkimi siłami – mówił Kroczek o golu samobójczym, straconym w drugim meczu z rzędu.
Zmiany w przerwie
Już w przerwie, po słabej pierwszej połowie, sztab Cracovii wymienił trzech zawodników. – Widzieliśmy zbyt małą liczbę ataków na wolną przestrzeń, zbyt duże odległości między formacjami – analizował. Amir Al-Ammari miał już na koncie żółtą kartkę, więc trener nie chciał ryzykować czerwonej, bo Irakijczyk miał dużo zadań, aby podejmować pojedynki w obronie. Fabian Bzdyl nie radził sobie z silnym Miłoszem Trojakiem, więc Mick van Buren miał więcej utrzymać się przy piłce i jest lepszy w grze w kontakcie. Szkoleniowiec chciał też skorzystać z szybkości Filipa Rózgi. – Przeszliśmy na strukturę 4-2-4, wyciągnęliśmy obrońcę – tłumaczył opiekun Cracovii.
W końcu udało skruszyć się mur Korony. – Gol w 90. minucie to za mało, aby wygrać. Czujemy niedosyt, bo brakowało nam konkretów – dodawał.
Trudny moment Cracovii
Pasy nie wygrały meczu od siedmiu kolejek, z których pięć kończyło się remisem. Po powrocie do rozgrywek w 2025 zremisowały z Rakowem (0:0) i Widzewem Łódź (1:1). Ostatni raz z trzech punktów cieszyły się w listopadzie, a dłużej na wygraną w ekstraklasie czeka tylko ostatni w tabeli Śląsk Wrocław, który wygrał zaledwie jedno spotkanie. – Pierwszy raz znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Nie mówię, że jest zła, ale wymagający moment. Musimy przełamać tę passę i wygrać – komentował Kroczek.
W sobotę Pasy zmierzą się w Rącznej w towarzyskiej grze kontrolnej z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. W meczu wystąpią zawodnicy, którzy z Koroną grali mniej.
Zieliński: To są miłe chwile
Przed meczem trener Korony odebrał od włodarzy Cracovii pamiątkową koszulkę z numerem 176. W tylu spotkaniach prowadził Pasy w roli pierwszego trenera. Nie ukrywał, że był zaskoczony takim pożegnaniem, również miłą reakcją publiczności, która skandowała jego nazwisko.
– To są miłe chwile. Bez względu na to, co się będzie działo, gdzie będę, zawsze będę darzył Cracovię sentymentem – podkreślił.