– Bardzo się cieszę, że drużyna mimo kwarantanny była w stanie zagrać dobre zawody i zwyciężyć. Teraz natomiast przed nami piłkarskie święto i mecz z przedstawicielem ekstraklasy, na który wszyscy z niecierpliwością czekamy – mówi Paweł Adamczak, prezes Świtu.
Święto oczywiście mogło być większe, gdyby na maleńki stadion mogli wejść kibice. Tak się nie stanie z wiadomych przyczyn i pozostanie im transmisja w Polsacie Sport (początek w sobotę o godzinie 12.30). W północnej części portowego miasta liczą, że wiatr będzie wiał w ich żagle. W Skolwinie doskonale wiedzą, co to znaczy, ponieważ w drugiej klubowej sekcji trenuje się żeglarstwo.
Na papierze faworytem jest oczywiście Cracovia, zwycięzca lipcowego finału Pucharu Polski w Lublinie, która w 1/32 finały wyeliminowała po dogrywce Chrobrego Głogów (Świt pokonał na wyjeździe Lechię Zielona Góra). Trzecioligowiec może jednak pokusić się o niespodziankę, o czym boleśnie przekonała się w poprzedniej rundzie Wisła Kraków, która nie podeszła poważnie do spotkania z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.
– Wylosowaliśmy idealnie. Jak już spadać, to z wysokiego konia, ale oczywiście nie rozłożymy przed krakowską drużyną czerwonego dywanu. Lepiej jednak zmierzyć się z tak dobrym zespołem, niż wylosować mniej medialną Puszczę Niepołomice, z którą też bylibyśmy skazywani na porażkę – podkreśla Szymon Kufel, dyrektor sportowy klubu.
Pomysł na zespół i klub
Drużyna nie jest zatoką dla weteranów, wśród zawodników z pola nie ma urodzonych przed 1990 rokiem. Klub chce się rozwijać – prowadzi akademię, czeka właśnie na zakończenie budowy krytego boiska ze sztuczną nawierzchnią i marzy o nowym kameralnym stadionie.
Dyrektor Kufel, pytany o piłkarza, który mógłby zaistnieć w wyższej lidze, wymienia między innymi Szymona Kapelusza. Bramkostrzelny ofensywny pomocnik dołączył do drużyny przed sezonem z Chemika Police.
– Strzela, ale dla nas jest ważny nie tylko w finalizacji akcji. Bardzo wiele daje drużynie w konstrukcji – podkreśla Kufel.
W kadrze uwagę zwraca jedyny obcokrajowiec, 25-letni pomocnik Shuma Nagamatsu z Japonii. Filigranowy pomocnik (w Szczecinie od marca) porównywany jest do swojego rodaka – Takafumiego Akahoshiego. Były piłkarz Pogoni w latach 2011-2014 wystąpił w ekstraklasie w 115 spotkaniach, zdobył 14 bramek i miał 20 asyst.
Nagamatsu ma już na koncie siedem trafień, w tym w ostatnim ligowym spotkaniu, gdy otworzył wynik meczu. W środę trafił z gry, ale ma bardzo dobrze ułożoną lewą nogę, co wykorzystuje uderzając z rzutów wolnych.
Japończyka zaproponował Świtowi jeden z menedżerów. Pierwszy kontakt z europejską piłką miał na Łotwie, gdzie reprezentował SK Super Nova i Tukumus 2000. Z tym drugim klubem wywalczył awans do ekstraklasy. Krótko pracował tam z polskim trenerem Markiem Zubem, a jego zespół odnosił bardzo wysokie zwycięstwa także dzięki 16 trafieniom w 18 spotkaniach. Odszedł, ponieważ na Łotwie nie ma klimatu do piłki.
– To chłopak z olbrzymim potencjałem, któremu przyglądały się już Pogoń Szczecin, Warta Poznań, Widzew Łódź i Pogoń Siedlce. Jest niewielki, za to bardzo dobrze wyszkolony techniczne – mówi dyrektor Świtu.
Shuma wszysto postawił na piłkę i utrzymuje się z gry. W sobotę może nie tylko zaskoczyć Cracovię (czego Pasom nie życzymy), ale zapewnić sobie lepszą przyszłość.