Wisłę Kraków czekają zmiany. „Na pewno w takim gronie się już nie zobaczymy”

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

– W piątek mamy ostatnie spotkanie w klubie. Myślę, że ta drużyna bardzo się zmieni – mówi po przegranym barażu o ekstraklasę kapitan Wisły Igor Łasicki. Nie wie jeszcze, czy w kolejnym sezonie będzie grał przy Reymonta.

– Na pewno w takim gronie się już nie zobaczymy. Na pewno będą zmiany, bo Wisła musi wrócić do ekstraklasy Czy zostanę? Nie wiem. Ciężko coś powiedzieć w tym momencie. Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw – przyznaje piłkarz Białej Gwiazdy.

Zdekompletowana obrona

Jak dużo zmian czeka Wisłę? Na pewno wyzwaniem będzie na nowo skompletowanie obrony. Alan Uryga i Rafał Mikulec są poważnie kontuzjowani i pół roku nie będą grać w piłkę. Kończą się kontrakty Bartosza Jarocha, Josepha Colleya i Łasickiego, a także Dawida Szota, który zawiera natomiast opcję przedłużenia. Linia defensywy w nowym sezonie będzie wyglądać zupełnie inaczej.

Wygasają też umowy regularnie grających pomocników Jamesa Igbekeme i Angela Baeny, a także rezerwowego Jesusa Alfaro.

Kolejny słupek ich zirytował

Co poszło nie tak w meczu z Miedzią, który toczył się pod dyktando Białej Gwiazdy? Jako główny powód niepowodzenia w barażu Łasicki wskazuje nieskuteczność. W słabszej dyspozycji był Angel Rodado. Wisła obijała słupki i poprzeczki. – Trzeci kolejny słupek nas poirytował. Piłka nie chciała wpaść do bramki – rozkłada ręce Łasicki, nie znajdując wytłumaczenia dla takich sytuacji.

– Ten mecz był dla nas jak finał i nie poszedł po naszej myśli. Zawodnik Miedzi oddał strzał życia. Na pewno mogliśmy się lepiej zachować, ale mieliśmy okazje, aby wyrównać i wygrać ten mecz. Jeszcze w przerwie byliśmy spokojni, że to się uda – dodaje.

Fatalna kontuzja. „Zrobiło się niedobrze”

Piłkarzy Mariusza Jopa wybiła z rytmu kontuzja Rafała Mikulca, którego z boiska bezpośrednio do szpitala zabrała karetka.

– To wyglądało fatalnie. Podeszliśmy tam, było widać, że piszczel jest złamany. Aż się niedobrze zrobiło. Pierwsze diagnozy są fatalne, wiele kości złamanych. Na pewno Rafała czeka długa rehabilitacja – nie ukrywa 29-letni obrońca.

Łasickiemu szkoda kolegi, o którym mówi, że jest świetnym piłkarzem i świetnym człowiekiem. – Miał życiową formę. Będę trzymał za niego kciuki, aby wrócił – przyznaje. W piątek rano oficjalną diagnozę przekazał rzecznik prasowy klubu Damian Urbaniec. „Rafał Mikulec podczas pojedynku z zawodnikiem Miedzi Legnica doznał złamania obu kości podudzia. Na dzisiaj (piątek - przyp. red.) został zaplanowany zabieg” - poinformował.

Igor Łasicki w meczu z Miedzią Legnica. Fot: Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Igor Łasicki w meczu z Miedzią Legnica. Fot: Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Lepiej być wyrachowanym?

Awansu do ekstraklasy Wisła nie przegrała jednym spotkaniem. Cień rzuca słaby początek sezonu, w którym wiślacy stracili dużo punktów w lidze, chociaż grali w europejskich pucharach. Do awansu bezpośredniego nie brakło dużo, również w barażach Wisłą miała dobrą pozycję wyjściową.

– Cały sezon walczyliśmy, aby awansować, ale po słabym początku sezonu trzeba było walczyć o jak najwyższe miejsce w barażach. Wydaje mi się, że w I lidze trzeba grać wyrachowany futbol. Trzeba grać mądrze. My czasami chcemy grać pięknie dla oka, a rywale czekają na kontrę, stały fragment – przytakuje.

Wróciły czarne myśli

29-latek był jednym z tych zawodników, którzy pamiętają przegrany dwa lata temu półfinał baraży z Puszczą Niepołomice. Przed tegorocznym półfinałem Mariusz Jop nie chciał wracać do tego spotkania. Jednak z upływem czasu piłkarzom wróciły czarne myśli.


– Graliśmy trochę lepiej niż wtedy z Puszczą, ale te myśli zaczęły wracać, gdy obijaliśmy słupki i poprzeczki – nie ukrywa obrońca.

Natchnął ich Sunderland

W Puszczy grał wtedy Wojciech Hajda, który teraz, będąc piłkarzem Miedzi, kolejny raz wyeliminował Wisłę z walki o ekstraklasę. Po meczu 25-latek zdradził, że trener Wojciech Łobodziński natchnął ich historią brytyjskiego zespołu Sunderland, który miał kiepską formę na koniec sezonu, przegrał pięć ostatnich meczów na zapleczu angielskiej Premier League, a potem w wielkim stylu wywalczył awans przez baraże. O Łobodzińskim można powiedzieć, że wie, jak wywalczyć awanse, ale w poprzednim roku mu się to nie udało. Spektakularnie przegrał awans do ekstraklasy jako trener Arki Gdynia.

– Wygraliśmy dzięki determinacji. Wisła miała bardzo dużo jakości. Mieliśmy też trochę szczęścia w wielu przypadkach, ale pomogliśmy temu szczęściu, bo swoje szanse również mieliśmy. Zrobiliśmy jeden z dwóch ostatnich kroków. To zwycięstwo nie będzie nic znaczyło, jeśli nie wygramy w niedzielę – zaznaczył po meczu opiekun Miedzi. W finale jego drużyna zmierzy się z Wisłą Płock.