Fatalny początek, ogromna przewaga po przerwie. Wisła wygrywa rzutem na taśmę!

Kacper Duda rozegrał kapitalną drugą połowę fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Podopieczni Mariusza Jopa fatalnie weszli w spotkanie i musieli odrabiać straty. Po przerwie dość szybko wyrównali, ale zwycięski gol z ŁKS-em Łódź padł dopiero w 90. minucie.

Kibice Wisły zaprezentowali oprawę z hasłem „Twierdza Reymonta”. Rzeczywiście, w tym sezonie wygrała tu tylko jedna drużyna – Warta Poznań, ale aż cztery inne zdobywały po punkcie, co w efekcie oznaczało dla gospodarzy stratę kolejnych ośmiu. Spotkaniem z ŁKS-em, który dotąd lepiej radził sobie w delegacji, mieli szansę poprawić nie tylko bilans spotkań domowych, ale i sytuację w tabeli. Korzystnie dla podopiecznych Mariusza Jopa ułożyły się wyniki innych drużyn z czołowej szóstki. Miedź Legnica przegrała z GKS-em Tychy, a Wisła Płock z Kotwicą Kołobrzeg.

Fatalny początek Białej Gwiazdy

Tymczasem początek należał do łodzian, z których pressingiem nie radzili sobie gospodarze. Golem dla gości „pachniało” od początku, ale na przeszkodzie stawał Patryk Letkiewicz, który obronił sam na sam z Michałem Mokrzyckim i odbił piłkę uderzoną z wolnego przez Pirulo na dobrej wysokości dla bramkarza. W pierwszym meczu ŁKS wszystkie bramki strzelił ze stałych fragmentów i rewanż też zaczął sprawdzonym na Wiśle sposobem. Dośrodkował Kamil Dankowski, Stefan Feiertag był sprytniejszy od Marca Carbo i niemal nie wyskakując zagrał bliżej bramki do niepilnowanego Leventa Gulena, który głową skierował piłkę pod poprzeczkę.

Po golu Wisła wzięła się do roboty, ale nadal wiele brakowało jej, by stworzyć dobrą okazję do wyrównania: a to niecelne zagranie, a to dośrodkowanie z wolnego w jednego rywala stojącego w murze. Wisła zaczęła stwarzać problemy rywalowi od 33. minuty. Aleksander Bobek musiał się rzucić przy interwencji, kiedy po zagraniu z lewej Rafała Mikulca głową uderzył Łukasz Zwoliński. Groźniej było po próbie Angela Rodado, po podaniu wstecznym od Angela Baeny.

Świetna zmiana Dudy

Gorzej niż źle prezentował się James Igbekeme, który miał mnóstwo strat, źle podawał. Trener był aż nadto cierpliwy do Nigeryjczyka, bo zdjął go dopiero w przerwie. Szansę dostał Kacper Duda i grał dużo lepiej, dał bardzo dobrą zmianę. Gdyby w kontrze nieco szybciej podał do Baeny, to byłby remis. Hiszpan bez problemów zmieścił piłkę w bramce, ale był na spalonym. Rywalizacja nabrała rumieńców, pod „prądem” byli bramkarze – Letkiewicz zatrzymał piłkę uderzoną przez Pirulo, a Bobek „bombę” Carbo. Wiślacy wykorzystali rzut rożny i z bliska wyrównał Zwoliński, wcześniej ważną główkę wygrał Alan Uryga.

ŁKS słabł, jakby płacił za bardzo intensywny pressing w pierwszych 45 minutach. Miał też trudniej, bo Wisła zdecydowanie podkręciła tempo, była przy piłce przez prawie 80 proc. czasu. Dopięła swego w 90. minucie. Centra Dudy, uderzenie z półobrotu Zwolinskiego i stadion eksplodował z radości.

Wisła Kraków – ŁKS Łódź 2:1 (0:1)

Bramki: Zwoliński (61.. 90.) – Gulen (11.).

Wisła: Letkiewicz – Jaroch, Uryga, Kutwa, Mikulec – Carbo, Igbekeme (46. Duda) – Baena (72. Alfaro), Rodado (81. Duarte), Kiss (81. Kiakos) – Zwoliński.

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki – Kupczak – Arasa, Mokrzycki, Pirulo, Młynarczyk (64. Zając) – Feiertag.

Żółte kartki: Wiech, Kupczak, Morzycki.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork).