Kotwica miała 2 rzuty rożne i po jednym z nich zamieniła na gola. Wiśle trafienia nie przyniosło 17 dośrodkowań czy krótkich rozegrań z narożnika. Mecz krakowian w Kołobrzegu przypomniał nam z całą mocą, że statystyki nie grają i niewiele z nich wynika, jeżeli zabraknie najważniejszego – skuteczności.
Gdyby to był mecz siatkówki, gospodarze nie mieliby szans. Gałdko przegraliby 0:3 i pojechali do domów. Ale to piłka, którą miliardy ludzi na całym świecie kochają za nieprzewidywalność. I przeklinają, gdy w liczbach zgadza się wszystko, tylko nie ostateczny wynik.Liczby nie grają
Kotwica Kołobrzeg zremisowała z Wisłą Kraków 1:1. Gospodarze strzelili gola po świetnie rozegranym rzucie rożnym. Piłkarze gości niby byli blisko Michała Kozajdy, ale tak świetnie nabiegał na dośrodkowaną na pierwszy słupek piłkę, że był przy niej pierwszy i pokonał Antona Cziczkana. Przez większość spotkania był to jedyny taki stały fragment gospodarzy. Drugi raz kopali piłkę z narożnika, gdy sędzia Grzegorz Kawałko powoli przymierzał się do ostatniego gwizdka. Wiślacy mieli takich szans ponad osiem razy więcej – dokładnie 17 – ale nie przekuli ich na ani jedno trafienie.
Gdy spojrzy się na inne statystyki podane przez telewizję, też widać miażdżącą przewagę tegorocznego pucharowicza. Podopieczni Kazimierza Moskala strzelali na bramkę Marka Kozioła 24 razy, z czego 10 razy celnie. Kotwica odpowiedziała zaledwie 4 próbami, a uderzenie dające prowadzenie było jedynym, które trafiło w prostokąt nazywany bramką. Ciekawe są też dane portalu flashscore.pl. Według nich goście stworzyli 30 sytuacji bramkowych, a podopieczni Ryszarda Tarasiewicza zaledwie 6. Bramkarz Wisły nie miał żadnej ważnej interwencji, a Marek Kozioł, bohater beniaminka – aż 9.
Wisła nieskuteczna, Kotwica chcąca grać zbyt elegancko
I tu pojawia się pytanie: czy doświadczony bramkarz Kotwicy był w tak wspaniałej formie, czy tak bardzo nieskuteczni byli jego rywale z Krakowa? Niektóre strzały, jak ten Angela Rodado, gdy przepchał obrońcą pod linią, czy dwie próby Łukasza Zwolińskiego po przerwie po prostu były słabe. – Myślę, że my byliśmy nieskuteczni. Wiele razy, w prostych sytuacjach, chyba zbyt nerwowo reagowaliśmy w polu karnym. Potrzeba było trochę więcej spokoju, żeby którąś z tych sytuacji lepiej zakończyć – uważa trener Wisły.
– Większość sytuacji, które stworzyła Wisła, wynikały z tego, że po naszym odbiorze na 20-25 metrze za szybko traciliśmy piłkę. Mogliśmy ją szybciej wyekspediować do przodu, ewentualnie utrzymać się przy niej i wymusić faul. Chcieliśmy grać za bardzo technicznie, powiedziałbym elegancko – komentował Ryszard Tarasiewicz. Opiekun kołobrzeżan wysoko ocenił potencjał krakowian i stwierdził, że Wisła jest na najlepsze drodze do bezpośredniego awansu.
Na razie nie pokazuje tego tabela, bo 13-krotny mistrz Polski zajmuje 14. miejsce. Do końca sezonu rozegra jednak jeszcze 29 meczów.
Czas na odpoczynek
Po powrocie z Kołobrzegu i intensywnych ostatnich dwóch miesiącach w europejskich pucharach, trener wiślaków zarządził odpoczynek. Wszyscy zawodnicy mają wolne do czwartku, a grający bardzo dużo nawet piątek i sobotę. Przygotowania do domowego spotkania z Wartą Poznań (13.08, godz. 20.30) rozpoczną się w niedzielę.