Kiko Ramirez żegna się z Wisłą. „Jarosław Królewski ma zgryz”

Jarosław Królewski i Kiko Ramirez fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Kiko Ramirez przez trzy okienka był jednym z głównych twórców „hiszpańskiej Wisły”, która miała wrócić do ekstraklasy. Właśnie kończy się jego praca w klubie z ulicy Reymonta, która w upływem czasu była coraz mniej efektywna.

Biała Gwiazda z kretesem zakończyła sezon w I lidze, zajmując najgorsze miejsce w 118-letniej historii. Za wynik sportowy odpowiada wiele osób: prezes, sztab trenerski i piłkarze, a także dział sportowy na czele z dyrektorem sportowym Kiko Ramirezem. Hiszpan, były szkoleniowiec drużyny, pożegna się z klubem. Jaka była historia jego zatrudnienia i efekty pracy?

Notes Kiko Ramireza

25 listopada 2022 roku Jarosław Królewski został powołany na stanowisko prezesa. Drużyna był wówczas w bardzo niekorzystynym położeniu. Po spadku z ekstraklasy miała szybko do niej wrócić, tymczasem po rundzie jesiennej zajmowała dopiero dziesiąte miejsce, ze stratą dziesięciu punktów do miejsca dającego bezpośredni awans. Trzeba było ją natychmiast wzmocnić, by w rundzie wiosennej dać sobie szansę na skuteczny pościg. Po zimowej przerwie Biała Gwiazda „odpaliła”, ale ostatecznie celu się osiągnęła, przegrywając z Puszczą Niepołomice w półfinale baraży.

Trzeba było działać szybko, więc Królewski wpadł na pomysł ściągnięcia pod Wawel Kiko Ramireza, który w 2017 roku był trenerem Wisły. Przyklaskiwali mu kibice, którzy pamiętali, że głównie dzięki niemu zatrudniono wówczas kilku bardzo dobrych piłkarzy, wyjętych z niższych lig hiszpańskich. Do codziennego języka kibiców krakowskiego klubu weszło nawet określenie o „notesie Kiko”, który miał dobre rozeznanie wśród zawodników z jego kraju. Jeden ze sprowadzonych wówczas piłkarzy, Jesus Imaz w sobotę podniósł w górę puchar za zdobycie mistrzostwa Polski z Jagiellonią Białystok. W ekstraklasie obronili się też m.in. Carlitos, Pol Llonch czy Ivan Gonzalez.

Eksperyment

Ramirez został dyrektotem sportowym „na próbę”, bo nigdy wcześniej nie pełnił takiej funkcji. Pracował jako trener i skaut wielu klubów, tymczasem rola dyrektora wiąże się z innymi i szerokimi kompetencjami. – Od połowy listopada byliśmy w kontakcie, rozmowy trwały jakiś czas. Doszliśmy z Kiko do porozumienia, które w tym momencie jest dla Wisły najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Mam na myśli kształt umowy, obowiązki i nasze potrzeby wzmocnienia drużyny. Nie była to jedyna opcja przez nas analizowana. W tym gabinecie siedziały też osoby ze znanych klubów zagranicznych, które były rozważane jako opcje na tą pozycję – nie wykluczam, że wesprą nas w budowaniu wizji sportowej Wisły w przyszłości – mówił w wywiadzie dla LoveKraków.pl Jarosław Królewski.

Umowa została podpisana do końca sezonu 2022/2023. Dodał, że dali sobie czas, by wzajemnie zweryfikować, czy taki model współpracy będzie odpowiedni. – By być w porządku wobec kibiców, nie mówimy patetycznie, że nastawiamy się na wielki projekt. Chcemy w praktyce zweryfikować wizje Kiko Ramireza i klubu, sprawdzić się w działaniu i być bardzo transparentnym w tym co chcemy osiągnąć. Liczę, że ten eksperyment będzie miał kontynuację po zakończeniu sezonu – dodawał.

Tydzień później Kiko Ramirez był już w Krakowie, razem ze swoimi asystentami Samuelem Garcią Martinem i Juanem Manuelem Barroso Gonzalezem. Rok temu tego drugiego zastąpił Yago Aguilar Azon. Nowy dyrektor sportowy wstąpił do stowarzyszenia Socios Wisła Kraków i wziął udział w prezentacji. – Nie liczyły się dla mnie warunki finansowe, przyszedłem pomóc Wiśle, bo jestem jej kibicem. Kontrolujemy rynek hiszpański, grecki i inne europejskie – mówił.

Wisła nie wróciła do ekstraklasy, ale przedłużyła umowę z Ramirezem do czerwca 2024. Teraz wiadomo, że po tym sezonie Hiszpan odejdzie z Wisł. Zanosiło się na to od co najmniej kilku tygodni.

Obiecujące pierwsze transfery

W pierwszym oknie transferowym z Ramirezem Wisła ściągnęła grającego w Hiszpanii Jamesa Igbekeme z Nigerii i pięciu piłkarzy z tego kraju: Sergia Benita, Tachiego, Mikiego Villara, Davida Junkę i Aleksa Mulę. Trzech ostatnich mocno się wyróżniało. Mula odszedł po pół roku, Junca i Villar są w klubie do dziś.

Rok temu hiszpańska kolonia się rozrosła. Ściągnięto Goku (on akurat był bardzo dobrze znany na polskim rynku, grał w kilku innych klubach), Alvaro Ratona, Eneko Satruteguiego, Marca Carbo, Jesusa Alfaro i Angela Baenę. Najrówniejszą, dobrą formę przez cały sezon prezentował Carbo, pozostali mieli zdecydowanie większe wahania. Zimą Wisła nie była zbyt aktywna na rynku transferowym, ponieważ z klubu płynął przekaz, że w tym składzie są w stanie skutecznie powalczyć o awans, tylko potrzeba stabilizacji. Okazyjnie pozyskany Albańczyk Dejvi Bregu totalnie rozczarował.

Koniec hiszpańskiej Wisły?

Po niedzielnym meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza (0:3), Jarosław Królewski był pytany, czy brak awansu będzie oznaczał zakończenie hiszpańskiego eksperymentu. W dwóch ostatnich sezonach największymi gwiazdami zespołu byli Hiszpanie – Luis Fernandez i Angel Rodado – ale inni byli zdecydowanie słabsi lub gaśli z miesiąca na miesiąc. Byli w stanie zdobyć Puchar Polski, ale w I lidze polegli na całego. – Jeśli ja dalej będę w klubie, to nie będzie miał znaczenia eksperyment hiszpański czy inny. To oczywiście był plan przejściowy. Mój plan znacie dokładnie, kluczowe jest korzystanie z danych – powiedział prezes Białej Gwiazdy.

O sytuację Wisły zapytaliśmy jej byłego piłkarza, trenera Marka Motykę. – Trzeba dobrze podsumować ten sezon, bo niestety taka liczba Hiszpanów w składzie się nie sprawdziła. Nie wszyscy dawali taką jakość, jaka była potrzebna. W ataku zespół jeszcze jakoś dawał radę, ale obrona to było coś strasznego. Traciliśmy średnio prawie półtora gola na mecz, porażki się nawarstwiały. Może trzeba trochę pomieszać skład, dodać Polaków, piłkarzy z dużego rynku bałkańskiego, a zostawić dwóch-trzech Hiszpanów. Prezes Królewski na pewno ma „zgryz”, co zrobić, bo czasu nie jest dużo – mówi mistrz Polski z Białą Gwiazdą z 1978 roku.