Puszcza Niepołomice, Ruch Chorzów, ŁKS Łódź – z trzema drużynami, które również walczą o ekstraklasę, Biała Gwiazda nie zdobyła na wiosnę nawet punktu! W piątek krakowianie przegrali 2:3 z liderem z Łodzi.
Kiedy spotykają się dwie ofensywnie nastawione zespoły, gole są tylko kwestią czasu. Jesienią w Krakowie drużyny Wisły i ŁKS-u strzeliły po dwa, w piątek w Łodzi taki dorobek miały już po pierwszej połowie. Pierwszy na listę strzelców mógł wpisać się Kamil Dankowski, któremu tak bardzo zależało na wybiciu piłki spod nóg Angela Rodado, że jego wślizg prawie zakończył się golem samobójczym. Upiekło się prawemu obrońcy, bo trafił w poprzeczkę.
Błąd za błąd. Cios za cios
W kolejnych minutach nie zabrakło błędów, które były bardziej brzemienne w skutkach, a kibicom nie pozwalały się nudzić. W 11. minucie wynik otworzył Piotr Janczukowicz, który w kontrataku otrzymał prostopadłe podanie od Michała Trąbki. Wcześniej sędzia Daniel Stefański przyznał krakowianom korzyść po faulu na Tachim, ale nie przeprowadzili groźnej akcji. ŁKS szybko ruszył z atakiem i wykorzystał wyrwę w środku pola. Joseph Colley padł przez Janczukowiczem jak rażony prądem, następnie 23-latek ograł Igora Łasickiego i pokonał Mikołaja Biegańskiego.
Po stracie gola Wiślacy przejęli inicjatywę i wyszli na prowadzenie. Po kwadransie i dośrodkowaniu Tachiego błąd popełnił bramkarz łodzian Aleksander Bobek, który wpadł na Macieja Dąbrowskiego i Borisa Moltenisa, po czym wypuścił piłkę. Z prezentu w mig skorzystał Angel Rodado. Podopieczni Radosława Sobolewskiego opanowali środek pola i poszli po kolejnego gola. W 36. minucie przełamał się Luis Fernandez, który oddał świetny strzał z nieoczywistej pozycji. Przed liderem Białej Gwiazdy stało trzech rywali, ale on w tym gąszczu nóg znalazł lukę i zmieścił piłkę w bramce.
Goście nie utrzymali prowadzenia przed przerwą. W roli negatywnego bohatera znów wystąpił Colley, który ostemplował w polu karnym stopę Michała Mokrzyckiego. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Pirulo, był to jego 14. gol w sezonie i piąty z karnego.
Trzeci gol ŁKS-u i bezradna Wisła
Po przerwie szybko zaiskrzyło między piłkarzami i sędzia pokazał dwie żółte kartki. W 53. minucie ŁKS znów był na prowadzeniu. Wisła źle broniła przy stałym fragmencie, Mokrzycki zagrał przed bramkę i z bliska dzieła dopełnił Bartosz Szeliga.
Sobolewski zaskoczył jednym nazwiskiem w wyjściowym składzie. Od początku do 66. minuty grał Sergio Benito, który dotąd był tylko rezerwowym. Hiszpan walczył, ale nic wielkiego nie pokazał. Tegoroczny maturzysta Kacper Duda zaczął na ławce i wszedł na murawę dopiero jako trzeci dubler. Przed przerwą Wisła potrafiła przycisnąć zespół lidera, zagrać swoje. Po stracie trzeciej bramki goście nie potrafili zdołali złapać odpowiedniego rytm. Cieniem samego siebie był na przykład James Igbekeme, który notował wiele strat.
Zespół Kazimierza Moskala umocnił się na prowadzeniu z 59 punktami. Jeżeli w weekend wygra Ruch (51), zwiększy przewagę nad Wisłą (49) do pięciu. Krakowian może także wyprzedzić Bruk-Bet Termalica Nieciecza (49), szansę na zrównanie się z Białą Gwiazdą ma Puszcza Niepołomice (48).
ŁKS Łódź – Wisła Kraków 3:2 (2:2)
Bramki: Janczukowicz (11.), Pirulo (41., karny), Szeliga (53.) – Rodado (26.), Fernandez (36.).
ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Dąbrowski, Spremo – Mokrzycki – Pirulo (75. Śliwa), Trąbka (83. Nowacki), Kowalczyk, Szeliga (84. Jurić) – Janczukowicz.
Wisła: Biegański – Jaroch (81. Gruszkowski), Colley, Łasicki, Moltenis, Villar (75. Duda) – Tachi (66. Basha), Igebekeme – Fernandez – Benito (67. Młyński), Rodado (81. Żyro).
Żółte kartki: Trąbka, Dankowski, Monsalve – Rodado, Jaroch, Łasicki, Igbekeme, Basha.
Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz).