Kurz po derbach. Brzęczek gratuluje sędziom, Zieliński: Nikt nie chciał przegrać

Żaden z trenerów nie znalazł w derbach sposobu na przeciwnika fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Wielkie Derby Krakowa nie zawiodły i mogły potoczyć się w dwie strony. Lepiej grała Cracovia, ale to Wisła miała w ostatnich sekundach piłkę meczową. Gole nie padły, a z jednego punktu - wbrew przewidywaniom - wydają się być zadowolone obie strony. Dla Białej Gwiazdy to oczko może okazać się kluczowe w kontekście walki o utrzymanie w ekstraklasie.

Na mecz derbowy nikogo motywować specjalnie nie trzeba. Gorąca atmosfera i ranga meczu nie sparaliżowała piłkarzy. Z animuszem spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy raz po raz spychali Wisłę do swojego pola karnego. Skórę Białej Gwieździe ratował bramkarz Paweł Kieszek, jeden z najlepszych tego dnia na boisku.

– W meczu derbowym nikt nie chce przegrać. To ważne spotkanie dla kibiców i każdy ma w tyle głowy, że trzeba zabezpieczyć tyły, aby nie stracić bramki. My nastawialiśmy się na grę ofensywną, ale dzisiaj nic nie chciało wpaść. W niektórych sytuacjach podejmowaliśmy też złe decyzje. Wydaje mi się, że to wynikało z tego, że wszyscy bardzo dzisiaj chcieli – przyznał po końcowym gwizdku trener Cracovii Jacek Zieliński.

„Pasy” nie mają się czego wstydzić

Ofensywne ataki mogły przynieść skutek i kto wie, jakby potoczyło się to spotkanie, gdyby piłkarze gospodarzy byli skuteczniejsi. Do siatki nie mogli trafić ani Jewhen Konoplanka, ani Jakub Myszor, ani Mathias Hebo Rasmussen. Za każdym razem murem w bramce był Kieszek. W drugiej połowie ataki Cracovii nie były już tak groźne, ale okazje na otwarcie wyniku miała też Wisła, która odważniej ruszyła do przodu. I mogła wygrać – w 90. minucie główka Enisa Fazlagicia przeleciała obok słupka.

– Z dużej chmury skończyło się remisem. Nie musimy się tego meczu wstydzić. Zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie, szczególnie w pierwszej połowie. Trzeba było Wisłę napocząć i myślę, że ten mecz potoczyłby się inaczej. Z drugiej strony, gdyby w ostatniej minucie Fazlagić przymierzył lepiej, to teraz bylibyśmy w zupełnie innym nastroju. Zrobiliśmy wszystko, aby ten mecz wygrać, niestety brakło umiejętności piłkarskich – podsumował Jacek Zieliński, który wystawił w składzie tylko dwóch Polaków, wychowanków, Jakuba Myszora i Kamila Pestkę.

Taka sama liczba zagrała też w wyjściowym składzie Wisły Kraków, ale tylko jeden z nich – Dawid Szot – urodził się pod Wawelem. Paweł Kieszek jest wychowankiem Polonii Warszawa.

– Rozmawiamy z profesorem o tym, aby spolszczyć zespół. W tym momencie wybrałem najlepszą dostępną jedenastkę – tłumaczył tę decyzję opiekun Pasów.

Przed Wisłą trzy finały. Szansa w terminarzu?

Po przegranej w dramatycznych okolicznościach w poprzedniej kolejce z Wisłą Płock (3:4), Biała Gwiazda zdecydowanie poprawiła grę w obronie. Z Cracovią broniła szczelnie, może mniej dobrze funkcjonował środek pola, ale najważniejszy dla Wiślaków jest dopisany do swojego konta jeden punkt. W jej sytuacji każda zdobycz jest cenna, szczególnie, że do bezpiecznego miejsca wciąż brakuje Wiśle dwóch oczek.

Swojej szansy Biała Gwiazda może upatrywać też w terminarzu. Zagłębie Lubin, które jest bezpośrednio nad Wisłą, zagra w ostatnich trzech kolejkach z czołówką ligi: Radomiakiem, Rakowem i Lechem. Tymczasem Białą Gwiazdę czekają mecze z Jagiellonią, Radomiakiem i Wartą Poznań. Jednak z drugiego bieguna zaczyna napierać Bruk-Bet Termalica Nieciecza, która w miniony weekend wygrała drugie spotkanie z rzędu i zrównała się z Wisłą punktami.

Jerzy Brzęczek ma świadomość, że jego drużyna musi zacząć wygrywać. Punkt z Cracovią to dziewiąty remis Wisły w tym sezonie. Odkąd były selekcjoner objął Białą Gwiazdę, wygrał tylko raz.

– Mamy wszystko w swoich rękach, ale same remisy nam już nie wystarczą, musimy zwyciężać. Jeśli nie wywalczymy odpowiedniej liczby punktów, a nie ma łatwych spotkań, to sami będziemy sobie winni. W Wiśle Kraków jest duża presja, ale jestem pełen podziwu dla zawodników – przyznawał szkoleniowiec.

Gratulacje dla piłkarzy i… sędziego

Tym remisem Biała Gwiazda podtrzymała niezłą derbową serię na stadionie Cracovii. W czterech poprzednich meczach przy Kałuży trzy razy wygrała i raz zremisowała. Tym razem jednak nie zdobyła bramki, które w poprzednich sześciu potyczkach derbowych wpadały regularnie. Natomiast Cracovia musi jeszcze poczekać na swoją wygraną w derbach. Ostatni raz udało jej się to dawno, na jesieni 2019 roku.

Wbrew przedmeczowym przewidywaniom, z bezbrakowego remisu wydają się być zadowolone obie strony. Po meczu trener Jerzy Brzęczek docenił nie tylko zaangażowanie swoich piłkarzy, ale też postawę… sędziów. Spotkanie jako główny poprowadził arbiter Paweł Raczkowski z Warszawy.

– Gratuluję chłopakom, bo pokazali charakter oraz motywację w tych ostatnich dniach, kiedy wokół klubu panowała dziwna atmosfera. Chciałbym pogratulować również sędziom, bo byli perfekcyjni. W meczu derbowym zawsze jest więcej emocji, a spisali się znakomicie – podkreślił.