– Wiedzieliśmy, że to ważny mecz. Pokazaliśmy to na boisku przede wszystkim walką i konsekwencją w ataku – Igor Łasicki komentuje pewną wygraną Wisły Kraków z liderem I ligi.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza uległ na wyjeździe Białej Gwieździe 0:2 po golach Łukasza Zwolińskiego w 78. i 94. minucie. Była to trzecia z rzędu wygrana krakowian w I lidze. Takiej serii jeszcze w tym roku jeszcze nie mieli. Dość powiedzieć, że pod wodzą poprzednich szkoleniowców, Alberta Rude i Kazimierza Moskala, nie byli w stanie zdobyć kompletu punktów w dwóch kolejnych meczach.
Konsekwencja Wisły
– Jest satysfakcja. Wiedzieliśmy przed meczem, że jest dla nas bardzo ważny. Pokazaliśmy to na boisku przede wszystkim walką – nikt nie odstawiał nogi, walczyliśmy jeden za drugiego. To było kluczowe. Do tego konsekwencja w ataku, bo trener cały czas wpaja nam, żeby być cierpliwy, a bramki zawsze przyjdą. Musimy jednak konsekwentnie pracować, bo wiadomo, jaka to jest liga, i każdy mecz jest ciężki – mówi Igor Łasicki, środkowy obrońca Wisły.
Już we wtorek podopieczni Mariusza Jopa zagrają na wyjeździe z Górnikiem Łęczna. Będzie to zaległe spotkanie z okresu, gdy rywalizowali w europejskich pucharach. – Cieszymy się, że w końcu „złapaliśmy” serię. Kolejne wygrane nas napędzają i musimy to kontynuować. We wtorek też musimy wygrać, by odrabiać straty z pierwszej połowy rundy – podkreśla 29-latek.
Wykorzystują opadnięcie rywali z sił
W lidze Wisła poprawiła grę w defensywie. Z Odrą Opole, Pogonią Siedlce i Bruk-Betem straciła tylko jednego gola. – To cieszy nas, obrońców. Wiadomo, że jeżeli będziemy dobrze bronić, to z przodu coś wpadnie, a w I lidze gra w obronie jest kluczowa. Stawiamy na otwartą piłkę, z tyłu często zostajemy jeden na jednego. Obrońcom jest trochę ciężej, ale w piątek idealnie się z tego wywiązaliśmy. W pierwszej połowie piłka tylko raz spadła nam za plecy, ale się wybroniliśmy – mówi Łasicki.
Wisła nie od dziś ma duże możliwości w ofensywie, ale teraz nie zniechęca ją sytuacja, gdy dłużej nie może strzelić gola. Robi swoje i w końcu piłka ląduje w siatce. – Trener cały czas wpaja nam, że musimy być konsekwentni i cierpliwi, bo we wszystkich meczach mamy duże posiadanie. Rywale są dobrze zorganizowani, biegają, ale później tworzą się większe przestrzenie i właśnie w drugiej połowie to wykorzystujemy. Duże oklaski dla Jamesa Igbekeme, który kilka razy obrócił się z piłkę i napędzał akcje. Marc Carbo tak samo. Jak gramy przez środek, to jesteśmy niebezpieczni, ale w piątek było więcej piłek za plecy obrońców. Takie były wskazówki trenera, bo rywale zostali idealnie przeanalizowani, że stoją wysoko – tłumaczy Łasicki.
Spięcie Łasickiego z Zapolnikiem. Rozdzielał ich sędzia
Sędzia pokazał tylko dwie żółte kartki (jedną Łasickiemu), ale dość często używał gwizdka. Kilka minut przed przerwą na połowie Wisły doszło do ostrego spięcia Łasickiego z Kamilem Zapolnikiem. Zaczęli do nich podbiegać inni piłkarze, w końcu obrońcę i napastnika rozdzielił arbiter, by ostudzić emocje. Po chwili z Łasickiego i Zapolnika zeszło ciśnienie, poklepali się po plecach i razem ruszyli w pole karne, by toczyć kolejne pojedynki.
– Kamil miał do mnie pretensje, że za bardzo krzyknąłem, a według niego to nie był taki faul. Ja się wkurzyłem, bo on robił to samo i poszła lekka „spina”. Później przybiliśmy sobie piątki i był szacunek na boisku, a to jest najważniejsze – tłumaczy wiślak.
Latem Zapolnik zmienił ekstraklasową Puszczę Niepołomice na Bruk-Bet, został wykupiony przez klub z Niecieczy. – To nieprzyjemny napastnik, który nie odstawia nogi, jest „przyklejony”. Nie można mu zostawić miejsca, mądrze się porusza i zgrywa piłki. To jeden z najnieprzyjemniejszych zawodników w tej lidze, bo trzeba się z nim trochę poprzepychać – kończy Łasicki.