Ogromne rozczarowanie przy ulicy Rydlówka

fot. Garbarnia Kraków
Brązowi niespodziewanie bezbramkowo zremisowali z będącym w beznadziejnej dyspozycji Sokołem Ostróda. Krakowianie zaprezentowali zbliżony poziom do rywala, dla którego wyjazdowy remis jest nie lada sukcesem. Pocieszeniem może być to, że Garbarzom udało się w końcu zachować czyste konto, pierwszy raz od domowego starcia z GKS-em Bełchatów.

Autor: Mateusz Niedźwiedzki

Sobotnie starcie rozgrywane w jesiennej aurze miało jednego faworyta i był nim zespół Macieja Musiała. Goście na 16 spotkań rozegranych w tym sezonie polegli aż w 13, a wygrali jedynie raz – 9 października z Hutnikiem Kraków. Z kolei Garbarze chcieli przedłużyć serię wygranych z rzędu u siebie do czterech.  

Odcienie szarości

W pierwszej połowie kibice zobaczyli niewiele składnych akcji z obu stron. Mecz rozpoczął się od ostrego wejścia kapitana Garbarzy Donatasa Nakrosiusa, który w niegroźnej sytuacji w środku boiska zderzył się z jednym z zawodników drużyny gości. Pierwszy kwadrans niespodziewanie należał do przyjezdnych. W 7. minucie groźnym uderzeniem popisał się kapitan Sokoła Patryk Skórecki, lecz jego próba minęła prawy słupek bramki Brązowych.



Garbarnia długo miała problemy z utrzymaniem się przy piłce, jakby była zaskoczona intensywnością gry ekipy z Ostródy.  Na pierwszy strzał gospodarzy kibice musieli czekać do 21. minuty, kiedy to na uderzenie sprzed pola karnego zdecydował się Wiktor Szywacz. Ostatecznie piłka przeleciała wysoko nad poprzeczką. Chwilę później próbował Bartłomiej Korbecki, ale został skutecznie zablokowany. Od tego momentu krakowianie zamknęli Sokoła na jego połowie.

Najlepszą sytuację na otwarcie wyniku miał Jakub Banach po wrzutce z prawego skrzydła od Korbeckiego – niestety nie potrafił zamienić jej na gola. Gościom udało się stworzyć jeszcze tylko jedną okazję do zdobycia bramki, gdy fatalny błąd popełnił Daniel Morys i prostopadłe podanie od Giana Mendeza dotarło do Sebastiana Rugowskiego, który był bardzo bliski pokonania Doriana Frątczaka.  

Brak składnych akcji  

Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej, bardzo wysoko ustawieni goście starali się szybko stworzyć sobie okazję do strzelenia gola. Dopiero w 54. minucie Garbarni udało się przedostać pod bramkę przyjezdnych. Michał Feliks urwał się prawą flanką, dograł piłkę płasko w pole karne, a Michal Klec przeniósł ją nad poprzeczką. Minutę później ponownie szanse miał Klec, jego próbę pewnie odbił Marcin Staniszewski.

Gra toczyła się głównie w środku pola – obfitowała w mnóstwo niecelnych podań, fauli i nieudanych dryblingów. Po jednym z ostrych starć zmuszony do opuszczenia murawy został Morys.  W 73. minucie w zamieszaniu w polu karnym spojenie bramki Dumy Ludwinowa obił Dominik Stępień. Po drugiej stronie chrapkę na trafienie miał Feliks, ale po jednym z rzutów rożnych uderzył bardzo niecelnie. Goście coraz częściej grali na czas, korzystając z okazji do zdobycia drugiego punktu na wyjeździe w tym sezonie.

Najlepszą okazję dla gospodarzy w 88. minucie miał Feliks, ale jego strzał z bliskiej odległości został w ostatniej chwili zablokowany.  Garbarnia zdobyła 24 punkty w 17 meczach i zajmuje dziewiąte miejsce.

W niedzielę o godzinie 13 przedostatni w tabeli Hutnik podejmie wicelidera z Chorzowa.  

Garbarnia Kraków Sokół Ostróda 0:0

Garbarnia: Frątczak – Morys (72. Purcha), Banach, Nakrosius, Bartków – K. Duda (79. Malik), M. Duda, Szywacz – Feliks, Klec, Korbecki (59. Kuczera).  

Sokół: Staniszewski – Flak, Bondarenko, Klimek, Dzięcioł – Kurowski, Stępień (82. Dymerski) – Rugowski (89. Żyznowski), Skórecki, Mendez (69. Słupski) – Montero (69. Sobolewski).  

Żółte kartki: Nakrosius – Kurowski, Montero.

Sędziował Rafał Rokosz (Katowice).