Ostatni akord w I lidze. Jak zmęczona Wisła zakończy rok?

Miedź Legnica zajmuje trzecie miejsce i o osiem punktów wyprzedza siódmą Wisłę Kraków fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Trener Wisły Mariusz Jop podkreśla, że jego piłkarze mogą być zmęczeni nie tylko fizycznie. Męczy się także układ nerwowy.

W czwartek Wisła Kraków rozegra zaległe spotkanie 7. kolejki I ligi. Na swoim stadionie zmierzy się z Miedzią Legnica. Będzie to jej 29. występ od 11 lipca, gdy rozpoczęła sezon. Jej piłkarze mają na koncie 18 występów w I lidze, osiem w europejskich pucharach i dwa w Pucharze Polski. To dużo, dlatego niektórzy zawodnicy, jak Angel Rodado, nie są obecnie w najwyższej formie. Mariusz Kutwa nie był mocno eksploatowany od początku, ale trener dał mu czas na złapanie oddechu i zabrakło go na boisku w piątkowym spotkaniu z Polonią Warszawa. 

– Zagrał w kilku spotkaniach z rzędu, jako jedyny ze stoperów z ŁKS-em i w pucharze. Jest młody i szybko się regeneruje, ale zmęczenie jest nie tylko fizyczne. Męczy się także układ nerwowy, bo mecz wymaga dużego pobudzenia, emocji. Mariusz musiał odpocząć – tłumaczy Mariusz Jop. 

Wisła Kraków – Miedź Legnica. Trener wróci do tego wątku po spotkaniu



Na Miedź do jego dyspozycji niedostępni będą kontuzjowani od dłuższego czasu Joseph Colley, Enis Fazlagić i Bartosz Talar, a także pauzujący za kartki Igor Łasicki i wciąż diagnozowany po zasłabnięciu między spotkaniami w stolicy James Igbekeme. Podstawowe pytanie jest takie, jak zawodnicy będą wyglądać pod względem fizycznym. Przeciwko Polonii snuli się po murawie, choć po wygranej z ŁKS-em Łódź Alan Uryga podkreślał, że mimo wielu meczów na koncie, drużyna prezentuje się dobrze fizycznie. Trener zapowiedział, że wróci do tego wątrku po rywalizacji z Miedzią, nie chciał go rozwijać przed pierwszym gwizdkiem.

Powiedział za to, co szwankowało w grze jego podopiecznych. – Przede wszystkim cierpliwości w budowaniu. Za bardzo chcieliśmy budować akcje i je finalizować w środkowej strefie, gdzie było bardzo gęsto. Zbyt długo trzymaliśmy piłkę, za mało było wykorzystywania faz przejściowych po odbiorze – wyliczał Jop.

REKLAMA
REKLAMA