W nowym sezonie zespół Michała Probierza znów chce mierzyć wysoko, więc sięgnął po rosłego i skutecznego Filipa Balaja. Były młodzieżowy reprezentant Słowacji strzela gole nie tylko głową.
W niedzielę wieczorem nagrodzono najlepszych w słowackiej Fortuna Lidze. Obrońca Jakub Kiwior z Żyliny znalazł się w jedenastce sezonu, a jego klubowy partner Dawid Kurminowski wygrał klasyfikację strzelców. Polski napastnik z przytupem zakończył sezon, zdobywając cztery bramki w wygranym 5:1 meczu 32. kolejki grupy mistrzowskiej z FC ViOn Zlate Moravce. Oba zespoły zagrają w barażach o prawo występu w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.
Nie ma tego złego...
Zespół Zlate Moravce, który zakończył rozgrywki na piątym miejscu i był rewelacją sezonu, po raz pierwszy od sezonu 2015/2016 miał w składzie strzelca z dwucyfrową liczbą goli. Był nim 24-letni Filip Balaj, rosły Słowak (192 cm), jeden z kilkunastu piłkarzy zwolnionych wiosną ubiegłego roku przez Żylinę. Klub miał problemy po wybuchu pandemii koronawirusa i wykorzystał przejście w stan likwidacji, by pożegnać graczy z wysokimi kontraktami, którzy nie chcieli się zgodzić na poważną obniżkę zarobków.
– Piłkarskie życie czasami jest okrutne i nieprzewidywalne, ale trzeba być twardym, iść dalej i myśleć pozytywnie – mówił Balaj na wiosnę poprzedniego roku.
Rok temu wydawało się, że napastnik zrobił co najmniej jeden krok w tył, ale z perspektywy czasu wiele zyskał na powrocie w rodzinne strony. Pod wodzą młodego trenera Lubosa Benkovsky'ego (32 lata) drużyna Zlate Moravce niespodziewanie awansowała do grupy mistrzowskiej, a Balaj został najskuteczniejszym zawodnikiem (13 goli) sezonu zasadniczego. Ostatecznie w 26 występach trafił do siatki 14 razy, dzięki czemu stał się najskuteczniejszym Słowakiem w Fortuna Lidze. Zdobył także bramkę w krajowym pucharze.
– Jest świetnym graczem pod względem charakteru, bardzo się szanujemy. Ma dużo pewności siebie, co znajduje odzwierciedlenie w jego postawie i golach – chwalił go trener Benkovsky. Zaś słowackie media podkreślały, że nowa drużyna była dla niego jak idealnie skrojony garnitur.
Rodacy polecali Pasy
Regularną grą i skutecznością już zimą wzbudził zainteresowanie klubów z lepszych lig. Wówczas jego agenci odebrali telefon m.in. z Azji, ale Balaj postanowił zostać w ojczyźnie. W piątek, dzień przed meczem z Żyliną, w którym nie grał z powodu zawieszenia za żółte kartki, podpisał trzyletni kontrakt z Cracovią. Jego agent Milan Lednicky powiedział, że napastnik miał także ofertę z rosyjskiej ekstraklasy. Ostatecznie postawił Cracovię, w której gra kilku Słowaków. Wybór klubu konsultował z Michalem Siplakiem i Lukasem Hrosso, z którym grali w FC Nitra.
– Myślę, że Cracovia to dla mnie dobre miejsce, by stawać się lepszym i rozwijać – powiedział Balaj.
Pasy, po nieudanym sezonie, potrzebują napastnika, który strzeli co najmniej dziesięć goli i nawiąże do wyczynów Krzysztofa Piątka, Airama Cabrery czy Rafaela Lopesa. W poprzednich rozgrywkach krakowianie mieli najsłabszą ofensywę w ekstraklasie (niespełna gol strzelony na mecz, 28 w 30 spotkaniach), a napastnicy Marcos Alvarez, Rivaldinho, Filip Piszczek i Tomas Vestenicky łącznie uzbierali zaledwie sześć.
Twardo stąpający po ziemi fan Mario Balotellego
Filip Balaj od lat jest uznawany za jeden z największych talentów słowackiej piłki. Na początku roku u naszych południowych sąsiadów pojawiły się głosy, by powołać go do pierwszej reprezentacji, ponieważ nasz grupowy rywal na Euro miał kłopoty w ataku. Na razie 24-latek musi poczekać na szansę. Zawsze był tego świadomy, a słowackie media podkreślają jego skromność, pokorę i twarde stąpanie po ziemi.
– Reprezentacja to coś wielkiego, moje marzenie. Mam przed sobą jeszcze długą drogę – odpowiadał były członek kadry do lat 21.
Idolem Balaja przez lata był Mario Balotelli. Nowy gracz Cracovii ma młodszego brata. 20-letni Martin jest środkowym obrońcą drugiej drużyny Zlate Moravce.