W poniedziałek 1 stycznia na stadionie przy ulicy Kałuży odbędzie się kolejny trening noworoczny. Nie mamy pewności, kiedy piłkarze Pasów po raz pierwszy postanowili pokopać piłkę po sylwestrowej nocy, ale tradycja jest podtrzymywana już od około stu lat! W 2004 roku w wydarzeniu zadebiutował sędzia Sławomir Steczko, międzynarodowy arbiter futsalu z Krakowa.
Rok później debiut zaliczył 45-letni dziś Sławomir Steczko, który jest arbitrem międzynarodowym w futsalu oraz prowadzi mecze we wszystkich klasach rozgrywkowych na trawie, które podlegają Małopolskiemu Związkowi Piłki Nożnej. 1 stycznia minie dokładnie 20 lat od jego pierwszego treningu, więc to dobra okazja, by z nim o tym porozmawiać.
Michał Knura, LoveKraków.pl: Jak doszło do tego, że dziś jest pan stałym uczestnikiem treningu?
Sławomir Steczko: Propozycja wyszła od śp. pana Maćka Madei, członka Kolegium Sędziów Kraków i referenta obsady, którego znałem od kilkunastu lat. To on zaszczepił we mnie miłość do sędziowania. Nie zastanawiałem się ani chwili, byłem bardzo szczęśliwy!
Bieganie z gwizdkiem 1 stycznia w południe na dobre weszło panu w krew?
To dla mnie przyjemność i tradycja, którą staram się podtrzymywać po panu Maćku, bardzo przyjemne wejście w Nowy Rok. Jest dla mnnie nie do pomyślenia, bym mógł opuścić trening! Tylko raz, w 2010 roku, nie mogłem w nim uczestniczyć z powodu choroby.
Sędziowie asystenci są rotacyjni?
Staram się zabierać znajomych sędziów, żeby dać im szansę uczestniczenia w tym widowisku.
Która z edycji najbardziej zapadła panu w pamięć?
Jak sędziowaliśmy na środku razem z panem Maćkiem. Z Tomkiem Siemieńcem [były zawodnik Cracovii, a potem następca Madei na stanowisku kierownika – przyp. red.] wymyśliliśmy, żeby pan Maciek w jakiś sposób strzelił gola. Nabiliśmy go i tak piłka wpadła do bramki. Miło też wracam do czasów, gdy trening noworoczny był na starym stadionie bez podgrzewanej murawy, pełnej śniegu. Na trybunach kibice bili się śnieżkami. Te mecze miały swój klimat.
Ja z kolei do dziś pamiętam trening, w którym podyktował pan rzut karny, a potem podbiegł zweryfikować decyzję do monitora VAR, którym była... szafa z różnymi włącznikami przy trybunie głównej.
Sytuacja z „VAR-em” była zaraz po wprowadzeniu analizy wideo w meczach. To był totalny spontan, wymyśliłem to podczas meczu. Pamiętam też zamiany z Adamem Wilkiem, gdy on był sędzią, a ja bramkarzem.
Pomysłowość zawodników też nie zna granic. Nikt nie pobije jednak Marcina Budzińskiego...
Nigdy nie zapomnę Marcina w mokasynach lub z założoną na siebie ogromną głową maskotki. Pytałem go, czy w ogóle coś w niej widzi. Pamiętam również przebranie się zawodników w stroje strażaków, z Januszem Golem na czele!
Wszyscy uczestnicy treningu noworocznego traktują go na luzie czy może zdarzały się sytuacje, gdy któryś miał pretensje o decyzję sędziego?
Pamiętam starych zawodników, jak Edek Kowalik, który zawsze dawał z siebie wszystko. Nawet na treningu nigdy nie cofał nogi. Nigdy jednak nie zdarzyło się, żeby któryś zawodnik chciał zrobić krzywdę innemu. Za to niejednokrotnie podchodzili do mnie i prosili, żeby skrócić, bo mieli za sobą ciężką noc.