Pasy zakończyły sezon na siódmym miejscu, dwie lokaty wyżej niż przed rokiem. Przygotowania do kolejnego rozpoczną się 22 czerwca, ale wciąż nie wiadomo, czy będzie je realizował Jacek Zieliński.
Spadek Wisły Płock trzeba traktować w kategoriach sensacji. Po ośmiu kolejkach drużyna z Mazowsza była liderem, ale potem zaliczyła ogromny regres formy. Zarząd zmienił trenera na dwie kolejki przed końcem, zdecydowanie za późno. Nafciarze wygrali tylko dwa wyjazdowe mecze, oba w lipcu. W Krakowie grali o życie, ale nie było w nich widać wiary. Oddali tylko jeden celny strzał, przegrali 0:3 i po siedmiu latach wracają do I ligi. To ich czwarty pożegnanie z ekstraklasą w historii.
Zabrakło pokory
Gdyby wygrali na stadionie przy ulicy Kałuży, pozostaliby w elicie. – W pierwszej połowie popełniliśmy bardzo dużo błędów indywidualnych, które pewnie wynikały z presji. Nie pozwoliło nam to budować akcji. – Jak się gra o zwycięstwo i nie tworzy w pierwszej połowie kilku sytuacji, to trudno myśleć o utrzymaniu – przyznał trener Marek Saganowski.
Były reprezentant Polski prowadził Wisłę w dwóch ostatnich meczach. Drużyna przegrała 1:2 z Rakowem Częstochowa, a gwóźdź do trumny wbiła jej Cracovia.
– 14 czy 15 niewygranych meczów na wyjeździe robi swoje. Jednym czy dwoma nie spada się z ligi, to jest całokształt. Warto się nad tym zastanowić w klubie. Pokora w piłce jest najważniejsza, a tutaj chyba jej trochę zabrakło. Runda jesienna przyćmiła oczy i gdzieś się to wszystko rozmyło. Wszyscy w klubie muszą usiąść i wyciągnąć wnioski z nieudanego sezonu. Nie ważne jak się zaczyna, ale jak kończy – powiedział Saganowski, który podpisał kontrakt do 30 czerwca 2024 roku i zapowiedział, że pozostanie w Wiśle.
Urlop i co dalej?
Nadal nie wiadomo, czy pracę w Cracovii będzie kontynuował Jacek Zieliński. – Wiem tyle, że w poniedziałek wyjeżdżam na krótki urlop z żoną – powiedział po meczu, ponownie pytany o swoją przyszłość.
Z ostatniego występu drużyny był bardzo zadowolony. Przypomniał, że Cracovia chciała dobrym akcentem zakończyć sezon. – Mimo trudnej sytuacji kadrowej wykrzesaliśmy siłę i energię. Duże podziękowania dla tych, którzy odchodzą z klubu – mówił.
Potrzebne wzmocnienia
Przed sezonem i w trakcie jego trwania oceniał potencjał Cracovii na miejsce od piątego do ósmego. Skończyła na siódmym, więc jego przewidywania się sprawdziły. Nie oznacza to jednak, że jest w stu procentach zadowolony. – Niektóre mecze nam „uciekły”, mogliśmy być ciut wyżej. Trzeba docenić to siódme miejsce. Wprowadziliśmy kilku młodych, jak Rakoczy, który jest zauważany nie tylko w tej lidze. Odmłodziliśmy zespół, teraz potrzebne są dwa, trzy, cztery ogniwa, by walczyć o to, o czym wszyscy mówią. Póki ich nie ma, nie będę snuł planów o skoku na Mount Everest.
Wśród ośmiu rezerwowych na mecz z Wisłą było czterech juniorów: Oliwier Hyla, Kacper Śmiglewski, Bartłomiej Kolec i Filip Rózga. Trzech ostatnich pojawiło się na boisku po przerwie, Kolec i Rózga debiutowali w ekstraklasie. – Ta czwórka rozpocznie z nami treningi 22 czerwca – zapowiedział.