Wisła Kraków nie zrobiła postępu. Jak Rude wypada na tle Sobolewskiego?

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Jaka jesień, taka wiosna – to pierwszy wniosek o ligowym sezonie Wisły Kraków, który może się zakończyć już w niedzielę meczem z Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Jeżeli Biała Gwiazda zwycięży w niedzielnych derbach Małpolski i będzie miała szczęście, wczołga się do baraży.

Trener Albert Rude największe problemy ma w obronie. Choć po pauzie za czerwoną i żółte kartki wracają Joseph Colley i David Junca, to lista nieobecnych nadal jest długa. Za wykluczenie z meczu w Katowicach Eneko Satrustegui został zdyskwalifikowany na jedno spotkanie. Igor Łasicki przeszedł operację kolana, kontuzjowani są także Bartosz Jaroch i Dawid Szot. Etatowy środkowy pomocnik Kacper Duda musi odpokutować osiem napomnień, zaś jego naturalny zastępca – Patryk Gogół – znów ma problemy z kolanem i nie wiadomo, czy będzie gotowy na niedzielę.

U rywali za kartki pauzować będzie skrzydłowy Kacper Karasek, poza tym od czterech miesięcy do zdrowia wraca napastnik Jasse Tuominen. Dla Bruk-Betu Termaliki obecne rozgrywki są nieudane, bo mieli zamiar włączyć się do walki o awans do ekstraklasy. Zmiana szkoleniowca w trakcie rundy wiosennej (Marcin Brosz zastąpił Mariusz Lewandowskiego) nie przyniosła tzw. efektu nowej miotły. Zespół spod Tarnowa, który miał problem ze skutecznością, odblokował się w ostatniej kolejce, kiedy rozgromił 6:1 GKS Tychy.

REKLAMA
REKLAMA


Nieciecza błysnęła z Tychami

– Tener rywala ma jasny plan gry i wie, jak wdrożyć swoje pomysły w życie. Jeśli się nie mylę, ten trener ma na koncie awans do ekstraklasy [dwukrotnie – przyp. red.], więc doskonale rozumie, jak zarządzać drużyną w tej lidze. Chcą jak najszybciej odzyskać piłkę i atakować dużą liczbą zawodników, co czyni ich bardzo niebezpiecznymi. W ostatnim meczu zdobyli sześć bramek, co dowodzi ich skuteczności. Dla nas to kolejne wyzwanie. Wszyscy wiedzą, że jest to najważniejsze w tym sezonie – mówi Rude.

Po klęsce w Katowicach wiślacy wyglądali na załamanych. Czy przed ostatnią kolejką uda się im przywrócić wiarę, że sukces jeszcze jest możliwy, choć nie wszystko zależy od nich? – Drużyna była rozczarowana, zmagała się z wieloma rzeczami w tym meczu i walczyła do ostatniego momentu. Nie udało się i zespół po meczu, co oczywiste, był zły na sytuację, w której się znalazł. Wykorzystaliśmy to jako motywację na ten tydzień, aby być gotowym. Mogę powiedzieć, że szatnia jest bardzo zjednoczona i wierzy, że możemy to zrobić – przekonuje Hiszpan.

Starannie wybrany trener (z wykorzystaniem sztucznej inteligencji) miał wprowadzić Białą Gwiazdę do ekstraklasy, Tymczasem  pod jego wodzą zespół punktuje gorzej niż za polskich poprzedników. 19 punktów w 14 meczach jest kompromitującym rezultatem dla drużyny, której miesięczne utrzymanie kosztuje ponad 900 tys. zł. Podobne rezultaty na boisku osiągają w 2024 roku znacznie biedniejsze Znicz i Chrobry, czyli drużyny z dolnej połowy tabeli.

Rywale uciekli

Rude ma średnią 1,36 punktu na spotkanie. Radosław Sobolewski od początku sezonu do dymisji na początku grudnia zdobył 25 punktów w 17 spotkaniach (1,47), a pod wodzą tymczasowego trenera Mariusza Jopa (teraz jest w sztabie Rude) piłkarze wygrali oba mecze. Rok temu Sobolewski miał na wiosnę średnią 2,25, dzięki której krakowianie otarli się o bezpośredni awans, przegrywając go na własne życzenie, a potem w półfinale baraży nie dali rady Puszczy. Po spadku z ekstraklasy Jerzy Brzęczek zanotował średnią 1,42 w 12 grach. Zakładając zwycięstwo Wisły z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, Rude może skończyć rundę z wynikiem 1,47, czyli identycznym, co Sobolewski jesienią. Zmiany na lepsze w najważniejszej statystyce nie ma więc żadnej.

Krakowianie kończyli rok z trzema punktami straty do liderującej wówczas Arki, a dziś pierwsza Lechia ma 18 więcej. Nowy beniaminek zdobył w tym roku 17 „oczek” więcej od Wisły. Ostatni rywal – GKS Katowice – kończył rok ze stratą siedmiu punktów i miał w zanadrzu zaległe spotkanie z Miedzą. W 2024 wywalczył 13 punktów więcej od krakowian.

Gdy Rude w styczniu przejmował zespół, mówił że Wisła to śpiący gigant, którego chce obudzić. Przez ponad cztery miesiące nie udało się go na tyle postawić na nogi, by spokojnie wrócił do ekstraklasy. Udane mecze w Pucharze Polski były jakby wyjęte z nieudolnej walki o ligowe punkty. Od lutego wiślacy nie potrafili wygrać dwóch meczów z rzędu.