Wisła rozszerzyła listę wstydu. Brzęczek: Wielki, wielki blamaż

Jerzy Brzęczek fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Drużyna Wisły nie zerwała z przeszłością i do fatalnych wyników w lidze dołożyła kompromitację w Pucharze Polski. To już powoli tradycja, bo krakowianie w trzecim sezonie z rzędu odpadają ze znacznie niżej notowanym rywalem.

W sezonie 2019/2020 zespół Macieja Stolarczyka odpadł w 1/32 finału Pucharu Polski z Błękitnymi Stargard (II liga). Nie minął rok, a pod wodzą Artura Skowronka krakowianie na tym samym, wczesnym etapie skompromitowali się w meczu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (III liga). W tym sezonie Wiślakom udawało się przejść rywala z ekstraklasy (Stal Mielec), a następnie pierwszoligowców: GKS Tychy i Widzew Łódź. W losowaniu par ćwierćfinałów dopisało im szczęście – wylosowali Olimpię Grudziądz z III ligi – jednak nie uniknęli powtórki z dwóch ostatnich edycji i odpadli po serii rzutów karnych.

Kolejne trudne dni

Trener Jerzy Brzęczek nie krył niezadowolenia z postawy swoich podopiecznych. Przed wyjazdem na spotkanie zwracał uwagę, że to będzie trudny mecz i potrzebne będzie zaangażowanie i koncentracja. Tego zabrakło w zespole gości.

– Gratulujemy Olimpii, ponieważ wykazała więcej determinacji i zaangażowania, nam tego niestety zabrakło. Nie jest to dla nas przyjemny moment. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, jeśli popatrzymy również na nasze miejsce w ligowej tabeli – kręcił głową nowy szkoleniowiec krakowian.

– Na pewno będą dla nas teraz trudne dni. Musimy w drużynie wyjaśnić sobie pewne rzeczy i przygotować się do tego, co przed nami. Patrząc na to, jak w niektórych momentach się zaprezentowaliśmy, to są w naszych szeregach zawodnicy, którzy muszą zrozumieć, w jakim klubie grają, co muszą mu dawać i w jakiej jesteśmy sytuacji – dodał Brzęczek.

Rozczarowanie, nawet wściekłość

51-letni trener podkreślał, że Olimpia nie zaskoczyła jego sztabu, który zwracał uwagę na dobrą organizację przeciwnika. Niestety piłkarze nie zrealizowali założeń, które przekazali im trenerzy. Wspomniał także, że piłkarze mogą nie radzić sobie m.in. ze stresem.

– To są trudne mecze, jeśli nie podchodzi się do nich z maksymalnym skoncentrowaniem. I to jest główny powód rozczarowania, nawet wściekłości, ponieważ z jednej strony przygotowujemy pewne rzeczy, a później rozpoczyna się spotkanie, a my po półtorej minuty przegrywamy 0:1. To są momenty utraconej koncentracji. Pytanie, czy wszyscy zawodnicy, jeśli chodzi o stres, o przygotowanie, dają radę w takich sytuacjach? Tutaj na pewno jest dużo młodych graczy, obcokrajowców. My musimy teraz ze wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach wyciągnąć jak najwięcej pozytywów, co przyniesie punkty w ekstraklasie – mówił trener, który podkreślił, że wciąż wierzy w piłkarzy.

– To jest dla nas wielki, wielki blamaż – nie krył Brzęczek.