Podziałem punktów zakończył się mecz Resovii z Wisłą Kraków. Taki wynik nie urządza obu drużyn, które mają zupełnie inne cele.
Szybciej strzelać zaczęli kibice gospodarzy, którzy odpalili pirotechnikę już w pierwszej połowie. Piłkarze drużyn z najgorszą defensywą i najlepszym atakiem kazali czekać na gole do doliczoengo czasu gry. Wisła objęła prowadzenie, ale straciła je po kilkudziesięciu sekundach. Krakowianie nadal mają problem z regularnym wygrywaniem. Z trzech wyjazdów wrócili z pięcioma punktami.
Do przerwy znów słabo
Gospodarze wyszli w tym samym składzie co w Tychach, gdzie w sobotę sprawili dużą niespodziankę i sięgnęli po pełną pulę. Do obrony Wisły po odpokutowaniu kary za czerwoną kartkę wrócił Bartosz Jaroch, były zawodnik Resovii. Zastępujący go na prawej stronie w dwóch ostatnich meczach Igor Łasicki tym razem łatał dziurę na środku, grając za zawieszonego za cztery żółte Alana Urygę, bez którego koledzy musieli sobie radzić po raz pierwszy od sierpnia. Miejsce w podstawowej jedenastce wywalczyli też David Junca, jeden z bohaterów spotkania w Pruszkowie, oraz Dejvi Bregu, ale w Rzeszowie nie błysnęli. Bregu oddał pierwszy groźny strzał, z którym poradził sobie odpowiednio rozgrzany Branislav Pindroch, ale wkrótce sędzia podniósł chorągiewkę i akcja została przerwana z powodu minimalnej pozycji spalonej Albańczyka.
Resovia doskonałą okazję na objęcie prowadzenia miała w 18. minucie po rzucie wolnym. Dośrodkowana piłka odbiła się od Kacpra Dudy i spadła na dziesiąty metr w pobliżu Marcina Urynowicza. Pomocnik złożył się do strzału, ale Alvaro Ratona wyręczył Joseph Colley, który zablokował piłkę plecami. Z tego ostrzeżenia podopieczni Alberta Rude nie wyciągnęli wniosków i kilka razy było gorąco w ich polu karnym. Aktywny był Kelechukwu, ale miał problem z podjęciem dobrej decyzji i wykończeniem. Kolejne minuty przed przerwą upłynęły pod znakiem walki w środku pola i niedokładności. Obie drużyny schodziły do szatni bez zaliczonego celnego uderzenia.
Resovia – Wisła Kraków 1:1. Emocje w końcówce
Na drugą połowę wyszło trzech nowych piłkarzy. Rude zostawił w szatni słabo spisujących się skrzydłowych i wzmocnił środek pola Patrykiem Gogółem. Rafał Ulatowski nie chciał zaś ryzykować gry w osłabieniu i zmienił kapitana Bartłomieja Wasiluka, który nie odstawiał nogi, mając już na koncie kartkę. Wisła znów obudziła się na drugie 45 minut i Pindroch miał znacznie więcej pracy po próbach Angela Rodado i Colleya, który uderzył prosto w Słowaka. Od 66. minuty po murawie biegało dwóch piłkarzy o o tym samym nazwisku, którzy dodatkowo grali na siebie. Drugim rezerwowym gospodarzy był Gracjan Jaroch, młodszy kuzyn Bartosza. Po przerwie jego zespół rzadziej przebywał w pobliżu wiślackiej bramki. Bliski szczęścia po rożnym był Mateusz Bondarenko, któremu zabrakło kilku centymetrów. Długo nie szło Rodado, ale w końcu w 91. mincie wprost na jego głowę dośrodkował Gogół i wydawało się, że wywalczonych w pocie czoła trzech punktów już nikt wiślakom nie odbierze. Radość była przedwczesna, bo po chwili z podania Kelechukwu z prawego skrzydła i pasywnej postawy obrońcy gości skorzystał Maciej Górski, który przełamał trwającą od sierpnia strzelecką niemoc.
Resovia – Wisła Kraków 1:1 (0:0)
Bramki: Górski (90.) – Rodado (90.).
Resovia: Pindroch – Tomal, Bondarenko, Buchał, Mikulec – Kelechukwu, Wasiluk (46. Kanach), Urynowicz, Łyszczarz (78. Ciepiela), Eizenchart (66. G. Jaroch) – Górski.
Wisła: Raton – B. Jaroch, Łasicki, Colley, Junca (67. Krzyżanowski) – Duda, Carbo (81. Sapała) – Villar (46. Gogół), Alfaro (74. Żyro), Bregu (46. Baena) – Rodado.
Żółte kartki: Wasiluk, Eizenchart, Tomal, Ciepiela – Carbo, Żyro.
Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz).