Obecne władze Krakowa oraz byli organizatorzy Igrzysk Europejskich stanowczo odpierają zarzuty Najwyższej Izby Kontroli.
– Raport nie stwierdza naruszenia prawa przez miasto. Na proces likwidacji nie przekazaliśmy spółce ani złotówki – mówił wiceprezydent Łukasz Sęk podczas poniedziałkowego posiedzenia Komisji Rewizyjnej Rady Miasta. Janusz Kozioł, pełnomocnik prezydenta ds. sportu, nie krył rozczarowania raportem: – To dokument pełen uproszczeń i manipulacji. Nie rozumieją, jak działa system finansów publicznych.
Wiceprezydent Krakowa: bez zarzutów
– Raport NIK-u nie wskazuje żadnych nieprawidłowości po stronie gminy – podkreślił Łukasz Sęk. Jak mówił, władze miasta szczegółowo przeanalizowały dokument, ale nie dopatrzyły się tam zarzutów dotyczących złamania przepisów, niegospodarności czy przekroczenia kompetencji.
Sęk poinformował, że spółka Igrzyska Europejskie, która odpowiadała za organizację wydarzenia, jest obecnie w procesie likwidacji. – To decyzja wspólna marszałka i prezydenta, proces już się rozpoczął. Kraków nie dokłada do tego ani złotówki – zapewnił.
„Hitów” nie było
Jeszcze mocniejszy ton przyjął Janusz Kozioł (był wiceprezesem spółki igrzyskowej), który nazwał raport NIK „nielogicznym” i „wyrywanym z kontekstu”. – Jednym z głównych zarzutów ma być to, że wpływy z biletów wyniosły tylko 2,4 mln zł. Ale przecież koszty ich produkcji były zaledwie ułamkiem tej kwoty! – mówił z ironią.
Zarzuty o słabą frekwencję uznał za nietrafione. – Wiemy, że na eliminacje o 10 rano nie ma tłumów, ale finały były pełne. Poza tym wielu kibiców przychodziło na konkurencje z udziałem Polaków – tłumaczył.
1,7 mld zł?
Największe zastrzeżenia Kozioła dotyczą jednak sposobu, w jaki NIK przedstawiła koszty całej imprezy. – 1,7 miliarda złotych to nie wydatki na sport, tylko głównie inwestycje w infrastrukturę. Transportową, drogową, także poza Krakowem. Dzięki igrzyskom udało się pozyskać środki, które normalnie omijałyby nasze miasto szerokim łukiem – mówił.
Kozioł odniósł się też do kontrowersji wokół przewalutowania środków na rzecz organizacji EOC. – Nie zajmowałem się finansami, ale chcę stanąć w obronie osób, które to robiły. Sugestie, że można było „pójść do kantoru z walizką” są po prostu śmieszne – powiedział.
Wyjaśnił, że kurs walutowy był negocjowany przez kilka dni z bankiem, a po zamówieniu euro nie można było się z transakcji wycofać bez zapłacenia kary.
„Wyrok na moją korzyść, ale o tym cisza”
W emocjonalnej końcówce swojej wypowiedzi Kozioł odniósł się również do własnej sytuacji prawnej. – Są sprawy zamknięte. Wygrałem, wraz z pozostałymi członkami zarządu, sprawę karną z policją celno-skarbową o naruszenie ustawy antyhazardowej. Wygraliśmy we wszystkich instancjach. Tyle że to nie wzbudziło takich sensacji jak przeliczniki walutowe. Nie zyskało medialnego rozgłosu – podkreślił.
Wielkie wydarzenie sportowe
Kozioł przypomniał, że igrzyska osiągnęły wyjątkową rangę sportową – w 19 dyscyplinach zawody były kwalifikacją do igrzysk olimpijskich w Paryżu, a w 11 rozgrywano mistrzostwa Europy. – W jednym czasie i miejscu nie mieliśmy w Polsce tylu imprez sportowych tej rangi. To fakt, a nie PR – zakończył.
– Nigdy nie organizowalibyśmy imprezy tej rangi w tak krótkim czasie – stwierdził wiceprezydent Łukasz Sęk z Platformy Obywatelskiej. Za igrzyska europejskie w Krakowie odpowiadał ówczesny prezydent Jacek Majchrowski oraz marszałek Małopolski z Prawa i Sprawiedliwości Witold Kozłowski.